[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Była chora. Pozwoliłam jej spać...
 Przyprowadz ją! Natychmiast.
Pchnął żonę w stronę schodów, a sam skręcił do swojego gabinetu.
To niemożliwe... Nie ośmieliłaby się...
Domyślił się, że coś jest nie w porządku, w chwili kiedy wziął lampę i podszedł
z nią do biurka. Nauczył się tego od swojego byłego pana  włos w szufladzie mówił
mu, czy czyjaś wścibska ręka nie wtrącała się w jego sprawy  metoda była stara, ale
skuteczna i dał wyraznie do zrozumienia, że ukrzyżuje każdego niewolnika, któremu
nie będzie mógł ufać.
Włosa nie było. A kiedy otworzył skrzynię i wyjął pudło na dokumenty, nie było
w nim papirusów. Stał z głupią miną, obracając na wszystkie strony pustą capsę
i potrząsając nią niczym magik, który zapomniał dalszego ciągu swojej sztuczki,
a potem cisnął ją przez pokój. Roztrzaskała się o ścianę, a on wybiegł na dziedziniec.
Jego żona otworzyła okiennice w pokoju Korelii i stała na balkonie z dłońmi
przyciśniętymi do twarzy.
Wjeżdżając przez Bramę Wezuwiańską na plac przy castellum aquae, Korelia
miała szczyt za plecami. Fontanny znów działały, ale bił z nich słaby strumień
i z miejsca, gdzie się znajdowała, widać było, że nad Pompeją wisi tuman kurzu,
wzbity przez wozy poruszające się po pozbawionych wody ulicach. Miejski gwar
unosił się nad czerwonymi dachami, zlewając się w jednostajne brzęczenie.
Okrążając podnóże Wezuwiusza i jadąc stępa przez równinę, ani razu nie spięła
konia. Nie widziała powodu, żeby się śpieszyć. Kiedy zjeżdżała ze wzgórza w stronę
skrzyżowania, z wlokącym się za nią posłusznie Politesem, pozbawione okien ściany
domów wydawały jej się więziennymi murami. Miejsca, które od dzieciństwa
cieszyły jej oko  ukryte sadzawki i wonne ogrody, sklepy z błyskotkami i tkaninami,
teatry i hałaśliwe łaznie  teraz zdawały się martwe niczym popiół. Zauważyła
gniewne i zmartwione twarze ludzi, którzy rozpychali się łokciami przy fontannach,
żeby napełnić naczynia ledwo cieknącą wodą, i znów pomyślała o akwariuszu.
Ciekawe, gdzie teraz jest i co robi. Historia jego żony i dziecka nie dawała jej spokoju
przez całą drogę powrotną do Pompei.
Wiedziała, że miał rację. Nie ucieknie przed przeznaczeniem. Zbliżając się do
ojcowskiego domu, nie była już wściekła ani wystraszona, lecz zobojętniała,
wyczerpana, brudna i spragniona. Może tak będzie odtąd wyglądało jej życie: ciało
poddane kieratowi codzienności, a dusza przebywająca gdzie indziej, uważna
i odrębna. Na ulicy zobaczyła tłum większy od typowej gromady klientów, którzy
czekali godzinami, by zamienić choć słowo z jej ojcem. Na jej oczach puścili się
nagle w dziwny taniec, podskakując z wyciągniętymi rękoma, a potem padając na
kolana i wodząc dłońmi po kamieniach. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że
rzucono im pieniądze. To w stylu mojego ojca, pomyślała. Prowincjonalny Cezar!
Stara się kupić miłość tłumu, sądząc, że zachowuje się jak arystokrata, i nigdy nie
zdaje sobie sprawy z własnej nadętej wulgarności.
Jej pogarda stała się nagle silniejsza od nienawiści i to dodało jej odwagi.
Objechała dom, kierując się do stajni. Na odgłos stukających o kamienie podków
pojawił się starszy stajenny. Widząc ją w takim stanie, otworzył szeroko oczy ze
zdumienia, lecz ona nawet tego nie zauważyła. Zeskoczyła z siodła i podała mu cugle.
 Dziękuję  zwróciła się do Politesa.  Dopilnuj, żeby nakarmiono i napojono
tego człowieka  poleciła stajennemu.
Weszła szybko z zalanej słońcem ulicy do pogrążonego w półmroku domu,
minęła kwatery niewolników i wspięła się po schodach. Idąc, wyciągnęła spod
płaszcza papirusy. Marek Atiliusz powiedział, żeby odniosła je do gabinetu ojca
i liczyła na to, że nikt niczego nie zauważy. Ale ona tego nie zrobi. Odda mu je sama.
Co więcej, powie mu, gdzie była. Będzie wiedział, że jego córka odkryła prawdę,
i niech robi z nią, co zechce. Nie obchodziło jej to. Czy może być coś gorszego od
losu, który już jej zgotował? Nie można ukarać kogoś, kto nie żyje.
W takim właśnie buntowniczym nastroju weszła do domu Popidiusza i ruszyła
w stronę basenu, który znajdował się w samym sercu willi. Usłyszała po prawej
stronie jakieś głosy i zobaczyła w bawialni swojego przyszłego męża i magistratów
Pompei. Spojrzeli w jej stronę i dokładnie w tym samym momencie na stopniach
prowadzących do ich starego domu pojawił się ojciec, a za nim matka i brat.
Ampliatus zobaczył, co niesie jego córka, i przez krótką cudowną chwilę widziała na
jego twarzy panikę.
 Korelio!  ryknął i ruszył ku niej, lecz ona wbiegła do bawialni i cisnęła jego
sekrety na stół i dywan, zanim ją powstrzymał.
Inżynier miał wrażenie, że Wezuwiusz bawi się z nim w kotka i myszkę, nie
przybliżając się ani na krok bez względu na to, jak szybko się wspinał. Tylko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •