[ Pobierz całość w formacie PDF ]

własnym ciepłem?
Zach namiętnie popatrzył na Dizzy.
- Wiesz, myślę, że niezle damy sobie radę przez chwilę - mruknął
podniecony.
- Dłużej niż przez chwilę - dodała równie namiętnie Dizzy i ujęła go za
ramię.
- Wynoście się stąd, zanim podpalicie moje biuro! - krzyknął David,
śmiejąc się z całego serca, gdy wychodzili z pokoju wpatrzeni tylko w siebie.
Dizzy bez wahania szła z Zachem, bez reszty zawierzając mu całą swą
przyszłość i przeszłość.
On zaś tulił ją mocno do swego boku i tak szli do windy.
- Przypomniałem sobie jeszcze coś, czego dowiedziałem się o tobie w
ciągu kilku dni, gdy cię poznałem - mruknął do jej ucha, gdy drzwi windy
otworzyły się przed nimi bezszelestnie.
- Co takiego? - Dizzy popatrzyła na niego rozjaśnionymi oczami.
- A to! - Chwycił ją mocno w ramiona przytulając do swego ciała, tak
jakby chciał w sobie odcisnąć jej kształt, a ruch ten doskonale pasował do jej
126
R S
wyobrażeń o greckim bogu. - Dowiedziałem się... - jego wargi powędrowały w
kierunku koniuszków jej ucha.
- Dowiedziałem się, że podniecasz mnie tak, że zupełnie tracę
świadomość. Nie było ani jednej chwili, w której nie chciałem kochać się z tobą.
I wiem, że będę tak czuł do końca życia - powiedział to poważnie patrząc jej
prosto w oczy.
Dizzy zarzuciła mu ramiona na szyję.
- Kocham cię - powiedziała, a w głosie jej brzmiało prawdziwe uczucie.
Drzwi windy zamknęły się za nimi i bezszelestnie zjechali na dół.
Po jej ekstatycznym wyznaniu zapadła pełna harmonii cisza, a potem
słychać było jak mruczą łagodnie niczym koty.
- A kto to jest Henry?
Dizzy nie wytrzymała i zaczęła się śmiać jak szalona.
- Trzeba nauczyć rozumu tę młodą damę - oświadczył Zach, gdy wyszli z
budynku i szli, by zatrzymać taksówkę.
- Tak właśnie myślałam. - Dizzy uśmiechnęła się tajemniczo.
- Do czego zmierzasz? - zapytał niepewnie Zach i popatrzył na nią
podejrzliwie.
- Do niczego - oświadczyła niewinnie. - Na razie - dodała.
- Tego się właśnie obawiałem. - Wyglądał, jakby chciał się rozkoszować
każdą taką chwilą do końca swego życia. - Czy sądzisz, że moglibyśmy zrobić
sobie parę miesięcy urlopu, zanim dasz nauczkę Christi? - zapytał.
- Oczywiście! - popatrzyła na niego niewinnie szeroko otwartymi oczami.
- Mam przecież do zrobienia nową okładkę Claudii Laurence. Muszę się nią
zająć!
- Do  zajmowania się" masz mnie - odwarknął żartobliwie Zach, udając
dzikusa.
Te żarty były tą stroną wspólnego życia kobiety i mężczyzny, której
Dizzy nigdy nie doświadczyła, Z rodzinnego domu pamiętała jedynie kłótnie
127
R S
rodziców lub długie okresy, kiedy w ogóle ze sobą nie rozmawiali, toteż znała
tylko żarty z Christi. Ale flirt z Zachem zupełnie tego nie przypominał.
Ich śmiech zamilkł, gdy przybyli do jej studia. Zach wziął ją w ramiona i
kochał się z nią tak namiętnie, że gdy osiągnęli wspólnie całkowite spełnienie,
po jej policzkach spłynęły łzy. Chwila ta była tak dojmująco piękna, że Dizzy
marzyła, by nigdy nie miała końca.
Nawet wtedy gdy już skończył się ból rozkoszy, pozostała między nimi
silna więz i Dizzy poznała, co znaczy jedność z Zachem, jedność, która otaczała
ją i chroniła.
Nie było jej już trudno mówić o swoich rodzicach, o dzieciństwie. Zach
leżał obok niej na wąskim łóżku. Wiedziała, że był wściekły słysząc o
cierpieniach, jakie wyrządzili jej rodzice.
Nie patrzyła mu w oczy, gdy powiedziała, że ojciec nigdy jej nie chciał,
od czasu gdy odeszła od nich matka, i nie mogła już dłużej tego znieść. Drżała
lekko, gdy przypominała sobie, jak oszołomiona była zniknięciem matki.
Błagała ojca, by powiedział jej, dokąd matka poszła. Jego odpowiedz
ograniczała się do wysyłania córki do jej pokoju - samej, bez towarzystwa - i
karania jej głodem do końca dnia. Ciemne cienie Knollsley Hall nabierały
przerażających proporcji w oczach małej dziewczynki, płaczącej w samotności
za matką, która jej nie chciała, i za ojcem, który nie mógł jej pokochać.
- Potwór! - wybuchnął z wściekłością Zach. - Nic dziwnego, że obraz
Knollsley Hall przyprawił cię o drżenie! A ta mała dziewczynka w Zagubionym
dziecku, to ty, prawda? - uświadomił sobie z bolesnym jękiem.
- Myślę - Dizzy przytaknęła skinieniem głowy - że jest to przypisywanie
mojej matce uczuć, których nie znała. Zawsze uważałam, że ten obraz to
autoportret, jej sposób wyrażenia swego nieszczęścia z moim ojcem, tego
uprzywilejowanego więzienia, w którym czuła się zamknięta. Mamy ten sam
128
R S
koloryt i tak samo rozwiane włosy - powiedziała, starając się złagodzić napięcie,
a Zach tulił ją mocno w swych ramionach. Pogłaskał ją czule po włosach.
- Kocham twoje włosy - pocałował ją w jedwabistą miękkość.
- Wiesz - uśmiechnęła się niepewnie - moja matka nigdy nie starała się
zobaczyć mnie po tym, jak uciekła od ojca. Nic nie obchodziło ją to, że
zostawiła mnie z potworem, którego poślubiła i z którym nie mogła wytrzymać -
dodała gorzko.
Zach oddychał nerwowo dotykając jej policzka.
- Powiedz, co jeszcze ci robił! - pytał zdenerwowany.
Wspominała ze łzami, jak za każdym razem, gdy pytała ojca o powrót
matki do domu, spotykał ją ten sam przerażający los. W końcu ze strachu
przestała nawet matkę wspominać. Bała się samotności i zamknięcia w pokoju, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •