[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie mogę się doczekać powrotu do stoczni, by zacząć projektować.
Teak zignorowała lekkie drżenie, gdy wspomniał Skerrystead.
- Pójdziemy na lunch? Ucałował ją w ucho.
- Jeśli sobie tego życzysz. Może gdzieś się przejdziemy. Gdzieś blisko parku. Wprawdzie
panował listopadowy chłód, ale nie było wiatru. Dobry nastrój i Derek wystarczały, by rozgrzać
Teak. Wędrowali po Madison Avenue, aż znalezli modną restaurację, gdzie nie musieli zbyt
długo czekać.
- Jadam tu wweekendy-wyjaśniła Teak. -Podają znakomite sałatki. I świeże ryby.
- Nic nie przebije rybnego targu w Skerrystead.
- Skerrystead. Pamiętajmy raczej, gdzie jesteśmy.
- W dalszym ciągu chciałbym opowiedpeć ci o mojej propozycji dotyczącej kutrów
rybackich.
- Wiem i wysłucham, ale nie w tej chwili. Tamto życie jakby blednie, kiedy jestem tutaj.
- Aja nie myślę właściwie o niczym innym -odparł spokojnie Derek. A kiedy spojrzała na
niego, uśmiechnął się i dodał: - Prócz kochania się z tobą. - Oczy mu błyszczały i wydawał się
być pewny siebie. Przy obiedzie opowiadał o swoich stosunkach z ojcem i o nadchodzącym
Zwięcie Dziękczynienia.
- Mama jedzie do swojej rodziny na wybrzeże, ale brat z żoną zajmą nowojorskie
mieszkanie. Chcą zabrać dzieci do teatru, pokazać muzea. Tato też pewnie tu przyjedzie.
- Więc i ty powinieneś się zjawić. T o idealna okazja, żeby powiedzieć ojcu o Santa Fe i tej
wystawie u Keysera. O ile znam Judsona Tate'a, potrzebuje konkretnych dowodów sukcesu.
Masz je, Derku. Dziękczynienie to święto burzenia murów.
Gdy wychodzili z restauracji, Derek wciąż mówił o swojej pracy. Zastanawiali się nad
wizytą w Muzeum Sztuki - było niedaleko, tuż za Piątą Aleją. Ale wybrali galerię w Greenwich
Village ISoHo. Teak wzięła go pod rękę i razem ruszyli z Washington Square w dół MacDougal
Street.
- Jak mogłeś z tego zrezygnować? W Nowym Jorku możesz znalezć tyle inspiracji dla
swoich twórczych pomysłów.
- Nie znam innego miasta, które szybciej je gasi.
- Ale Keyserowie, kontakty z Santa Fe ...
- Cieszę się, że mogę wystawiać swoje prace w tutejszych galeriach i zdobywać klientów.
Chodzi mi jednak o to, że trudno tu cokolwiek osiągnąć, o nacisk, stresy ...
- Tutaj mógłbyś mieć warsztat i zamieszkać w tym mieście. Z tego, co widziałam w
Wellfleet, nie miałbyś kłopotu z przeprowadzką.
Skulił się przed zimnem.
- Praca w stoczni bardzo mi odpowiada. Wiesz, jak trudno było osiągnąć to, co osiągnąłem.
- To miejsce już nigdy nie będzie twoim domem? Derek pokręcił głową.
- Mój dom jest w Skerrystead.
Poczuła ukłucie bólu.
- Dom jest tam, gdzie serce.
- A twoje serce, Teak? Może pora, by o tym porozmawiać.
- Zanim będziesz miał na sumieniu kolejną Hilary?
- Skoro poruszyłaś ten temat, to owszem. Zerwałem nasze zaręczyny, gdyż ona była
nieszczęśliwa, przerażona tym, co chciałem zrobić z własnym życiem. I choć było to bolesne,
nawet ona przyznała, że to najlepsze wyjście. Nie było przed nami przyszłości, kiedy opuściłem
Tate Electronics, a ona zrozumiała, że nie potrafi namówić mnie do powrotu. - zamilkł nagle.
Popołudniowe słońce rozjaśniało mu oczy, ale
nie było w nich uśmiechu. - Czyżby historia się powtarzała?
Teak zawahała się.
- Nie ma sensu mówić o moim sercu. Seavers i Cohn chcą, żebym wróciła do pracy
pierwszego grudnia.
- Czyli przechodzimy do pointy, zanim zdążyłaś opowiedzieć dowcip.
- To nie jest dowcip. To jest moje życie, do diabła.
Moje życie. Pracowałam niewiarygodnie ciężko, by osiągnąć w firmie tę pozyąę.
Pracowałam nawet ciężej, by wyrwać się ze Skerrystead, żeby zostawić to wszystko za
sobą. Wiesz doskonale, że wróciłam do stoczni, gdyż po śmierci taty nie miałam innego
wyboru.
- Miałem wrażenie, że chociaż raz wróciłaś do tego, co kochałaś. To miłość
ukształtowała twoją przeszłość.
- A to, co czuję do ciebie, jest w dostatecznym stopniu miłością, by ukształtować moją
przyszłość? A właściwie co do mnie czujesz?
- Coś, co mnie przytłacza. Coś, co sprawia, że czuję się powiązany z tobą, z moją pracą ... -
Przerwał. - Ale gdybym cię naprawdę szczerze kochał, to czy wiązałbym się ze stocznią na stałe?
Do tego zmierza ta rozmowa? Byliśmy tak zajęci tarzaniem się w pościeli, że ten temat nawet się
nie pojawił.
Derek ruszył przed siebie.
- Wrócisz do pracy miesiąc wcześniej, niż planowałaś. Kto cię zastąpi?
- Miałam kilka propozycji, zanim postanowiłam sama prowadzić ten interes. Jack Hammond
z Hyannis chciał pokierować moją stocznią i w przyszłości ją wykupić.
- Gdyby to była uczciwa oferta, już by tam był.
- Miał problemy finansowe.
- A co z twoim mieszkaniem? Mieszka tam jakaś studentka.
- Przestań naciskać. Dowiedziałam się o tym dopiero wczoraj. Muszę mieć trochę czasu,
żeby wszystko przemyśleć. 'Poradzę sobie. Jak zwykle.
- Utrzymując dystans. Radzenie sobie to nędzna namiastka życia. Wiem o tym. Robiłem to
przez całe lata.
- Pod każdym względem trudno porównać moje życie z twoim.
- Dzięki Bogu. Spojrzała na zegarek.
- Muszę 'wracać i spakować się. Powinnam wyjechać dziś wieczorem.
- Myślałem, że spędzimy ze sobą jeszcze jedną noc.
- Jak już ci mówiłam, sytuacja w biurze uległa zmianie. Im szybciej wrócę ...
Ujął jej dłoń. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •