[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zdawał się nie słyszeć tego pytania.
- Pośpiesz się, moja droga! Kolacja będzie gotowa za dziesięć minut! -
oznajmił tylko i zniknął za drzwiami.
Orissa przebrała się szybko w jedyną wieczorową suknię, którą miała przy
sobie. Dopiero kiedy schodziła do salonu, uświadomiła sobie, że miała ją na
sobie w noc, gdy major Meredith pocałował ją na statku. Westchnęła z
irytacją i nadzieją, że fakt ten nie podsunie majorowi myśli, iż wybaczyła mu
tamten incydent lub, co gorsza, że próbuje go zachęcić do powtórzenia tak
zuchwałego postępku. W końcu z lekkim wzruszeniem ramion doszła do
wniosku, że w ogóle nie ma znaczenia, co pomyśli sobie major Meredith o jej
ubiorze.
Wuj czekał na Orissę w salonie w towarzystwie jakiegoś nie znanego jej
majora, kapitana oraz dwóch młodych oficerów. Okazało się, że jest dla nich
niemal taką samą bohaterką jak sierżant Hari Singh.
- Jest pani niewiarygodnie odważna! - zauważył kapitan, a dwaj młodzi
oficerowie potwierdzili to, kiwając z uznaniem głowami. - Czy to był pani
pomysł, żeby przebrać się za Hinduskę?
Orissa skromnie i cierpliwie odpowiadała na pytania podczas kolacji i
jednocześnie cały czas zastanawiała się, gdzie podziewał się maj or Meredith,
który przecież powinien siedzieć teraz razem z nimi przy stole. W końcu
doszła do wniosku, że może wolał zjeść kolację w kantynie żołnierskiej.
- Czy są już jakieś wieści o liczbie oddziałów nieprzyjaciela
nadciągających z północy, sir? - zainteresował się nieoczekiwanie kapitan,
zmieniając temat i poważniejąc.
- Niestety nie - odrzekł pułkownik.
- Obawiam się, że major Meredith... - zaczął beztrosko jeden z młodych
oficerów, lecz natychmiast przerwał, napotykając piorunujące spojrzenie
pułkownika Hobarta.
Orissa dobrze wiedziała, że dyskrecja, której powinni przestrzegać w
rozmowach przy stole, wynikała z faktu, iż obsługiwali ich miejscowi ludzie,
lojalności których nie mogli być pewni. Zdziwiła się jednak, że nazwisko
majora Mereditha jest aż takim tabu, by nie wspominać o nim w ogóle
podczas posiłków.
Wystrzały z obu stron muru umilkły dopiero po około godzinie. Cisza,
która nastała, wydawała się jednak jeszcze bardziej niepokojąca niż
powtarzająca się co kilka minut wymiana ognia. Kolacja dobiegła końca i
wszyscy przeszli do salonu. Pułkownik uznał obecność Orissy w forcie za
wyjątkową okoliczność i poprosił, by została w salonie, kiedy mężczyzni
usiedli w wygodnych fotelach przy kieliszkach porto. Obawiał się o nią i
wolał mieć ją na oku.
Reszta wieczoru upłynęła wszystkim w dobrych nastrojach. Jednak dopiero
po wyjściu gości pułkownika Orissa mogła poczuć się naprawdę swobodnie i
spokojnie zrelacjonować wujowi przebieg wydarzeń.
- Nie miałem pojęcia, że sprawy mają się aż tak zle! - przyznał pułkownik.
- Czuję się odpowiedzialny za to, co cię spotkało i żałuję, że nie
zainteresowałem się twoim losem wcześniej, a przede wszystkim, że nie
zaproponowałem ci, byś zamieszkała ze mną w Indiach.
- Skąd mogłeś wiedzieć, że ojciec całkiem uległ wpływowi macochy. Nie
pisałam ci przecież nic o tym, co się dzieje w domu, ponieważ nie chciałam
cię martwić i... wstydziłam się...
- Mimo to powinienem zainteresować się tobą i zaproponować ci przyjazd
do mnie - stwierdził stanowczo jej wuj. - Tylko że... sytuacja na granicy wciąż
się pogarszała. Nie byłem pewien, czy zagrzeję na długo miejsce w Delhi. W
każdej chwili mogłem być wysłany w najbardziej zagrożone rejony Indii.
Pułkownik uśmiechnął się.
- Poza tym szczerze ci się przyznam, że pomysł, aby młoda dziewczyna
zamieszkała ze starzejącym się kawalerem w służbie wojskowej wydawał mi
się zupełnie niedorzeczny! Ale, jak mi to udowodniłaś swoim przybyciem,
myliłem się!
- Więc już nie gniewasz się na mnie za to, że tu przyjechałam?
- Teraz wiem, że rzeczywiście nie miałaś innego wyboru - odrzekł. -
Kochałem bardzo twoją matkę, Orisso. W latach dzieciństwa byliśmy
najprawdziwszymi przyjaciółmi i kiedy umierała, przyrzekłem sobie zrobić
wszystko, żeby zadbać o los twój i Karola.
- Ale nie mogłeś obarczyć się odpowiedzialnością za nas, skoro żył
wówczas nasz ojciec. Teraz jednak mogłabym zamieszkać z tobą. Obiecuję,
żenię sprawię ci żadnego kłopotu. Będę szczęśliwa, pomagając ci w
prowadzeniu domu.
- Shuba to ostatnie miejsce na ziemi, gdzie mogłabyś stworzyć dom dla nas
obojga - uśmiechnął się smutno pułkownik. - Przyznam ci się nawet, Orisso,
że jestem coraz bardziej zaniepokojony faktem, że się tu zjawiłaś w takiej
chwili. To naprawdę niebezpieczne okolice i nie wiem, czy uda nam się
utrzymać fort.
- Czy... nieobecność majora Mereditha na kolacji ma coś wspólnego z
twoimi przewidywaniami? - Orissa odważyła się zadać to pytanie, czując, że
musi dowiedzieć się całej prawdy.
- Co wiesz o majorze? - zaciekawił się nagle jej wuj.
- Prawie nic... - odrzekła zdziwiona. - Karol jedynie ostrzegał mnie przed
nim. Mówił, że ten mężczyzna pojawia się wszędzie tam, gdzie się go
najmniej można spodziewać i wtyka nos w nie swoje sprawy.
Pułkownik uśmiechnął się dwuznacznie, po czym odezwał się znów:
- Sądzę, że gdyby Karol był uczciwy wobec siebie, przyznałby, że
Meredith ustrzegł go przed zbłaznieniem się, i to nie raz. Oboje wiemy
przecież, Orisso, że kiedy Karol ujrzy piękną kobietę, zupełnie traci głowę!
Orissa roześmiała się.
- To prawda! Miał tyle burzliwych romansów, że sam chyba nie potrafi ich
zliczyć! Ale co może obchodzić majora Mereditha czyjeś życie prywatne?
Pułkownik zmarszczył brwi i zamilkł na moment, jakby zastanawiał się,
czy może powiedzieć jej to, co zamierzał.
- Karol mówił mi - ciągnęła Orissa, widząc wahanie wuja - że major
Meredith jest odpowiedzialny za samobójstwo Geralda Dewara!
- To nieprawda! - zaprotestował stanowczo jej wuj. - Karol nie miał prawa
powiedzieć czegoś tak oszczerczego!
- Ale podobno Gerald był typem mężczyzny, który nigdy nie targnąłby się
na swoje życie, chyba że byłby do tego zmuszony.
- Tak, z tym się zgadzam! - przyznał pułkownik i dodał po chwili: - A
skoro już wiesz aż tyle na ten temat, możesz usłyszeć więc resztę tej historii.
Musisz mi jednak przyrzec, Orisso, że wszystko, co ci powiem, zachowasz w
tajemnicy.
- Przyrzekam!
- Gerald Dewar, tak jak Karol, uganiał się za kobietami i w końcu zakochał
się do szaleństwa w pewnej Hindusce, która, wykorzystując jego słabość,
wydobywała od niego tajne informacje dotyczące naszych oddziałów
wojskowych w Indiach.
- Dlaczego? - zdziwiła się Orissa.
- Ponieważ była rosyjskim szpiegiem wysłanym do Simby, gdzie
stacjonował pułk Geralda - odrzekł pułkownik. - Opętała tego wesołego i
słabego chłopaka tak bardzo, że mogła zrobić z nim, co chciała.
- Niemożliwe! - wykrzyknęła Orissa. - Gerald był przecież najlepszym
przyjacielem Karola!
- Wiem o tym - odparł pułkownik - i wówczas bardzo mnie to zmartwiło.
- Czy jedynym dowodem na tę całą niewiarygodną historię są słowa majora
Mereditha? - zapytała nagle w złości.
- Dowodem na to jest strata jednego z naszych najlepszych oddziałów
dowodzonych przez doświadczonego wojskowego. Wszyscy zginęli w
górskiej zasadzce, przemieszczając się w stronę granicy.
- Nie! - Okrzyk Orissy zabrzmiał w ciszy domu jak wystrzał.
- Niestety, taka jest prawda - powiedział cicho pułkownik. - Gdyby
wówczas cała sprawa wyszła na jaw, pułk byłby zhańbiony. Gerald musiałby
bowiem stanąć przed sądem wojskowym, a Karol byłby przesłuchiwany jako
podejrzany o współpracę z nim. Był przecież jego najlepszym przyjacielem.
Orissa zamilkła przerażona. Nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała, lecz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •