[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zawstydziłam się tak bardzo, że wybiegłam z izdebki... Wtedy prawie zupełnie
zrezygnowałam z odnalezienia skarbów. Ale po tygodniu zreflektowałam się. Postanowiłam
wrócić do opactwa i wytłumaczyć Pronobisowi swoje kłamstwo.
 Lecz on już nie żył, prawda?
 Tak. Akurat w przeddzień jacyś dwaj jego przyjaciele pochowali go w ruinach
klasztoru. To był pan i... mistrz Nataniel, jak go pan nazywa.
Postanowiłem skierować myśli Milady w innym kierunku:
 Jest pani dla mnie uosobieniem zła, które przyjęło postać ładnej kobiety. Nie znam pani
imienia i nazwiska. Występuje pani w moim życiu jako... Czarna Milady.
Zaśmiała się.
 Całkiem ładna ksywka!
Nie spodobało mi się użycie przez Czarną bądz co bądz Milady tego określenia prosto ze
słownika przestępców.
 A skąd to pani zna grypserę? Czyżby mąż...
Przerwała mi ostro:
 Tak, siedział w więzieniu! W stanie wojennym. Wsadzili go z kryminalistami. Nie
wytrzymał. Próbował uciekać i zastrzelili go!  prawie krzyczała, aż z okolicznych stolików
odwrócono się do nas. Wtedy umilkła i dokończyła już cicho:  Ale to nie ma żadnego
związku z tym, czy jestem dobra, czy zła.
Tak, miała rację. Mimo to dopiero po dłuższej chwili zdobyłem się na pytanie:
 A może mi pani powiedzieć, czego szukaliście w Aękach? Kim są pozostali członkowie
gangu?
Prychnęła:
 Chce pan wykorzystać moje rozczulenie? Drogi panie!  znów była Czarną Milady. 
Powiem tylko o Aękach.  Szef miał niby pewny cynk, że tam w piwnicznych regałach
poukrywane są  świnki , czyli złote dwudziestodolarówki, jeszcze z czasów okupacji. Ale nic
tam nie znalezli, a w dodatku ktoś ich jeszcze zdrowo nastraszył.
Przemilczałem swój skromny udział w straszeniu amatorów  świnek . Zaproponowałem
jeszcze po kawie. Wybrała kieliszek winiaku.
 Wie pan  powiedziała skosztowawszy trunku  na trop skarbu Baldaricha-Bałdrzycha
natrafiłam robiąc pracę zleconą dla Archiwum Państwowego. Wpadł mi w ręce list
przebywającego ówcześnie w Krakowie opata Bernarda do brata Michała w Sulejowie.
Zawierał on naganę, że mnisi nadal nie mogą odnalezć skarbu Baldaricha...
 Widzę, że jest pani doskonale zorientowana co do sporu pomiędzy opatem a
szlachcicem! Ja natomiast mam pewne luki w wiadomościach...
 Z wielką przyjemnością przekaże panu to, co wiem. Nie pomogła mi ta wiedza
odszukać skarb, to nie pomoże i panu!  zaśmiała się złośliwie, ale opowiadała już
uprzejmym głosem:  Na przełomie XVII i XVIII wieku, w miejscu, które dziś zwie się
Przeklętnik, wznosił się ogromny i wspaniały dwór bardzo zamożnego szlachcica nazwiskiem
Bałdrzych, który przybrał sobie imię Baldarich po przodku swoim, rycerzu Baldarichu-
Bałdrzychu, przybyłym w końcu XI wieku do Polski z Francji, w otoczeniu poznańskiego
biskupa Franka. Szlachcic ów był nie tylko człowiekiem bardzo zamożnym, ale i uczonym,
zakochanym w starych księgach. Bibliotekę w jego wspaniałym dworze zapełniały setki
przeróżnych ksiąg, w parku dworskim na małej wysepce miał Bałdrzych pracownię i wieżę, z
której obserwował ruchy planet. Zajęty księgami, które zastępowały mu przyjaciół, unikał
życia dworskiego i w ogóle ludzi. Nie miał krewnych, był bowiem ostatnim z możnego rodu
Bałdrzychów.
 A więc profesor miał rację...  wtrąciłem nieco uszczypliwie, ale Czarna Milady jakby
nie zwróciła na to uwagi.
 Ludzie żyjący inaczej niż większość zazwyczaj budzą niechęć. Tak stało się i w
wypadku Bałdrzycha. Niechętni rozsiewali o nim plotki, że trudni się alchemią. Miał też wielu
wrogów, a największym z nich był opat Bernard z sulejowskiego klasztoru. Nienawiść opata
Bernarda do szlachcica Bałdrzycha była tym większa, że kiedyś łączyła ich przyjazń. W
korespondencji opata Bernarda z bratem Michałem jest zdanie:  Bałdrzych, jak fałszywy pies,
zyskał sobie naszą przyjazń, pragnąc potem zdradliwie ukąsić nas i zniesławić . Z
korespondencji tej trudno jednak wywnioskować, co stało się przyczyną, dla której przyjazń
miedzy opatem Bernardem a Bałdrzychem przekształciła się we wrogość.
Czarna Milady sięgnęła po papierosa.
 Zdobywszy u przekupionego sługi szlachcica jakoweś jego notatki opat przygotował
oskarżenie Bałdrzycha o herezję, aby zawładnąć jego majątkiem. Dowiedziawszy się o tym
Jędrzej Baldarich-Bałdrzych umknął z kraju  ponoć zostawiając swe kosztowności dobrze
ukryte. Majątek i tak jednak otrzymało opactwo, gdyż na Trybunale Piotrkowskim opat
przedstawił świadków (fałszywych oczywiście), którzy potwierdzili, że dobra swoje szlachcic
miał szczery zamiar zapisać w testamencie cystersom, czemu przeszkodziła nagła śmierć
podczas przeprawy przez Wisłę po lodzie. Ale kosztowności pozostały w ukryciu. Schowek
miał być ponoć wskazany w testamencie, którego do dziś nie odnaleziono. Może jest to tylko
legenda, jak i to, że Jędrzej Baldarich-Bałdrzych został za herezję spalony na stosie w
Piotrkowie w 1715 roku. Aby zniechęcić ewentualnych spadkobierców szlachcica, bo tacy
zawsze się mogli znalezć, choć Jędrzej zmarł bezpotomnie, opat Bernard kazał jego dwór
zrównać z ziemią, a miejsce po nim ogłosił przeklętym. I stąd mamy Przeklętnik  Czarna
Milady zakończyła swą opowieść ze śmiechem.
 Czy reszta gangu też wiedziała to wszystko?  spytałem niezmiernie zaciekawiony.
Machnęła lekceważąco ręką:
 Wtajemniczyłam ich w tę historię, bo sądziłam, że mi dopomogą w odnalezieniu
skarbów. Lecz, widzi pan, oni nie lubią gruszek na wierzbie. Poszukiwanie skarbów to dla
nich mrzonki. Puścili się na nieuczciwe interesy i wówczas zerwałam z nimi.
 Należy ich zatem odrzucić jako ewentualnych morderców Pronobisa?
Usiadła. Zastanowiła się:
  Szef bagatelizował sprawę skarbów. Kilkakrotnie żądałam, żebyśmy nareszcie zabrali
się do poszukiwań. On zawsze odpowiadał:  Potem, potem, teraz musimy przede wszystkim
zarobić grubszą forsę .
 Czy oni wiedzieli o testamencie Bałdrzycha?
 Oczywiście. Testament jest kluczem do odnalezienia skarbów. Tego klucza nie miał
opat Bernard i dlatego nie zdobył skarbów.
 A skąd miała pani wiadomość, że testament jest w ręku Pronobisa?
Spojrzała na mnie zdziwiona:
 Pronobis opublikował w tej sprawie artykuł w  Kwartalniku Historycznym . Pan go nie
czytał?
 Nie. Herakliusz także nic nie wspominał...
 Zapewne nie przywiązywał do tego wagi.
Znów zapaliła papierosa.
 Zakwestionował datę śmierci Bałdrzycha i w ogóle jego spalenie na stosie. W
 Kwartalniku Historycznym napisał, że będąc swojego czasu w Paryżu natrafił na Sorbonie
na testament Bałdrzycha napisany przez niego na krótko przed śmiercią, która nastąpiła w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •