[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pomocy Uchodzcom Palestyńskim w Gazie i na Zachodnim Brzegu. Domagają się, by
uwolniono ciebie w zamian za jego wypuszczenie.
- Jeśli taka jest wola Allaha.
- Bassam, musimy odszukać naszego przyjaciela.
- Pozostawiono jakąś ulotkę?
Omar Jussef przytaknął.
- Brygady Saladyna przyznały się w niej do porwania.
Odwan spojrzał na posiniaczoną głowę Omara Jussefa i spuchnięty nos Cree.
- Przykro mi, że wam wyrządzili krzywdę. Tak było, wujku?
- Nic się nie stało. Jak możemy dotrzeć do naszego przyjaciela?
- Musielibyście zobaczyć się z Abu Dżamalem.
Omar Jussef wzruszył ramionami.
- To dowódca Brygad Saladyna w Rafah - wyjaśnił Odwan.
- Jak możemy do niego dotrzeć?
- Nie wydaje mi się, by chciał się z wami spotkać, chyba że udałoby wam się go
przekonać, że możecie dobić targu w mojej sprawie.
- Jakiego targu?
- A jak myślisz? %7łeby mnie stąd wyciągnąć.
- Ale generał Hussajni cię nie uwolni.
Tym razem to Odwan wzruszył ramionami.
Omar Jussef stłumił uczucie frustracji. Musiał ustalić z Odwanem podstawowe fakty.
- Co się stało, kiedy porucznik Salah próbował cię aresztować?
- Szukacie swojego przyjaciela czy mnie przesłuchujecie?
- Może uda nam się ustalić, co tak naprawdę się wydarzyło, a wtedy moglibyśmy
przekonać generała Hussajniego, że jesteś niewinny.
- Jestem niewinny - odparł podniesionym głosem Odwan i zakaszlał chrapliwie.
- Może przy naszej pomocy zdołasz to udowodnić.
- Myślisz, że to się na cokolwiek przyda? Nie potrzebowali dowodu, żeby wsadzić
mnie do tej dziury. Albo powiesić za nadgarstki przed urządzeniem wentylacyjnym i trzymać
tak przez cały wczorajszy dzień.
- Bassam, możemy uwolnić naszego przyjaciela tylko w jeden sposób - dowodząc, że
nie zabiłeś Salaha. Jeśli ONZ ustali, że jesteś niewinny, generał Hussajni będzie musiał to
zaakceptować, zwłaszcza kiedy przekażemy mu imię sprawcy.
Odwan zamknął oczy i złączył duże dłonie.
- Bracie Abu...?
- Abu Ramizie.
- Abu Ramizie, wierzę, że życie i śmierć są w rękach Allaha. Jeśli muszę umrzeć, nikt
mnie nie ocali.
- Sprawiedliwość też jest w rękach Allaha.
- Nie w Gazie - odparł Odwan, po czym wybuchnął śmiechem i klepnął Omara Jussefa
w kolano.
To prosty człowiek, ale nie głupi, pomyślał Omar. Postanowił rozgniewać Odwana i
tym samym sprowokować go do mówienia.
- Dlaczego zabiłeś porucznika Salaha?
- Nie zabiłem go, mówiłem już.
- Gdybyś był niewinny, powiedziałbyś nam, co się stało. Co ukrywasz?
- Myślisz, że próbuję kogoś osłaniać?
- A jaki masz powód, żeby milczeć? Jeśli uważasz, że i tak umrzesz, niech Allah się
nad tobą zmiłuje, ale ja chcę ocalić swojego przyjaciela.
Odwan się nie poruszył. Omar Jussef nie chciał okazywać po sobie zniecierpliwienia.
Spróbował czegoś, co zabrzmiało idiotycznie, gdy tylko to powiedział:
- Kto wie, jeśli mój przyjaciel zostanie ocalony z pomocą muzułmanów, może
przejdzie na islam?
- Nawrócony na islam? - roześmiał się Odwan, na ile pozwalało mu zachrypnięte
gardło. - Myślisz, że złoży także podanie o palestyński paszport?
Omar Jussef był na siebie zły. Błędnie ocenił Odwana. Ten człowiek nie był tak
prosty, jak początkowo sądził. Frustracja wzięła nad nim górę; wyciągnął rękę do Cree.
- Pomóż mi wstać. Ten bękart nic dla nas nie zrobi. Chodzmy stąd.
Odwan położył dużą dłoń na ramieniu Omara Jussefa.
- Czekaj, wujku, czekaj. Proszę cię, uspokój się. Masz, łyknij trochę. - Podsunął mu
butelkę z mętną wodą.
Omar Jussef był poruszony tym smutnym objawem gościnności. Przełknął odrobinę
wody, która miała ołowiany smak.
- Dziękuję.
Odwan poruszył skrzyżowanymi nogami i podrapał się po plecach, a po jego twarzy
przemknął grymas bólu.
- Pojechałem na spotkanie z Salahem. Sprzedawał coś.
- Co?
- Coś, co nam ukradł.
- Brygadom Saladyna?
- Posłuchaj, wujku, lepiej, żebyś się w to nie mieszał.
Omar Jussef wychylił się do przodu.
- Wierz mi, już jestem w to zamieszany. Muszę znać prawdę.
Odwan zerknął na Cree.
- Skąd mam mieć pewność, że ten cudzoziemiec nie jest szpiegiem?
- Bo nie mówi po arabsku - odparł Omar Jussef. - Tak czy inaczej, wszyscy szpiedzy
w Gazie to Palestyńczycy.
Odwan zerknął na Samiego, który siedział odprężony przy drzwiach. Potem
uśmiechnął się szeroko.
- Cieszę się, że tu przyszedłeś, wujku. Niech Allah da siłę twojemu przyjacielowi ze
Szwecji i zaprowadzi go bezpiecznie do domu.
Omar Jussef przytaknął i uniósł wyczekująco brwi. Odwan westchnął.
- Załatwiliśmy dostawę pocisku. To prototyp. Został przemycony przez jeden z tuneli
pod granicą egipską. Salah go sprzedawał.
- Ale są już pociski w Gazie. Pociski Qassam.
- Chcieliśmy je zmodernizować. Zbudować bardziej niezawodny pocisk o większym
zasięgu.
- Co by wam dało zdobycie pojedynczego pocisku?
- Konstrukcja pocisku Qassam była oparta na prototypie północnokoreańskim, który
przemycono przez tunel kilka lat temu z pomocą Hezbollahu w Libanie. Tutejsi inżynierowie
posłużyli się nim, by zbudować setki własnych pocisków. Zamierzaliśmy zrobić to samo, tyle
że lepiej.
- Więc ten skradziony pocisk miał posłużyć do stworzenia arsenału zaawansowanej
broni?
- Abu Dżamal chciał go nazwać Saladynem I. Niezle brzmi, co? - Odwan wydawał się
dumny, jakby sam to wymyślił.
Omar Jussef skinął przytakująco głową.
- Ktoś ukradł pocisk podczas przesyłki tunelem - mówił dalej Odwan. - Musieli
przekupić jakiegoś zdrajcę w Brygadach i ten przekazał im plan. Zrobili zasadzkę na naszych
ludzi w chwili przejmowania pocisku. Zabili dwóch i go ukradli.
- To porucznik Salah ukradł pocisk?
Odwan przesunął językiem po wewnętrznej stronie policzka.
- W dzień po kradzieży Salah skontaktował się z Abu Dżamalem i powiedział mu, że
ma prototyp. Abu Dżamal kazał mi się spotkać z Salahem, by zyskać pewność, że mówi
prawdę. Gdyby tak było, Abu Dżamal zamierzał mu zapłacić.
- Dlaczego mielibyście płacić mu za coś, co wam ukradł?
- Zależało nam na tym, żeby jak najszybciej odzyskać pocisk. Z Salahem mogliśmy
się policzyć pózniej.
- Ile chciał Salah?
- Dwadzieścia tysięcy dolarów - to mnóstwo pieniędzy w Rafah. Spotkałem się więc z
Salahem na obrzeżach obozu dla uchodzców póznym wieczorem. To spokojne miejsce;
wokół stało kilka pustych budynków, niegdyś zbombardowanych. Zaparkowałem samochód i
podszedłem do dżipa, którym przyjechał Salah.
- Był sam?
- Tak. Poprosiłem go, żeby mi pokazał skrzynię z pociskiem. Powiedział, że jest
schowany gdzie indziej. Zaczęliśmy się o to kłócić, bo Abu Dżamal nie chciał przekazać
Salahowi pieniędzy, dopóki nie zobaczę pocisku. Ruszyłem w stronę swojego wozu, żeby
zadzwonić do Abu Dżamala. Salah szedł za mną, wygadując jakieś bzdury. Wtedy padł strzał.
Trafił Salaha tutaj. - Odwan poklepał się po piersi, która wydała głuchy dzwięk.
- Co zrobiłeś?
- Natychmiast pobiegłem do wozu i stamtąd odjechałem. Z tych opuszczonych
budynków padło jeszcze więcej strzałów. Ktoś próbował zabić także i mnie.
- Ilu zamachowców do ciebie strzelało?
- Tylko jeden. Huk dobiegał z tego samego miejsca, poza tym nie słyszałem innej
broni.
- Co zrobiłeś, jak już stamtąd odjechałeś?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Pokrewne
- Home
- 1020. Lindsay Yvonne Nieustajć ce pośźć danie
- C Hammond Light from the Spirit World
- Reichs Kathy Smiertelne decyzje
- Jedza Orzeszkowa
- Gini Koch Dotyk obcego rozdz.31 36, tłum nieoficjalne
- MilośĄ JesenskÄË & Robert LeśÂniakiewicz Tajemnica ksićÂśźycowej jaskini
- Regina Brett Bog nigdy nie mruga
- Ambulance Ship James White
- 06_Stosowanie jćÂzyka obcego w pracy biurowej
- ÂŚwinki morskie Beck Angela
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szkicerysunki.xlx.pl