[ Pobierz całość w formacie PDF ]

miało głęboko zranić.
- Nie miałam pojęcia, że ta meksykańska knajpka jeszcze istnieje -
zdumiała się Nancy tego samego wieczoru.
Znajdowały się w niewielkiej restauracji, stylizowanej na hacjendę.
Wnętrze oświetlały stojące na stołach świece i kinkiety z giętego metalu,
wiszące na ścianach. Sufit lada chwila mógł runąć klientom na głowę, ale
jedzenie było znakomite.
- Dawno powinni to zamknąć - roześmiała się Nancy.
- Powinni - zgodziła się Temple - jednak nigdzie tak dobrze nie
karmią.
Nancy przejrzała kartę i uśmiechnęła się szeroko.
135
R S
- No to wcinajmy.
- Jestem gotowa
- Wybieram tortillę z podsmażaną fasolą i ryżem. Trzy sztuki. -
Nancy odłożyła na bok kartę dań.
- Dla mnie to samo. - Temple miała nadzieję, że znajdzie w domowej
apteczce jakieś środki na wątrobę.
- Zwietnie wyglądasz. - Nancy uważnie przyjrzała się przyjaciółce. -
Jest na horyzoncie jakiś ciekawy facet?
Temple z uśmiechem pokręciła głową.
- Ja poznałam... O rany! - Nancy wyprostowała się nagle. - To
niemożliwe! Przecież to Craig.
Wstała z miejsca, by zwrócić na siebie uwagę dawnego kochanka.
Temple pragnęła zapaść się pod ziemię. Wystawiała biednego przyjaciela
jak owcę na rzez.
- Craig! Chodz tutaj! - krzyczała Nancy. - Nawet mi się nie śniło, że
mogę ot, tak go spotkać.
Temple doskonale wiedziała, że w każdy piątkowy wieczór
przyjaciel wpada tu na kolację. Kiedy Craig podszedł do nich, unikała jego
spojrzenia jak ognia.
- Co za niespodzianka. Nancy... - zamilkł na chwilę, przeszywając
wzrokiem swoją przyjaciółkę - i Temple.
- Ale spotkanie - mruknęła winowajczyni.
Sięgnęła po placuszek, zanurzyła go w ostrym sosie i ugryzła
kawałek. Zapiekło jak diabli, więc czym prędzej wypiła potężny łyk wody.
Craig wyraznie był zażenowany całą sytuacją, tymczasem Nancy
bardzo się cieszyła ze spotkania.
- Nie do wiary! Tak dawno cię nie widziałam - ćwierkotała.
136
R S
- Minęło chyba z pięć lat? - Craig uśmiechnął się lekko. Temple
zerknęła na niego ukradkiem i zobaczyła, jak nieznacznie zaciska usta.
- Pewnie się z kimś umówiłeś - ciągnęła Nancy - ale zostań z nami
przez chwilę, zgoda? Dowiadywałam się o ciebie u Temple.
- Naprawdę? - Craig odsunął krzesło i usiadł przy stole.
- Zwietnie wyglądasz. - W oczach Nancy lśnił niekłamany podziw. -
Jak ci leci?
- Dobrze. A tobie?
- Wspaniale. - Nancy ścisnęła Craiga za ramię. - Tak się cieszę, że
wpadliśmy na siebie.
- Doprawdy? - Craig spojrzał w tym momencie na Temple.
- Jasne. - Nancy przysunęła się bliżej. - Chciałabym cię przeprosić.
- Przeprosić? - zdziwił się Craig.
- Właśnie. Wiesz, jaka byłam przygnębiona, kiedy Craig zerwał
naszą znajomość - zwróciła się do Temple.
Teraz oboje poczuli się nieswojo. Temple miała nadzieję, że Nancy
nie urządzi sceny. Nie powinna zmarnować powtórnej szansy odnowienia
stosunków z dawnym ukochanym.
- Nie wiesz jednak, jak upiornie się wtedy zachowałam - ciągnęła
Nancy.
- To nie moja sprawa - mruknęła Temple.
- Nancy - ostrzegł Craig - nie warto wracać do...
- Naprawdę mi na tym zależy. Dręczą mnie wyrzuty sumienia z
powodu tych głupich rzeczy, które narobiłam.
- Na przykład? - spytała Temple.
- Opryskałam mu meble śmierdzącym sprayem... - Nancy wzruszyła
ramionami. - Wydało mi się to adekwatne do tego, co mi zrobił i jak się
137
R S
wtedy czułam. - Uśmiechnęła się. - Ale to nie uleczyło mojej zranionej
dumy, więc rozgniotłam banany w kabinie jego samochodu. Nieco
pomogło - przyznała.
- Temperatura w moim fordzie dochodziła do pięćdziesięciu stopni! -
krzyknął Craig.
- Wiem o tym. W przeciwnym razie po co miałabym rozgniatać
banany? Zemsta to zemsta, nawet jeśli głupia.
Temple nie wiedziała, co powiedzieć. Craig omijał ją wzrokiem. Nie
miała pojęcia, że zerwanie ich przyjaciół odbyło się w tak nieelegancki
sposób. Craig nie powiedział na ten temat ani słowa.
- Byłam potwornie wściekła - opowiadała Nancy. - Ciągle wy-
dzwaniałam do ciebie, bo nie umiałam cię puścić. Teraz wiem, że miałeś
rację. Nasz związek był bez szans i jestem ci wdzięczna, że potrafiłeś to
przewidzieć.
- Mam nadzieję, że naprawdę tak uważasz, Nancy. - Craig popatrzył
jej głęboko w oczy.
- Naprawdę, przysięgam. Powiedziałabym ci to wcześniej, ale byłam
pewna, że nie zechcesz mnie widzieć.
- Nancy, podczas każdej rozmowy pytałaś o niego... - Temple była
wyraznie zdziwiona. - Jakbyś ciągle go kochała. Słyszałam to w twoim
głosie.
- Pewnie masz rację. - Nancy roześmiała się szczerze i popatrzyła na
Craiga - Zawsze w jakiś sposób będę cię kochać, lotniku, ale czas nie
stanął dla mnie w miejscu. Moje życie jest tak pełne, że nie rozpaczam nad
straconą miłością. Zmądrzałam, Craig. Dzięki tobie w końcu dorosłam.
Miałeś odwagę zerwać znajomość, która do niczego dobrego by nie
138
R S [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •