[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Anula & Polgara
ous
l
anda
sc
zamknęła oczy, żeby wymazać jego obraz z pamięci. Postanowiła zająć
się czytaniem i po chwili z takim zapałem przewróciła kartkę kryminału,
że o mało jej nie wyrwała. Starszy mężczyzna na leżaku obok wstał i
powoli oddalił się w kierunku baru. Nie straciła go jeszcze całkiem z
oczu, kiedy tuż koło ucha usłyszała dobrze znany głos.
- Czy ten leżak jest zajęty?
- Tak - odpowiedziała obojętnie, nie odrywając oczu od książki i
udając, że jego obecność wcale jej nie obchodzi.
- W takim razie usiądę na ziemi, żebyśmy mogli porozmawiać -
zdecydował jak gdyby nigdy nic.
Zacisnęła szczęki tak mocno, że poczuła ból zębów, i przewróciła
kolejną stronę książki, nie mając pojęcia, co było na niej napisane.
- Byłabym ci wdzięczna, gdybyś usiadł gdzie indziej. Philip
westchnął ze znużeniem.
- Jak długo masz zamiar zachowywać się tak nierozsądnie? Przecież
proszę cię tylko, żebyś wysłuchała, co mam do powiedzenia.
- Jak długo? - powtórzyła, przedrzezniając go. - Nie wystarczy ci
całego życia, żeby się o tym przekonać
- Mówisz poważnie? - zapytał tak cicho, że z trudem go usłyszała.
Powoli przewróciła następną stronę.
- Najpoważniej - potwierdziła zdecydowanie.
- Jak sobie życzysz. - Wstał, zarzucił ręcznik na szyję i odszedł.
Carla poczuła się bardzo zawiedziona. Mógł powalczyć choć trochę,
starać się ją przekonać. Po tym, co zaszło między nimi wczoraj, powinna
znaczyć dla niego więcej. Dyskretnie rozejrzała się wokół siebie, ale
Philipa nie było. Dziesięć minut pózniej sprawdziła jeszcze raz. Zniknął.
Włożyła książkę do torby. Położyła się wygodnie na leżaku i zamknęła
oczy. Po chwili poczuła na skórze chłodne krople wody. Efekt był
bardziej przyjemny niż irytujący, ale kiedy krople zmieniły się w zimny
strumień oblewający jej nagrzany brzuch, ogarnęła ją wściekłość.
Otworzyła ze złością oczy i podniosła się, by skrzyczeć bezczelnego in-
truza.
- Czy ja przypadkiem nie oblałem cię wodą? - padło niewinne
pytanie. - Jeśli tak, to przepraszam najmocniej.
- Jak śmiesz? To naprawdę paskudne z twojej strony, Philipie
Anula & Polgara
ous
l
anda
sc
Garrison! - zawołała i nagle poczuła się szczęśliwa. Więc jednak nie
odszedł!
- Ty też byłaś przed chwilą paskudna dla mnie.
- A co ja takiego zrobiłam?
- Powiedziałaś, że nigdy się już do mnie nie odezwiesz.
- Położył się koło niej na leżaku, z którego niedawno wstał starszy
mężczyzna. - Najwidoczniej jednak chciałaś ze mną porozmawiać, bo
inaczej nie robiłabyś dwukrotnie inspekcji basenu, żeby sprawdzić, czy
jeszcze tu jestem.
Cholera, a więc stał gdzieś i obserwował ją z ukrycia. To był chytry
podstęp, jak ruch wieżą w szachach. Powinna była się domyślić. Philip
jest przecież policjantem. Postanowiła się nie kłócić. Przesunęła okulary
z nosa na czubek głowy.
- Mówiłam ci już, że to miejsce jest zajęte - stwierdziła, patrząc na
niego obojętnie. Odwróciła głowę i zamykając oczy, dodała: - Nie
wydaje mi się, żeby ten facet był zadowolony, kiedy zobaczy, że zająłeś
jego leżak.
- Jeśli nie będzie, to znaczy, że moje dziesięć dolarów poszło na
marne.
Carla usiadła gwałtownie. Połechtana w swej próżności i zgorszona
zarazem.
- Chcesz mi powiedzieć, że zapłaciłeś mu, żeby zrezygnował ze
swego miejsca?! - krzyknęła zdumiona, a jej oczy zrobiły się jeszcze
większe, kiedy Philip potwierdził to, nie kryjąc zadowolenia.
- Co ty wyprawiasz, oficerze Garrison?! Najpierw mnie szpiegujesz
i... potem... a potem... - zaczęła się jąkać.
- Przekupujesz człowieka, który siedzi obok mnie. Do czego jeszcze
masz zamiar się posunąć?
Philip ziewnął.
- Chyba na razie poprzestanę na tym.
Carla zrobiła wszystko, żeby zachować powagę. Nie było to wcale
łatwe.
- Wydaje mi się, że nie jesteś na mnie aż tak wściekła, jak udajesz -
zauważył.
- Na jakiej podstawie tak sądzisz? - zapytała zdziwiona. Jej oczy
Anula & Polgara
ous
l
anda
sc
zrobiły się zimne jak lód.
- Jeszcze ode mnie nie uciekłaś. Wstała, ściągnęła cienką plażową
bluzkę.
- Już mnie nie ma - stwierdziła i zanurkowała w basenie.
To było cudowne zanurzyć się w czystej błękitnej wodzie i pływać tak
długo i tak daleko, jak się chce. Czuła, że opuszcza ją napięcie,
zdenerwowanie i frustracja, które przeżyła tego ranka. Wypłynęła
wreszcie na powierzchnię i głęboko wciągnęła powietrze. W słońcu jej
włosy nabierały zdecydowanie czerwonego koloru. Liczyła na to, że
Philip nie widzi jej teraz. Jeśli ją zobaczy, na pewno będzie, tak jak
wszyscy, robił głupie uwagi. Nie cierpiała tego.
Wynurzył się nagle z wody tuż obok niej. Uśmiechnęła się niepewnie.
- Rano byłam naprawdę zdenerwowana i zachowałam się
idiotycznie, uciekając od ciebie. Dziękuję ci, że mimo wszystko złapałeś
dla mnie taksówkę i mogłam bezpiecznie wrócić do hotelu.
Ich oczy spotkały się. Patrzył na nią z miłością, czule się uśmiechając.
- Wiem, że byłaś na mnie wściekła, i dlatego pozwoliłem ci odejść.
Potrzebowałaś czasu, żeby się uspokoić, ale miałem nadzieję, że mi
jednak przebaczysz.
Objął ją wpół i przytulił do siebie. Leżeli na wodzie, uderzając w nią
stopami, by utrzymać się na powierzchni.
- Przebaczę ci pod jednym warunkiem - powiedziała zdecydowanie i
Objęła go za szyję. - Musisz mi obiecać, że już nigdy tak się nie
zachowasz. Proszę cię, zrób to dla mnie, zostaw policyjną legitymację w
pokoju hotelowym. Teraz Jesteś w Meksyku, a oni mają tu na pewno [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •