[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 To dobrze. Idz do domu i zaczekaj na ganku. Zaraz do ciebie przyjdę.
 Nie. Chcę wrócić do siebie. Odjeżdżam.
Lucas zerknął przelotnie na Warrena, a potem pogłaskał przelotnie jej policzek.
 Proszę cię. Idz na ganek.
Przeniosła wzrok z Lucasa na Warrena i postanowiła na wszelki wypadek zastosować się do jego
prośby. I tak była zbyt roztrzęsiona, by prowadzić. Obeszła szerokim łukiem nieznajomego, podniosła
z trawnika telefon i weszła na ganek, z którego mogła bezpiecznie obserwować dalszy ciąg
wydarzeń.
 Warren, nie powinieneś był tu przychodzić  wycedził Lucas, zaciskając dłonie w pięści.
Intruz przesunął bezradnie ręką po twarzy i nagle wydał się Rose bardziej godny współczucia niż
przerażający.
 Nie miałem wyboru  wybełkotał.  Nie mogę sobie pozwolić na utratę pracy.
Nagle chwycił się obiema rękami za głowę i upadł bezradnie na trawnik.
Lucas był nadal wściekły, ale Rose dostrzegła w jego wzroku wyraz współczucia.
 Jeśli chciałeś prosić mnie o jeszcze jedną szansę, to popełniłeś błąd, przychodząc po pijanemu
do mojego domu i grożąc mojej partnerce  powiedział łagodniejszym tonem.
Mojej partnerce?
Rose zadrżała, ale natychmiast wytłumaczyła sobie, że te dwa słowa nie mają żadnego znaczenia.
%7łe Lucas przemawia do pijaka, więc stara się wyrażać w sposób skrótowy i zrozumiały. Mimo to
oba wyrazy rozbrzmiewały w jej pamięci głośnym echem.
 Nic jej nie zrobiłem  wymamrotał Warren.  W życiu nie skrzywdziłbym kobiety.
 W takim razie powiem tylko tyle, że masz wielkie szczęście  odparł Lucas, wyjmując telefon.
Zerknął na Rose, jakby chcąc się upewnić, że nic jej nie grozi, a potem wystukał jakiś numer, odbył
krótką rozmowę i schował aparat do kieszeni.
 Nie ruszaj się z miejsca, Warren  polecił ostrzegawczym tonem.  Przysięgam, że jeżeli
wstaniesz z tego trawnika&
Warren milczał. Siedział bezradnie na mokrej trawie, kryjąc twarz w dłoniach.
Lucas podszedł do Rose i czule ją objął.
 Czy na pewno nic ci nie jest?
 Oczywiście. Ten facet mnie tylko wystraszył. Kto to jest?
 Mój były pracownik. Niedawno go wyrzuciłem.
 Czy wezwałeś policję?
 Nie. Dzwoniłem do Seana, odwiezie go do domu. Nie chcę, żeby go aresztowano. I bez tego ma
dość kłopotów.  Wyciągnął z kieszeni klucze i otworzył drzwi.  Czy możesz wejść do domu?
Muszę poczekać z Warrenem na przyjazd Seana.
Rose wiedziała, że nie powinna tu zostawać. W końcu przyjechała tylko po to, by rzucić mu
w twarz czek. Ale wcale nie miała ochoty odjeżdżać.
Przynajmniej nie od razu.
 Dobrze, wejdę.
Lucas kiwnął głową i wrócił do ogrodu. Zaczął coś mówić do Warrena, ale Rose nie słyszała jego
słów, więc spełniła jego prośbę i weszła do domu.
Pół godziny pózniej dwaj bracia Kingowie załadowali Warrena do samochodu Seana, który miał
go odwiezć do domu. Lucas wyobrażał sobie reprymendę, jakiej będzie musiał wysłuchać w drodze
jego były pracownik, i był przekonany, że nigdy więcej go nie zobaczy.
Kiedy wszedł do domu, poczuł dobiegający z kuchni aromat świeżo zaparzonej kawy, więc ruszył
w tamtym kierunku, otworzył drzwi i oniemiał z zachwytu.
Rose zdjęła już wcześniej płaszcz i powiesiła go na oparciu krzesła, miała więc na sobie dżinsy
i czerwony sweter. Jej jasne włosy opadały na ramiona, tworząc kaskadę połyskliwego jedwabiu.
Wyglądała tak pociągająco, że musiał włożyć ręce do kieszeni, by przezwyciężyć chęć objęcia jej
i przytulenia.
Gdy się odwróciła, słysząc jego kroki, szeroki golf swetra opadł w dół, odsłaniając czerwoną
plamę na ramieniu. Lucas poczuł przypływ furii i pospiesznie podszedł bliżej.
 Mówiłaś, że nic ci nie zrobił  wycedził, oglądając ślady palców Warrena na jej jasnej skórze. 
Zostawił ci ślad, Rose. Jutro będziesz miała w tym miejscu siną plamę.
 Zrobił to niechcący  odparła, krzywiąc się lekko z bólu pod wpływem jego dotyku.
 %7łałuję, że nie wezwałem policji i nie kazałem go aresztować.
 Nie, Lucas. On był po prostu pijany, załamany i wystraszony&
Uniosła dłoń i dotknęła jego twarzy, a on poczuł, że bryła lodu, którą nosił w sercu od kilku dni,
zaczyna powoli topnieć.
Odetchnął głęboko i spojrzał jej w oczy.
 Kiedy zobaczyłem, że cię goni&
 Zjawiłeś się w samą porę, a ja bardzo się ucieszyłam na twój widok. Ale przyjechałam tutaj
w innej sprawie&
 Powiesz mi o tym pózniej  przerwał jej Lucas, a potem objął ją mocno i przywarł wargami do
jej ust.
Po chwili poczuł z radością, że Rose odwzajemnia jego pocałunek, więc zamknął oczy i zapomniał
o całym świecie. Nie chciał słuchać podszeptów rozsądku, tylko głosu ciała. Pragnął trzymać Rose
w ramionach, bo wiedział, że tam właśnie jest jej miejsce.
Kiedy jednak odpiął zamek błyskawiczny dżinsów Rose i przesunął dłonią po jej nagim brzuchu,
odepchnęła go gwałtownie i postąpiła krok do tyłu.
 O co chodzi?  spytał zdezorientowany.
 Nie chcę  odparła, zapinając spodnie.
 Dlaczego?
Wzięła głęboki oddech, a potem powoli wypuściła powietrze z płuc.
 To by i tak niczego nie zmieniło  odparła z gorzkim uśmiechem.  %7łałuję, że dopuściłam do tego,
co między nami zaszło.
 Ale to już się stało, Rose  stwierdził z desperacką odwagą.  Ty pragniesz mnie, ja pragnę
ciebie. Wszystko jest bardzo proste.
 Nic nie jest proste  odparła ze smutkiem, a on dostrzegł wzbierające w kącikach jej oczu łzy.
W pierwszej chwili przypomniał sobie jej spotkanie z Warrenem i poczuł litość, ale potem
zepchnęła ją na drugi plan zmieszana z gniewem frustracja.
 W takim razie po co tu przyszłaś?  spytał szorstkim tonem.
 W każdym razie nie po to  odparła, odzyskawszy już równowagę ducha.  Przyszłam, bo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •