[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Spojrzała na przestwór błękitnego nieba.
- Zapowiada się ładny dzień.
Seth podniósł głowę, modląc się w duchu, żeby jej słowa okazały się
prorocze. Potem rzekł:
- Pójdziesz ze mną?
Kiedy wyciągnął rękę, uśmiech zadrżał na jej wargach, ale splotła palce z
jego palcami.
- Nie wiedziałam, czy zechcesz dzisiaj iść na spacer. Dałam ci wczoraj
wiele do myślenia.
- Więcej, niż zdajesz sobie sprawę. - Nabrał głęboko powietrza. - Nie
chcę iść na spacer. Może pózniej. Chciałbym, żebyś do mnie weszła. Tam są...
jest tam coś, co chciałbym ci pokazać.
125
S
R
Audra zmarszczyła brwi, ale w końcu z nim poszła. Seth uświadomił
sobie, że mu ufała, i znów poczuł się największym draniem.
Kiedy znalezli się w kuchni, odwaga zaczęła go opuszczać. Wziął Audrę
w ramiona. Potrzebował chwili, nim zdejmie maskę. Pochylił głowę i zaczął
całować Audrę, zapisując sobie w pamięci smak jej ust. Potem oparł czoło o jej
czoło.
- Seth - szepnęła.
Jego imię zabrzmiało jak oskarżenie. Odsunął się i ujął w dłonie twarz,
która tak go urzekła.
- Bardzo przepraszam, Audra.
Oczywiście, zle go zrozumiała.
- Wszystko w porządku, naprawdę. Powiedziałam ci wczoraj, że sporo się
tego nazbierało. Cieszę się jednak, że wierzysz w moją przemianę.
- Wierzę. Jesteś wyjątkowa i odważna. Podziwiam cię. Mam nadzieję, że
w to nie zwątpisz, kiedy... powiem, co mam do powiedzenia.
- O co chodzi?
Chciał zacząć od rozmowy, przedstawić jej tło, ale w końcu pozwolił
zdjęciom mówić za siebie. Wskazał na stół, gdzie leżały fotografie, kilka
dziesiątków barwnych dowodów jego zdrady ułożonych chronologicznie.
- Więc wreszcie pokażesz mi swoje prace?
- Tak.
Rzecz jasna Seth wiedział, że Audra nie po raz pierwszy ujrzy zdjęcia,
które zrobił jako Scott Smithfield. Wstrzymał oddech.
Audra podeszła do stołu i z uśmiechem wzięła jedno ze zdjęć, na którym
pochylała się nad pękiem kwiatów w lesie.
Zrobił je podczas pierwszego spaceru, kiedy szedł jej śladem, nie znając
jej celu. Zwietnie uchwycił wyraz zachwytu na jej twarzy.
126
S
R
- Och, Seth. Masz dobre oko. Zrobię sobie kopię. - Przeniosła wzrok na
stół. - I tego też. - Sięgnęła po zdjęcie, na którym wrzucała kamienie do
jeziora.
Ale potem jej wzrok prześliznął się na kolejne prace Setha i wtedy
ściągnęła brwi.
- Skąd je masz?
Wzięła do ręki fotografię, która pokazywała ją, jak wychodzi z nocnego
klubu w Los Angeles. Wydawało się, że minęły wieki, odkąd Seth po raz
ostatni widział ją w mini i skąpym topie, z rozjaśnionymi, prawie białymi
włosami. Do tego ciężki makijaż i rozmazana kredka do oczu. Pokazywała
język policjantowi, który wsuwał bilet parkingowy pod wycieraczkę jej
samochodu z opuszczanym dachem.
- Skąd to masz? - powtórzyła, podnosząc głos.
- Ja je zrobiłem. - Głos mu się załamał. - Ja je zrobiłem, i setki
podobnych. Z tego żyję.
Audra pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Ale to znaczy... to znaczy, że...
- Od początku wiedziałem, kim jesteś - wtrącił. - To nie przypadek, że
przyjechałem na wyspę. Po ataku twojego pasierba śledziłem cię.
Wróciła wzrokiem do zdjęć, po czym spojrzała mu w oczy. W jej oczach
widział ogromne zdumienie.
- Mój Boże. To ty! Scott Smithfiled!
%7łałował, że nie może zaprzeczyć. Nie chciał być dłużej tym
wyrachowanym draniem. Ale w ciągu kilku minionych tygodni, obserwując
Audrę, nauczył się przynajmniej jednego - jeśli człowiek chce uwolnić się od
przeszłości, najpierw musi się z nią zmierzyć.
127
S
R
- Naprawdę nazywam się Seth Ridley, ale pracuję pod pseudonimem
Scott Smithfield.
- I robisz zdjęcia dla tabloidów. - Jęknęła, łzy przesłoniły jej wzrok. -
Przyjechałeś tutaj, żeby mnie fotografować.
Znów skinął głową.
- Tak. Przyjechałem tutaj, żeby mieć zdjęcia, jakich nikt inny nie
zdobędzie, zdjęcia i informacje, które pewien człowiek ma wykorzystać w
książce. Obiecałem, że dostanie ode mnie coś wyjątkowego.
Azy spływały po jej policzkach, ale odezwała się silnym głosem:
- I zdobyłeś to, czego chciałeś?
Potrząsnął głową.
- Nie? - Szeroko otworzyła oczy. - To dziwne. Zawsze byłam
wdzięcznym obiektem.
- Tak, byłaś. Przepraszam, Audra. - Wyciągnął do niej rękę, ale ona się
odsunęła.
- Myślałam, że ja... że ty... - Zamknęła oczy. - Boże, nie do wiary, jaka ze
mnie idiotka. Pewnie wczoraj, jak opowiadałam ci swoje życie, śmiałeś się w
duchu. Znasz to wszystko doskonale.
- Nie. Przed przyjazdem na wyspę zdawało mi się, że wiem o tobie
wszystko. Potem spędziłem z tobą jakiś czas i przekonałem się, że wcale cię
takiej nie znam.
- Nowej i udoskonalonej - rzekła cicho. Uniosła rękę do gardła. - W
Kalifornii, kiedy syn Henry'ego chciał mnie udusić, to ty uratowałeś mi życie.
Seth przytaknął, świadom, że żaden z niego bohater.
- Zrobiłem też wszystko, co mogłem, żeby je zniszczyć. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •