[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Właśnie miałem pani oświadczyć prośbę mojego stryja.
 Rozkaz raczej  wtrąciła Lola.
 Nie, prośbę przyśpieszenia  potwierdził Roman.  Stryj prosi, aby naj-
dalej za dni...
Lola zmarszczyła się.
 Zmiłuj się pan, dni?
 Dni dziesięć  po cichu dodał hrabia.
 Ale panie, to być nie może!  zrywając się odparła baronówna.  Sam pan
do pewnych form i zwyczajów przywiązujesz wagę, a moja wyprawa nie skoń-
czona... tyle rzeczy brakuje.
 Lecz szczególne okoliczności... wyjątkowe.
 A! prawda, że jesteśmy, niestety, w położeniu zupełnie wyjątkowym  do-
rzuciła Lola  więc proszę pana, powiedz pan z łaski swej stryjowi, że chcę
mu być posłuszną, ale życzę i błagam go, aby mi dał trochę czasu.
Spojrzała na Romana, który siedział wyprostowany, najpocieszniejszą w
świecie czułą robiąc minę i mrużąc oczy. Zdało się Loli, że widziała gdzieś
66
zupełnie do niego podobnego glinianego kotka grającego amoroso139 na gita-
rze. Mimowolnie porównała w tej chwili rubasznego, wesołego, niezgrabnego
trochę, ale pełnego naturalności i życia garbarza i choć, prawdą a Bogiem,
wydawał się jej do zbytku oryginalnym, wolała jego rubaszność od tej sztyw-
ności narzeczonego. Całe życie przesiedzieć naprzeciw takiej istoty kroch-
malnej, zimnej, a udającej sentymentalizm, wyszukanie grzecznej i nie
umiejącej się poruszyć, zdało się jej czymś przerażającym. Wzdrygnęła się.
 Przeznaczenie! okropne przeznaczenie!  myślała  dlaczegoż mnie ono
spotyka?
Lola była po trosze także salonową laleczką, lecz w niej nie zabite in-
stynkta ludzkie, uśpione, rozbudzały się powoli. Nigdy sobie innej nie wysta-
wiała przyszłości nad taką, jaką ją Herma dla siebie mieć chciała, a jednak
rodziły się wątpliwości, czy to się szczęściem będzie mogło nazywać, choć dla
drugich może na nie wyglądać.
Roman, nie mając już nic do powiedzenia, zabierał się do kapelusza a dla
przeciągnięcia pobytu mozolnie nakładał z wolna za ciasne rękawiczki z całą
sztuką, jaką tylko posiadają ci, którzy do tej sznurówki nawykli.
 Chociaż pobyt tego jegomości  odezwał się z uśmieszkiem  zapewne się
nie przedłuży, przyznam się, że wcale pani tego towarzystwa nie zazdroszczę.
U nas w Galicji nawet między młodzieżą klasy średniej coś tak surowego i
prostaczego znalezć trudno.
 Wiesz, hrabio  odparła Lola  nie powiem, ażeby mnie ten człowiek, pro-
sty, prawda, ale szczery, otwarty, żywy, albo raził, lub nudził.
 Pani jesteś dobrocią samą  dodał hrabia.
 A! nie! sameś się pan mógł przekonać, że samowolna bywam i uparta,
ale ten Nieczujski jest, mimo pozoru nieco dzikiego, bardzo wykształcony.
 Pardon!140  przerwał Roman  jest to ten rodzaj parafiańskiego wy-
kształcenia właściwy Niemcom, co wszystko umieją oprócz znalezienia się w
salonie, ja wolę Francuzów.
 Milsi są, ale przyznaj, hrabio, ci są plus serieux141...
Roman już był jedną rękawiczkę nałożył.
 Nieskończenie mnie dziwi, że pani może choć chwilowe znajdować
upodobanie w takim towarzystwie. Takich hommes serieux142, specjalistów,
my zwykle najmujemy za pieniądze, żeby za nas coś robili, ale żyć z nimi!
Lola nie znalazła już właściwym dłużej się spierać.
 Wystaw sobie!  wbiegając zawołała Herma pełna pustego śmiechu  Nie-
czujski z ciocią poszli na folwark gospodarstwo oglądać.
 Il y sera dans son element  przecedził przez zęby hrabia  dans la boue
jusqu'aux chevilles143.
Dowcip ten nie rozśmieszył Loli, popatrzała na strojącego się pretendenta i
nic nie odpowiedziała. Herma tylko przyklasnęła.
139
a m o r o s o (wł.) - czule
140
p a r d o n! (fr.) - przepraszam!
141
p l u s s e r i e u x (fr.) - poważniejsi
142
h o m m e s s e r i e u x (fr.) - poważnych ludzi
143
i l y s e r a d a n s s o n e l e m e n t, d a n s... (fr.) - Będzie tam
w swoim żywiole, w błocie aż po kostki
67
Roman, w końcu zapiąwszy drugą rękawiczkę na oba guziczki, gdyż nie
nosił innych nad zapinane podwójnie, ceremonialnie rozpoczął pożegnanie i
odjechał.
Widząc powóz odchodzący sprzed ganku, Lola, jakby wielki ciężar spadł jej
z ramion, padła na kanapkę i odetchnęła.
 Wierz mi! wierz mi!  szepnęła przyjaciółka  to najlepszy z mężów... bę-
dzie głuchy, będzie ślepy i zrobisz, co zechcesz, byłeś umiała konwenanse
zachować. O serce się ciebie nie spyta... chyba o suknię, jaką chcesz włożyć!
Il est parfait!144
Powróciwszy do Pruhowa, hrabia Roman z wielkim podziwieniem swym
zastał stryja siedzącego w krześle. Był blady, wycieńczony, osłabły, ale chwi-
lowo puchlina odeszła, trochę nadziei wstąpiło i jako człowiek czynny, który z
każdej chwili czasu korzystać umiał, zajmował się już trochę zaniedbanym
gospodarstwem i interesami. Nie łudził się on zbytnio, ale mając wiele do
rozporządzenia, chciał Romanowi pozostawić wszystko w porządku jak zegar
nakręcony, bo wiedział, że choć utrzymać potrafi ład zaprowadzony, stworzyć
go nie będzie zdolnym.
Piękny jeszcze dzień jesienny i trochę słońca wpadającego przez okno do
sypialni wprawiły chorego w dobry humor, który u niego był rzadkim. Przy-
witał Romana pytaniami, na które szybko odpowiedzieć było potrzeba i kate-
gorycznie.
 Cóżeś robił?
 Postąpiłem podług rozkazu.
 Jakiż termin?
 Baronówna na naznaczony się zgadza.
 Doskonale! jak to, bezwarunkowo?
 To jest z prośbą tylko, aby, jeśli to być może, niezbyt się spieszyć, gdyż
wiele rzeczy niezbędnych jeszcze nie dokończonych.
 Ale najniezbędniejsze to wesele, póki ja żyję, bo potem za nic nie ręczę.
Znam dobrze Lolę  dodał stary  wychowywała się pod moim okiem, będzie
umiała zastosować się do konieczności, do położenia, to pewna, jest dobra,
ma wielkie przymioty, lecz boję się fantazyjek w jej głowie.
Roman uśmiechnął się.
 Czego się ty śmiejesz?  spytał stryj.
 Bo stryj jak zawsze ma słuszność. Zdaje mi się, że byłem już świadkiem
jednej fantazyjki.
 A? cóż takiego? co to takiego?  podchwycił ciekawie stary  mów mi, a
jasno!
 Właśnie w czasie mojego tam pobytu przyjechał jakiś synowiec pani Nie-
czujskiej.
 Gdzie? skąd? co za jeden? nigdy o nim nie słyszałem.
 A bo i ona go nie znała i nie wiedziała o nim, śmieszny młody człowiek,
rodzaj demagoga, podobno właściciel garbarni w Poznańskiem. Prosty czło-
wiek, dziwnie prosty. Proszę kochanego stryja, zaproszono go do salonu, po-
144
i l e s t p a r f a i t ! (fr.) - Jest wspaniały!
68
dała mu rękę do stołu i słowo daję, tak była dla niego, jakby dla człowieka
naszego świata. Dała mu pleść, co chciał... to mnie oburzyło.
 Zmiłuj się, przecie krewny, to prosta grzeczność, nie bądzże zawczasu
zazdrosnym  odezwał się stary po cichu  zazdrość jest rzeczą śmieszną,
bardzo śmieszną. Muszę cię przestrzec, nigdy ona na nic się nie przydała,
często jeszcze przeciwne wywiera skutki, a człowieka czyni pośmiewiskiem.
Skandalu popełnić żonie nie powinien mąż dozwolić, ale proszę cię, małe sła-
bostki... trochę zalotności i chęci podobania się, czasem i coś więcej dla
świętego spokoju ścierpieć potrzeba i patrzeć przez palce. W tym świecie, w
którym ci żyć przeznaczono, mój Romanie, galanteria jest rzeczą przyjętą,
dozwoloną, niemal nieuchronną.
Roman spuścił oczy słuchając tych nauk. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •