[ Pobierz całość w formacie PDF ]

poranki. I każdą wolną od obowiązków chwilę. Niestety, to było spotkanie z jego głównymi
strażnikami i musiał wysłuchiwać ich raportów, choć jego myśli wciąż wracały do niej.
Ledwo oddychał po ich pierwszym razie i robił wszystko, by być delikatnym i sprawić
jej jak najmniej bólu. Wciąż się krzywiła, a jej oczy lśniły od łez, ale gdy spytał ją czy potrzebuje
przerwy, po prostu go pocałowała. A potem znowu i znowu. Przez całą tę noc, gdy trzymał ją w
ramionach, wyobrażał sobie, że może tak być każdej nocy, do końca jego życia.
I każdej kolejnej nocy, gdy dotykał blizn na jej plecach, cicho składał przysięgę za
przysięgą, że któregoś dnia wróci do Endovier i zmiecie to miejsce z powierzchni ziemi.
- Kapitanie?
Chaol zamrugał, zdając sobie sprawę, że ktoś zadał mu pytanie i przesunął się na
krześle.
- Powtórz - rozkazał, nie pozwalając się sobie zarumienić.
- Czy do pilnowania wesołego miasteczka będzie potrzeba zwiększona liczba
strażników?
Cholera, nie wiedział nawet, dlaczego o to pytali. Czy coś się przydarzyło? Jeśli zapyta,
będą mieli pewność, że nie słuchał.
Oszczędzono mu ośmieszenie, gdy ktoś zapukał do drzwi małego pomieszczenia w
koszarach, a następnie w szparze pojawiła się złocista głowa.
Samo patrzenie na nią sprawiało, że zapominał o całym świecie. Wszyscy siedzący w
pomieszczeniu odwrócili się, by spojrzeć w stronę drzwi, a gdy się uśmiechnęła, zwalczył chęć
przyłożenia każdemu strażnikowi, który patrzył na nią z uznaniem. To jego ludzie, powtarzał sobie.
A ona jest piękna - i przestraszyła ich niemal na śmierć. Oczywiście, że patrzyli na nią z
uznaniem.
- Kapitanie - powiedziała, stojąc w progu. Na jej policzkach były rumieńce, które
wyeksponowały jej błyszczące oczy i nasuwały mu myśl o tym, jak wyglądała, gdy byli ze sobą
splątani. Pochyliła lekko głowę. - Król chce cię widzieć.
Poczuł jak coś go ściska z nerwów i prawie zaczął myśleć o najgorszym, ale wtedy
ujrzał w jej oczach grzeszny błysk.
Wstał z fotela, kiwając ku swoim ludziom głową.
- Podejmijcie między sobą decyzję o wesołym miasteczku i zdajcie mi raport pózniej -
powiedział i szybko opuścił pokój.
Trzymał się od niej na dystans, póki nie skręcili za róg, w pusty korytarz, a wtedy
podszedł bliżej, pragnąc jej dotknąć.
- Philippa i reszta służby ma wolne do końca wieczora - powiedziała ochryple.
Zacisnął zęby, czując wpływ jej głosu na niego, jakby ktoś przesunął mu palcem po
kręgosłupie.
- Mam spotkania do pózna - udało mu się powiedzieć. To była prawda. - Kolejne
odbywa się za dwadzieścia minut. - Na które z pewnością się spózni, jeśli z nią pójdzie, biorąc pod
uwagę, jak długo się idzie do jej pokoju.
Zatrzymała się, marszcząc brwi. Ale jego oczy powędrowały ku małym, drewnianym
drzwiom zaledwie kilka kroków dalej. Schowek. Podążyła za jego wzrokiem, a na jej twarzy
pojawił się leniwy uśmiech.
Odwróciła się w tamtą stronę, ale on złapał ją za rękę i przybliżył twarz ku niej.
- Będziesz musiała być bardzo cicho.
Złapała za klamkę i otworzyła drzwi, wciągając go do środka.
- Mam przeczucie, że będę musiała powiedzieć ci za chwilę to samo - wymruczała, z wyzywającym
błyskiem w oczach.
Krew zawrzała w żyłach Chaola, więc podążył za nią do schowka i zablokował drzwi
kijem od szczotki.19
- Schowek na miotły? - powiedziała Nehemia, szczerząc się jak diabeł. - Naprawdę?
Celaena leżała na łóżku Nehemii, jedząc rodzynki w czekoladzie.
- Przysięgam na własne życie.
19 OHOHO! Nooo ładnie. Aadnie się bawią :D |K.
Nehemia skoczyła na materac. Strzała zrobiła to samo i niemal usiadła na twarzy
Celaeny, merdając ogonem.
Celaena delikatnie odepchnęła psa na bok i uśmiechnęła się tak szeroko, że rozbolała ją
twarz.
- Kto by pomyślał, że omijała mnie taka zabawa? - Bogowie, Chaol był... cóż,
rumieniła się na myśl o tym, jak go polubiła po tym, gdy jej ciało przywykło. Sam dotyk jego
palców na jej skórze potrafił zmienić ją w dziką bestię.
- Mówiłam ci - powiedziała Nehemia, sięgając ponad Celaeną po czekoladę leżącą na
nocnym stoliku. - Choć myślę, że prawidłowym pytaniem jest: kto by pomyślał, że zawsze oficjalny
Kapitan Straży może być tak namiętny? - Położyła się obok Celaeny, uśmiechając się. - Cieszę się
twoim szczęściem, przyjaciółko.
Celaena odwzajemniła uśmiech.
- Myślę, że... Myślę, że ja też jestem szczęśliwa.
I była. Po raz pierwszy od lat, była naprawdę szczęśliwa.
To uczucie towarzyszyło każdej jej myśli, niczym nić nadziei wzrastającej z każdym
oddechem. Bała się myśleć o tym zbyt długo w obawie, że to zniknie.
Może świat nigdy nie będzie idealny, być może pewne rzeczy nigdy nie ułożą się
dobrze, ale możliwe, że dostała szansę na znalezienie własnego rodzaju spokoju i wolności.
Poczuła zmianę w Nehemii, zanim księżniczka powiedziała choćby słowo, jakby
powietrze wokół nich się ochłodziło.
Celaena spojrzała na wpatrzoną w sufit księżniczkę.
- Co się stało?
Księżniczka przesunęła ręką po twarzy, wypuszczając długi oddech.
- Król poprosił mnie, żebym porozmawiała z rebeliantami. Mam ich przekonać, by
odpuścili. Albo ich wszystkich wybije.
- Groził, że to zrobi?
- Nie bezpośrednio, ale dał mi to do zrozumienia. Pod koniec miesiąca wysyła
Perringtona do Morath. Nawet przez minutę nie miałam wątpliwości, iż chce, żeby Perrington
wyruszył na południową granicę, by obserwował rozwój sytuacji. Perrington to jego prawa ręka.
Więc jeśli diuk stwierdzi, że trzeba uciszyć rebeliantów, ma pozwolenie na użycie siły.
Celaena usiadła, podwijając pod siebie nogi.
- Więc wracasz do Eyllwe?
Nehemia pokręciła głową.
- Nie wiem. Muszę być tu. Mam... muszę załatwić tu parę spraw. W zamku i w mieście.
Ale nie mogę porzucić swoich ludzi i dopuścić do kolejnej masakry.
- Czy twoi rodzice albo bracia nie mogą pertraktować z rebeliantami?
- Moi bracia są za młodzi i niedoświadczeni, a moi rodzice i tak mają zajęte ręce
sprawami w Banjali. - Księżniczka usiadła, a Strzała położyła pysk na jej kolanach i przekręciła się
na bok, przy okazji kopiąc kilkakrotnie Celaenę. - Dorastałam ze świadomością brzemienia mojego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •