[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ogniska. Błyskawicznie cała konstrukcja zapłonęła, w górę strzelały snopy iskier, a my
opędzaliśmy się od dymu. Sięgnęliśmy po patyki i kiełbaski. Pętka smakowicie
skwierczały nad płomieniami, w których co chwila eksplodowały krople tłuszczu. Nad
nami świeciło gwiazdziste niebo. Takiego nigdy nie ujrzycie w mieście. Czasami w
bezchmurne noce bije od gwiazd taki blask, \e niemal chciałoby się czytać gazetę.
Gdy jedliśmy, ogień ogrzewał nam twarze, a chłód letniej nocy pełzał po plecach.
64
- Mo\e coś zatańczymy - zaproponował Banderas.
- Bez muzyki? - dziwiła się Czarna.
Banderas poszedł do swojego namiotu po gitarę. Chwilę w nią brzdąkał, a po
przećwiczeniu kilku chwytów spojrzał na nas z uśmiechem.
- Coś wam zaśpiewam - zapowiedział. - Ta pieśń pasuje jak ulał do tego regionu
Polski i coś czuję, \e wprowadzi nas w odpowiedni nastrój przed tym, co nas czeka.
Banderas spojrzał głęboko w oczy Czarnej, a potem zaśpiewał na skoczną nutę:
Ty horilko biła, biła
ja by tebe ło\kom piła.
Ja za tebe sribro, złoto
a ty mene buch! - w bołoto.
Ja za tebe sribniaki
a ty mene w buraki.
Ty horiłko z buriaka
robisz z mene duraka.
Ja za tobom jak za paniom
a ty mene w kałabanku.
Banderas musiał kilka razy powtarzać te słowa. Wpierw Marchewa, Misiek i Bejsbol
zatańczyli wokół ogniska udawanego  zbójnickiego , a potem Biały, Gruzin i Zet
porwali dziewczyny do tańca.
- Skąd znasz tę piosenkę? - zapytałem Banderasa.
- Prowadzałem wózki na Ukrainę - odpowiedział.
- To pieśń Bojków, nie Ukraińców.
- Ale ładna - mruknął. - A teraz będzie kołysanka - uprzedził. - Myślę, \e nasi
wychowawcy chcieliby, \ebyśmy poszli ju\ spać.
Oj! lulu, lulu, popid Dulu
popid zełenoju
Ja te budu kołysaty
a\ na wełykoju.
Mo\e to nastrój, mo\e zmęczenie sprawiło, \e rzeczywiście wszyscy ziewali i
przebąkiwali o potrzebie szybkiego pójścia spać. Wtedy przysiedli się do mnie Biały i
Zet.
- Niech pan opowie, jak się szuka skarbów? - poprosił Zet.
65
ROZDZIAA DZIEWITY
ZAMEK NA GRZE SOBIEC * SKRYTKA, KTREJ NIE MA * ALFRED KOBYAKA
ZWIEDZA SOLIN * SPOTKANIE NA TAMIE * KATNIA O SALAMANDR *
STRATEGIA GRY * POD OSTRZAAEM
Zatrzymałem Rosynanta na parkingu u stóp niewysokiego wzgórza porośniętego
drzewami, głównie bukami.
- Panie Tomaszu, czemu tu przyjechaliśmy? - zapytał Kobyłka.
- To  Kamienna warownia Kmitów - odpowiedziałem patrząc w kierunku
przebłyskujących z mroku lasu białych, kamiennych murów.
- Skąd pan wie, \e akurat o to miejsce chodzi?
- Kmitowie, mo\ny ród mający swe posiadłości w Bieszczadach, wznieśli w XIV
wieku właśnie tu zamek wybudowany z kamienia...
- Jadąc w Bieszczady przygotował się pan bardzo dokładnie - Alfred pochwalił mnie.
Jego słowa połechtały moją pró\ność, ale zaraz pospieszyłem z wyjaśnieniem.
- Widzisz, nie przygotowałem się na zagadki związane z dziejami rodu Kmitów, ale
ju\ dawno nauczyłem się kojarzyć fakty historyczne, a \eby je łatwiej zapamiętać,
stosuję metodę skojarzeń. Najbardziej znany Kmita to Piotr, marszałek wielki koronny i
wojewoda krakowski. Oznacza to, \e to jego rodzina od dawna była związana z dworem
królewskim. Następne skojarzenie to król Władysław Jagiełło, który brał ślub z El\bietą
Granowską w Sanoku i, jak kiedyś słyszałem, spędził noc poślubną na zamku Sobień.
- Nie rozumiem - Kobyłka zrobił zdziwioną minę.
Wysiedliśmy z Rosynanta i ruszyliśmy krętą ście\ką pod górę.
- Kmitowie, mający związki z dworem królewskim, musieli mieć rezydencję, w której
mogliby przyjmować samego króla - tłumaczyłem Kobyłce. - Dlatego wybudowali
nową w Lesku. Nie mogli go gościć w zamku wybudowanym w stylu gotyckim, bo
byłby on zbyt ciasny. Teraz sprawdziłem na mapie, gdzie le\y Sobień, a gdzie Lesko.
To odległość zaledwie kilku kilometrów. Uznałem więc, \e Sobień nale\ał do Kmitów.
- A skąd pan wiedział, \e zamek wybudowano z kamienia?
- Wapień to surowiec, którego w Bieszczadach jest pod dostatkiem.
Serpentyną ście\ki podeszliśmy do drewnianych schodków prowadzących do dawnej
bramy zamkowej. Fragmenty wokół tego wejścia zachowały się najlepiej. Kamienne
mury sięgały pierwszego piętra, na co wskazywały wysoko umieszczone otwory
okienne. Po kilku metrach przedzierania się przez haszcze pokrzyw dotarliśmy pod
kilka pojedynczych murów. Nad skarpą otwierającą się na zakole Sanu wybudowano
drewniany podest. Usiedliśmy na nim i patrzyliśmy na mury.
Kobyłka miał wyraznie zmartwioną minę.
- Co teraz? - zapytał.
- Szukamy podziemi albo jaskini - podpuszczałem go.
W pierwszej chwili zerwał się na równe nogi gotów penetrować ruiny.
- Czy to nie nazbyt banalne?
- A gdzie zrobiłbyś tu skrytkę? - dziwiłem się. - Przecie\ od kiedy banda węgierskich
rozbójników spaliła zamek w drugiej połowie XV wieku, nikt tu nic nie robił. Ka\dy
zamek ma piwnice albo przynajmniej loszek.
- Ale przecie\ tu pod ziemią jest skała - upierał się Kobyłka.
- No więc, co nam pozostaje? - podpytywałem współpracownika.
Chłopak zafrasowany podrapał się po głowie.
66
- Nie wiem - powiedział ze szczerą bezradnością w głosie.
Zrezygnowany spojrzałem w dół na San i dalej na południe, w stronę Leska.
- Co zauwa\yłeś wchodząc na tę górkę? - zadałem Alfredowi pytanie.
Wzruszył ramionami.
- Pamiętaj, \eby zawsze uwa\nie lustrować teren. Przy parkingu stała tablica. Nawet
na nią nie zwróciłeś uwagę, więc nie wiesz, \e góra Sobień to rezerwat przyrody
zamieszkały przez rzadkie owady, w tym korsarza, relikt z trzeciorzędu występujący
tylko w dwóch miejscach w Polsce. Wchodząc tu pewnie nawet nie zauwa\yłeś
wielkich betonowych bloków u stóp wzniesienia, od strony Zału\a.
- Nie.
- Idziemy - rozkazałem.
Wróciliśmy do bramy i zaczęliśmy schodzić po stromiznie w stronę nędznych resztek
niemieckiego bunkra z okresu drugiej wojny światowej. Kobyłka skakał po blokach
betonu jak po wielkich krach lodowych, a ja stałem zasmucony.
- No to po skrytce - mruknąłem.
- Czemu? - Alfred spojrzał na mnie zaskoczony.
- Ten niemiecki bunkier postawiono przy Sanie po 1939 roku, gdy hitlerowskie
Niemcy do spółki ze Związkiem Radzieckim podzieliły się Polską, a San był rzeką
graniczną. Je\eli wzgórze nie nadawało się na ukrycie czegokolwiek ze względu na
skalne podło\e, to bunkier był z paru względów idealną kryjówką, lecz jak widzisz
został wysadzony w powietrze. Spójrz na szkic. Jest zaznaczona góra, ruiny, zakręt
rzeki, ale mały krzy\yk jest u stóp wzniesienia, tu gdzie teraz stoimy. Na początku lat
pięćdziesiątych XX wieku polskie wojsko otrzymało rozkaz zniszczenia umocnień ze
strzelnicami skierowanymi na wschód. Teraz przyjrzyj się uwa\nie tym kawałkom
betonu.
Kobyłka zastanawiał się i robił mądrą minę.
- Spójrz, w jakich odległościach od siebie są te bloki - tłumaczyłem mu. - Musiano by
podło\yć tu ładunek o ogromnej sile, \eby dokonać takich zniszczeń. Podejrzewam, \e
pod bunkrem była niewielka salka wypełniona tym samym co podziemia w ruinach
klasztoru. Dlatego schron jest tak zniszczony.
- To mo\e wszystkie skrytki to małe arsenały? - zasugerował Kobyłka.
- Na razie musimy darować sobie poszukiwania w tym miejscu. Potrzebujemy sprzętu
do sprawdzenia struktury wnętrza skały góry Sobień, musimy przejrzeć wyniki
przeprowadzonych tu badań archeologicznych i sprawdzić, co na temat tego miejsca
mo\na przeczytać w wojskowych archiwach. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •