[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zasięg ich wzroku.
Faree krzyknął i złapał się za głowę. Nagle jego umysł przeszył blask czy też trzask
obrazów i dzwięków, miejsc i osób, poczuł, jakby jego głowa miała się otworzyć, a on nie był
w stanie nic na to poradzić. Lord w podobny sposób zgiął się niemal wpół, jakby zatoczył się
od silnego ciosu i również zasłonił dłońmi uszy. Lady Maelen wciąż była nisko pochylona, z
twarzą ściągniętą w dziwacznym grymasie. Jej ciało było sztywne, jakby stawiało opór.
Było tak, jakby ruszył na nich cały świat cudzych myśli. Faree walczył, usiłując
wznieść w swym umyśle mur, za którym mogłoby znalezć schronienie to, co było nim
samym.
Spodziewał się przybycia zagniewanych Thassów lub im podobnych, nadchodzących
przez drzwi, tych, których lady Maelen wzywała śpiewem do obrony. Cały czas jednak
widział tylko ciemność pod ich stopami, gdzie nic się nie ruszało ani nie wspinało, by do nich
przyłączyć.
Mur! Myśleć o murze! Skrzydła Faree poruszyły się bez udziału świadomości i nagle
znalazł się w powietrzu - na nocnym niebie, ponad szczytem wieży. Te setki, tysiące myśli,
choć nieco przytłumione, wciąż go atakowały. Myślał o murze, barierze tak szczelnej, by nic
się przezeń nie przedostało. Gdy tak krążył na skrzydłach ponad wieżą, nie chcąc opuszczać
tych dwojga, którzy nie mieli możliwości podobnej ucieczki, wiedział, że strumień myśli traci
moc, że pozostała już z niego tylko strużka.
Lady Maelen wstała, lecz lord Krip pozostał skulony i kiwał głową na boki, jakby siła
tej burzy myśli uderzała go następującymi po sobie falami. Maelen wyciągnęła do przodu
lampę, która przeprowadziła ich przez górę. Jej światło przyciągnęło wspaniałość pierścienia,
aż powstała wielka kula ognia, z którą w wyciągniętej ręce zbliżyła się do otworu i zajrzała w
czeluść pod stopami.
Faree nie potrafił wyobrazić sobie, co tam ujrzała. Gdy obserwował jej przygotowania
do zejścia w tę otchłań, obniżył lot, zdecydowany pochwycić ją, nim zostanie pochłonięta
przez to kłębowisko komunikacji myślowej. Nie zdążył jednak i pomimo swego oporu znowu
znalazł się w zasięgu tego wiru. Obrona przed tym sprowadziła go na krawędz gzymsu, gdzie
potrząsając lordem Kripem, próbował nakłonić go do działania.
Wyglądało na to, że lord również znajdował się jeszcze w mocy niewidzialnego
sztormu, który rozpętali. Pojękiwał cicho, a gałki oczne tak powywracał, że widoczne były
tylko białka.
Gdyby Faree mógł udzwignąć ciało lorda, uniósłby go i odsunął od tych
niebezpiecznych, otwartych drzwi. Jednak mógł tylko stać przy nim i próbować tworzyć
własny myślowy obraz muru wzniesionego przeciwko tej fali.
Z otworu wydobyło się światło. Chłopiec stwierdził, że nie da rady tam wejść, nawet
ze spokojnym umysłem. Otwór nie był wystarczająco duży, by pomieścić jego skrzydła,
choćby nie wiadomo jak je zwijał. Lecz pozostawić lady Maelen samą w takim miejscu!
Niecierpliwie potrząsał lordem Kripem, aż tamten zaczął kiwać głową w przód i w tył. Wtedy
Faree poczuł, że lord zaczyna odzyskiwać świadomość i po chwili oczy mężczyzny
spoglądały na niego.
- Te& u.. .umysły - wyjąkał. - One są&
- Czy w takim miejscu może być wojsko? - zapytał Parce.
- Skąd to wszystko pochodzi?
- Wspomnienia, wszystkie myśli& całej rasy! - Lord Krip wyprostował się i Faree
puścił go.
- Ona poszła& tam na dół! Nie mogę iść za nią. Czy ty możesz? - spytał Faree.
- Nie teraz. Jeśli się rozluznię& zginę.
Obaj przyczołgali się do zapadni, pragnąc zobaczyć, co leży w dole. Czy ta fala
komunikacji myślowej, budowana przez pokolenia, mogła zostać tak nagle wyzwolona bez
żadnych konsekwencji, tego Faree nie wiedział, lecz czuł, że napór na jego mentalny mur był
mniejszy niż poprzednio. I teraz chłopiec widział.
Lady Maelen stała pod niską drabiną, a jej ciało otaczał blask świetlistej kuli& Może
to była jej broń.
Wokół niej były jakieś półki, pozostawiające niewielką przestrzeń tam, gdzie lady
znalazła wejście. Owe półki wypełnione były licznymi bryłami, które pulsowały barwami
tęczy rażącymi oczy niemal z taką siłą, z jaką fala komunikacji myślowej prawie stłumiła inne
ich zmysły. Szkarłat, jaskrawy pomarańcz, zieleń w pięciu lub sześciu ostrych odcieniach,
podobnie niebieski - od fioletu do purpury. To było wręcz niewiarygodne.
Ona po prostu tam stała. Jej głowa powoli przechylała się z boku na bok, twarz
wyglądała jak maska, w której nie poruszały się nawet oczy& jak u kogoś, kto idzie śpiąc.
Nim któryś z nich zdążył się poruszyć, Maelen przełożyła kulę światła do lewej ręki, a
prawą wyciągnęła w kierunku jednej z półek.
- Nie! - krzyknął lord Krip, a Faree miał ochotę za nim powtórzyć. Jednak nawet jeśli
to usłyszała, ów protest nie miał dla niej żadnego znaczenia. Jej palce zacisnęły się na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •