[ Pobierz całość w formacie PDF ]

srebrnych dzwoneczków. Rozwijałem taśmę mierniczą i wreszcie znalazłem się w miejscu,
gdzie supełek wyznaczał pięćdziesiąty metr.
 Jesteśmy  powiedziałem cicho.
 W porządku. Przejdziemy jeszcze ze dwa metry... Betonowy strop wydawał się
niewzruszony i twardy jak slcała.
 Nie ma tu żadnego zejścia do kanałów  powiedziałem.
 Po co zejście do kanałów z tajnego archiwum?  zdumiał się Michaił.  Chyba jako
zaproszenie dla szpiegów.
 Jeśli go nie ma, to jak wejdziemy tam na górę?  zdziwiłem się.
 Oto jak  przyłożył piłę do sufitu.
Obracając się na pięcie zatoczył nią krąg o przeszło metrowej średnicy. Strop wydał z
siebie coś w rodzaju skwierczenia. Mój towarzysz odskoczył, a gruby plaster betonu upadł z
hukiem u naszych stóp.
 Widziałem coś takiego w filmie  Brasil"  pochwaliłem się. Tam przyszli
aresztować głównego bohatera wycinając dziurę w suficie. Michaił oświetlił latarką sufit.
 Bingo  powiedział.  Podaj łom.
Pogmerał nim leniwie przez kilka minut i osypała się nam na głowy kupa ziemi.
Poprawiał przez chwilę, po czym ułożywszy beton na sztorc zniknął w otworze. Przez chwilę
ciął, a potem zaczął podawać mi pokrojone na kawałki cegły. Układałem je na ziemi.
 Gotowe  powiedział wreszcie.
Sądząc po tym, jak zabrzmiał jego głos, dotarł już do jakiegoś pomieszczenia. Jego
nogi zniknęły w górze. Po chwili wahania podążyłem jego śladem. Znalezliśmy się w
niewielkiej piwniczce. Do ścian ciągle przykute były rdzewiejące pierścienie.
 Tu zapewne trzymali więzniów  powiedział Michaił ponuro.  Do dzieła.
Przysunęliśmy sobie ciężką ławę i zabraliśmy się za sufit. Po chwili i on musiał się
poddać. Piła wydawała dzwięk podobny do gotującej się w czajniku wody. Odkładałem
wycięte cegły na kupkę. Powietrze wypełnił rudy pył.
 Solidna robota  mruknął Michaił.  Umieli kiedyś budować.
Wreszcie dzwięk piły zmienił się. Znowu cięła beton.
 Wzmocnili posadzkę betonową wylewką  powiedział.  Zbrojoną.
 Dasz radę przeciąć zbrojenia?  zaniepokoiłem się.
 Tym maleństwem można ciąć nawet promy kosmiczne  pochwalił się podając mi
kawał betonu.
Wreszcie uznał, że otwór jest wystarczająco duży. Zniknął w górze. Po chwili
wychylił się.
 Za mną  szepnął.
Wypełzłem z dziury w podłodze. Michaił ustawił reflektorek tak, żeby z grubsza
oświetlał tę część pomieszczenia. Otrzepałem dłonie wzbijając w powietrze tumany kurzu.
Zakasłał. Rozejrzałem się wokoło ciekawie. Ostatecznie nie codziennie ma się okazję być w
ściśle tajnym archiwum KGB/FSB.
 Rozczarowany?  zapytał mój kumpel z lekką kpiną w głosie.
 Tak  przyznałem.  Wyobrażałem to sobie inaczej. Sądziłem, że dokumenty takiej
instytucji muszą być dodatkowo zabezpieczone.
 Rozumiem. Spodziewałeś się setek sejfów wyprodukowanych przed rewolucją w
Zakładach Putiłowskich.
 Tak. Zciany sejfów, a na każdym z nich papierowa plomba z napisem  Sowierszeno
siekretno"  ściśle tajne.
 %7ładen problem  wyciągnął pierwszą z brzegu teczkę.  Chciałeś, to masz.
Start z okładki kurz i wówczas zobaczyłem, że teczka ma na bokach przylepiony biały
pasek ostemplowany pieczątkami z sierpem i młotem. Na teczce ktoś napisał wyraznym,
niewprawnym pismem półanalfabety  Sowierszeno siekretno".
 Teraz lepiej?  uśmiechnął się szelmowsko.
 Nie. Pieczątki powinny być łąkowe.
 Też masz wymagania. Czy ty sobie, Pawle, w ogóle zdajesz sprawę, że jesteśmy w
archiwum KGB, w jednym z najściślej tajnych i najlepiej strzeżonych miejsc na tej planecie?
 Chyba brakuje mi poczucia uczestnictwa  mruknąłem.  Bierzmy co nam trzeba i
spływamy. Przejrzymy na spokojnie w twierdzy i odniesiemy.
 Raczej podrzucimy im pod drzwi, ale w sumie szczegóły mają drugorzędne
znaczenie. Ksiąg meldunkowych na tych półkach raczej nie ma, wszystkie teczki są
cieniutkie.
Ruszyliśmy dalej przez labirynt półek. Nieoczekiwanie doszliśmy do alejki biegnącej
w poprzek. Była nawet odkurzona.
 A jednak ktoś tu zagląda  zauważyłem.
 Dlatego przyszliśmy tu w nocy  wyjaśnił. Teczki przy  alejce" także były starannie
odkurzone.
 W prawo, w lewo czy do przodu?  zapytałem.
 Jeśli się bada labirynty, to najlepszą metodą, by nie zabłądzić i nie pominąć żadnego
odgałęzienia, jest skręcanie zawsze w lewo  powiedział poważnie.  Wprawdzie pokonuje
się wówczas dłuższą drogę niż idąc na wprost, ale przynajmniej ma się pewność, że się
niczego nie przegapi.
Zakręciliśmy w lewo, potem jeszcze raz w lewo.
 O znalezieniu się w takim miejscu marzyłem przez całe życie  powiedział.  Choć
jeszcze chętniej spenetrowałbym archiwa Aubianki.
 A po co? Chcesz poszukać prawdy o Juriju Gagarinie?  zagadnąłem.
Parsknął ze złością.
 Uczepiliście się mnie.
 Wybacz, to po prostu ciekawy temat. Pan Tomasz i ja jesteśmy detektywami.
Lubimy stawiać pytania. Na tym polega nasz zawód, a wybraliśmy go sobie, bo chcemy
poznać prawdę. Ty zaś sprawiasz wrażenie, że coś wiesz.
 Kiedyś ci opowiem to, co wiem. Na razie skupmy się na naszym zadaniu. Będąc
dzieckiem sądziłem, że to takie proste: wchodzi się do archiwum KGB i wykrada teczki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •