[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie mogąc pohamować gościnności pani Otylii, siadł przy stole
i odczekał, aż ona sama wejdzie do pokoju z tacą. Kiedy już nalała
mu herbatę i skłoniła do skosztowania biszkoptu, zaczął:
 Przyszedłem do pani z prośbą. Chodzi o moją córkę.
Prawdopodobnie w przyszłym tygodniu wyjadę na jakiś czas do
Rau, do majątku mojej kuzynki. Dorota zostanie w mieście sama.
Nie mamy tu bliższej rodziny. I w związku z tym chciałbym
prosić, żeby pani zechciała poświęcić jej nieco uwagi.
 Z największą przyjemnością! Bardzo polubiłam pannę
Dorotę. To bardzo miła i mądra młoda dama. I w dodatku ma dryg
do gotowania.  To stwierdzenie zabrzmiało jak najlepsza
rekomendacja.
Pan Belenburg uśmiechnął się:  Jestem pani bardzo wdzięczny
za nauki, jakie moja córka u pani pobiera. Już próbowałem
rezultatów i bardzo mi smakowały.
Pani Otylia, zadowolona, poprawiła się na krześle.
 Niech pan hrabia poczeka jeszcze parę miesięcy. Zobaczy
pan, że pana córka będzie mogła sama wydawać przyjęcia.
 Na razie na to się nie zanosi, ale nigdy nic nie wiadomo,
prawda? Ja chciałbym zostawić pani mój adres z serdeczną
prośbą, aby mnie pani natychmiast powiadomiła, gdyby uznała
pani, że Dorota może mnie potrzebować. W razie choroby albo
jakiegoś kłopotu...
 Może pan hrabia być spokojny. Zatroszczę się o pańską
córkę, a gdyby, nie daj Boże, coś było nie tak, to natychmiast
wyślę list albo depeszę.
Starszemu panu spadł kamień z serca. Teraz mógł spokojnie
skorzystać z zaproszenia kuzynki Herminy.
***
Kiedy w sobotę Dorota weszła do biura pana Bergera, zastała
go w stanie wielkiego wzburzenia. Na jego biurku leżał niedbale
rzucony bukiecik fiołków. Widok znajomych kwiatów pobudził
serce dziewczyny do szybszego rytmu. Jej szef wycelował w
niewinne kwiaty oskarżycielki palec.
 Chciałbym panią ostrzec  powiedział.  Koło naszego sklepu
kręci się podejrzany człowiek. Widziałem go już w zeszłym
tygodniu. Udaje, że zaleca się do Irmy, a tak naprawdę to pewnie
chce prześledzić moje zabezpieczenia antywłamaniowe. Jeśli pani
zobaczy, że on kręci się w pobliżu sklepu, proszę zaraz dać mi
znać brzęczkiem, a ją wezwę posterunkowego, żeby go
wylegitymował. W gazetach pełno jest sprawozdań z różnych
napadów. Musimy być czujni!
 A jak on wygląda?  zapytała struchlała dziewczyna.
 Dość wysoki, chodzi w prochowcu i kapeluszu, ciemne
włosy, jasne oczy.
O, Boże! Czyżby to był jej nieznajomy? Więc to nie o nią mu
chodziło, tylko o sejf pana Bergera? A te kwiaty to miał być tylko
kamuflaż?
Skinęła głową szefowi i poszła do sklepu. Irma powitała ją
łobuzerskim przymrużeniem oka.
 Stary znowu dostał fioła na punkcie włamywaczy. Co jakiś
czas urządza takie historie i każe legitymować różnych facetów.
Chociaż raz, nie powiem, chyba zdybał jakiegoś niebieskiego
ptaszka, bo policjant powiedział mu potem, że tamten był na liście
poszukiwanych przez Interpol. A pani to wygląda, jakby zobaczyła
ducha. Tak panią wystraszył?
To nie ducha zobaczyła Dorota przez szybę wystawy, tylko
Maksa Sieferta, który kłaniał jej się, trzymając kapelusz przy
piersi.
Powinna teraz nacisnąć brzęczyk, ale nie może ruszyć ręką.
Przez chwilę bezradnie patrzyła na uśmiechniętą, przystojną
męską twarz, a potem odwróciła się i jak automat poszła do
pokoiku na zapleczu. Tam przetarła twarz zimną wodą i
poczekała, aż jej się oddech uspokoi. Kiedy wróciła do sklepu,
przed wystawą nie było już nikogo.
Dziewczyna sama nie wiedziała, jak dotrwała do końca pracy.
Na szczęście tego dnia ruch był niewielki; kiedy tylko pan Berger
dał sygnał do zamknięcia sklepu, oddała mu klucze i prawie
wybiegła z bramy.
Prosto na uśmiechniętego Hansa Lebrotta.
 Pomyślałem sobie  powiedział kłaniając się  że może mnie
pani nie przepędzi, jeśli zaproponuję jej odwiezienie do domu.
Nawet nie śmiem dziś namawiać panią na spacer; za to jutro po
koncercie może wybierzemy się gdzieś?
Tym razem Dorota nie wahała się.
 To miło z pana strony, dziękuję  odrzekła podchodząc do
auta.  Chętnie skorzystam z pana uprzejmości, bo śpieszę się do
domu. A co do jutrzejszego dnia, to zobaczymy.
Hans pomyślał z zadowoleniem, że może sobie zapisać dwa
punkty: żadna z jego propozycji nie spotkała się z odmową.
Uradowany włączył silnik i ruszył. Jadąc pod znany sobie adres,
zapytał, o której może przyjechać nazajutrz.
 Jak panu wygodnie; my się dostosujemy.
 Będę czekał pod bramą na pół godziny przed rozpoczęciem
koncertu. Odpowiada to pani?
 Jak najbardziej. A teraz dziękuję i do widzenia.
Podała mu rękę i czym prędzej wysiadła z auta. Zanim zdążył
okrążyć samochód, by otworzyć jej drzwiczki, już zniknęła w
bramie.
Biegła po dwa stopnie, aż na trzecim piętrze przystanęła. Musi
się opanować; ojciec nie może jej zobaczyć w stanie takiego
wzburzenia. Ale jeżeli to prawda, jeżeli pan Berger miał rację, to...
Rozpłakała się, przytulając głowę do muru. Nagromadzone
przez cały dzień emocje musiały wreszcie znalezć ujście.
Po chwili poczuła na ramieniu delikatne dotknięcie.
 Co ci jest? Czemu płaczesz?
Zza ramienia szlochającej dziewczyny wysunęła się ręka
trzymająca czystą chusteczkę do nosa. Dorota odwróciła się i
napotkała współczujące spojrzenie orzechowych, nieco zbyt
mocno umalowanych oczu. Zuzanna wciągnęła ją do swego
mieszkanka i posadziła na chwiejącym się fotelu, zabierając z
niego przedtem rozłożoną sukienkę.
 Siadaj. Zaraz dam ci wody.
Po chwili Dorota wypiła łyk zimnej wody, a Zuza przysiadła na
krześle obok niej. Poczekała, aż dziewczyna się uspokoi i zapytała
cicho:
 To przez faceta, co?
Dorota spuściła głowę, nic nie mówiąc. Zuza pokiwała
domyślnie głową.
 Oni wszyscy są jednakowi. Najpierw miłe słówka, obiecanki-
cacanki, a potem radz sobie sama, adiu Fruziu, śpieszę się na
pociąg. A ten twój co ci zrobił?
 Nic...  westchnęła żałośnie Dorota.  To ja się pomyliłam.
Wzięłam go za kogoś innego.  Tu znowu łzy zaszkliły jej oczy.
 Każdy z nich udaje kogoś innego  prychnęła Zuza.  Stary
udaje młodzika, gołodupiec  bogacza, cwaniak udaje naiwniaka i
tak dalej. A ten kogo udawał? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •