[ Pobierz całość w formacie PDF ]

były chude jak szczapa, wynędzniałe i niewiele większe od
kuca.
- Czy któreś z tych zwierząt to byk?
- Pewnie tak, ale żaden z nich nie jest bykiem z buszu. Byk
z buszu to zdziczały bawół wodny.
Spojrzała z powątpiewaniem na piaszczystą, suchą okolicę.
- Wodny?
- W okolicach Darwin spada rocznie przynajmniej sto
pięćdziesiąt centymetrów deszczu. Większość w ciągu czterech
miesięcy, w porze monsunów. Wtedy robi się bardzo mokro.
- Ponad trzydzieści pięć centymetrów w ciągu jednego
miesiąca?
- W styczniu więcej, a w innych miesiącach pory
deszczowej mniej. Właśnie wtedy wszystkie te przerywane linie,
które widziałaś na mapie, zmieniają się w wielkie, błotniste
rzeki, a każde zagłębienie w ziemi wypełnia się wodą. Brody
stają się nieprzejezdne, a te kilka mostów, które tu
wybudowano, zalewa woda. Nie utwardzone drogi i ścieżki
robią się bezużyteczne. -Cole patrzył przez trzy sekundy we
wsteczne lusterko, a potem zwrócił wzrok na drogę.
- Skoro jest tyle wody, dlaczego nie buduje się tam, żeby
wystarczyło jej na cały rok? -zapytała Erin. -Na nawodnionych
terenach wyrosłaby przynajmniej trawa dla tego biednego bydła.
- W tych rejonach nie da się budować tam. Jest zbyt
płasko.
Nawet gdyby udało się wykopać sztuczny zbiornik, gleba jest
zbyt porowata. Woda wsiąkłaby w ziemię i zniknęła. -Mówiąc
to, Cole zerknął w boczne lusterko i zaczął stopniowo
przyśpieszać. Miał nadzieję, że Erin nic nie zauważy. -Spójrz na
mapę -ciągnął. -Fitzroy i Lennard to nie są w zasadzie rzeki,
tylko kanały odpływowe, odprowadzające wodę z zalanych
terenów. Dopiero w porze deszczowej wypełniają się wodą.
Przez resztę roku to tylko szereg niewielkich zbiorników
wodnych, nie szerszych niż rzut kamieniem. -Erin spojrzała na
niego zdziwiona. -To prawda -zapewnił ją. -Sawannowy
krajobraz Kimberley to tylko pozory. W ciągu, dnia organizm
potrzebuje tu około czterech i pół litra wody, nawet jeśli cały
czas siedziałabyś w cieniu. Ta kraina zabija prawie tak szybko,
jak klasyczna piaszczysta pustynia w typie Sahary. Może nawet
szybciej, ponieważ nie każdy wierzy, że coś takiego może go tu
spotkać. Ja w to wierzę. Ten klimat pokonał już wielu.
Erin odwróciła głowę i spojrzała na przesuwające się za
oknem bezludzie. Spróbowała sobie wyobrazić te hektolitry
wody, jakie przez całe tygodnie leją się tutaj z nieba w porze
deszczowej.
- Co się dzieje z całą tą wodą? -zapytała w końcu.
Cole zmarszczył czoło, spojrzał w boczne lusterko, a
wsteczne przytrzymał dłonią, żeby przestało wibrować.
Zobaczył wyrazniejszy obraz i nie miał już żadnych
wątpliwości. Ktoś za nimi jechał, utrzymując to samo tempo
jazdy. Mocniej wcisnął pedał gazu.
- Część wody wyparowuje. Większość wsiąka w podłoże i
wolno przecieka do morza przez formacje skalne, które chłoną
wodę jak gąbka. Takimi skałami są wapień i piaskowiec.
Erin przypomniała sobie mapy z Blackwing, którym tak
długo się przyglądała.
- Te niebieskie krzyżyki na mapie, którą mi kiedyś
pokazałeś, to był wapień, prawda?
Cole skinął głową i jeszcze raz spojrzał w lusterka.
Odległość między dwoma pojazdami się nie zmieniła.
Niewyrazny obłok pyłu w dali za nimi przyśpieszył wkrótce po
tym, jak oni zwiększyli prędkość. Teraz Cole nieznacznie
zwolnił.
- Wąwóz Windjana to pradawna rafa koralowa -oznajmił.
- Góry Oskar to morski wapień. To wszystko powstało z
prehistorycznych raf, a dowodzą tego skamieliny. -Ale mimo to
nie ma tam wody?
- Czasami spotyka się zródła lub przecieki, w miejscach
gdzie pękła warstwa wapienia. Woda, która się pojawia, jest
zdatna do picia i liczy sobie tysiące lat.
- A czy brak zródeł oznacza, że pod wapieniem nie ma
wody?
- Niekoniecznie. Jeśli teren i warunki są odpowiednie,
woda wymywa kanały w wapieniu i przedostaje się nimi głębiej
pod ziemię. Powstają podziemne rzeki, płynące w twardej skale.
Właśnie tak powstały jaskinie Carlsbad w Nowym Meksyku.
- Myślisz, że takie jaskinie jak Carlsbad istnieją w
Kimberley i jak diamenty Abe'a czekają na swojego odkrywcę?
Cole usłyszał podniecenie w głosie Erin i stłumił uśmiech.
- To mało prawdopodobne. Jaskinie to ulotne zjawisko.
Większość z nich nie jest w stanie przetrwać dłużej niż sześć
milionów lat.
- Tak krótko? Jejku, to może lepiej się pośpieszmy.
Spojrzał na poważną minę Erin i roześmiał się mimo
obezwładniającego, znienawidzonego upału oraz podążającego
za nimi samochodu.
- W skali ludzkiej jaskinie są wieczne, ale w porównaniu z
diamentami żyją krótko jak jętki. Możliwe, że te kamyki, które
trzymasz schowane w pasku wokół talii, są najstarszą rzeczą na
ziemi.
Erin rozwarła oczy ze zdumienia.
- Co takiego?
- To długa historia. -Cole zerknął w lusterko.
- A przed nami długa droga -odparła ze śmiechem .
Widząc uśmiech na twarzy Erin, Cole żałował, że nie są w
tej chwili gdzie indziej; gdziekolwiek, byle w bezpiecznym
miejscu. Tutaj na pewno nie było bezpiecznie. Jadący za nimi
samochód zmieniał prędkość za każdym razem, kiedy robił to
Blackburn. Ktokolwiek siedział za jego kierownicą, nie chciał
się z nimi zrównać ani ich wyprzedzić. Być może to zwykły
podróżny, który odruchowo utrzymuje równy dystans od
jadącego przed nim pojazdu, a być może ktoś wiele grozniejszy.
Jakkolwiek było, Cole nie mógł w żaden sposób zgubić
intruza. Przez następne pięćdziesiąt kilometrów nie było przed
nimi żadnych bocznych dróg. Oba pojazdy musiały podążać w
tym samym kierunku.
Rozdział dwudziesty
Cole popatrzył w lusterko, a potem szybko zerknął na Erin,
obawiając się, że dziewczyna zauważyła jego niepokój. Nie było
sensu mówić jej o śledzącym ich samochodzie. Napięcie i
zdenerwowanie zmęczyłyby ją jeszcze szybciej niż okrutny
klimat.
Droga zaczęła biec nieco pod górę. Cole wiedział, że za
dziesięć minut dotrą do okolic poprzecinanych długimi,
łagodnymi wzniesieniami. Potem dojadą do rozwidlenia.
Mniejsza odnoga prowadzi do wąwozu Windjana, główna droga
biegnie w kierunku Gór Króla Leopolda i kończy się w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •