[ Pobierz całość w formacie PDF ]

stolik będzie inny. To samo dotyczy naczyń i sztućców. Muszą być dobrej
jakości, ale nie takie same.
Strona nr 47
Glenda Sanders
 To ty tu jesteś dekoratorką.
 Nie słyszę entuzjazmu w twoim głosie...
Jared wzruszył ramionami.
 A cóż ja mogę wiedzieć o herbaciarniach? Od tego mam ciebie.
Jared znów zamówił szarlotkę, ale Caroline odmówiła zdecydowanie.
 Czy ty zawsze tyle jesz?  spytała.
 Przeważnie. Mam taką zwariowaną przemianę materii. Spalam wszystko
błyskawicznie.
 To niesprawiedliwe  stwierdziła.
 Co takiego?
 %7łe ktoś może być bogaty, przystojny i mieć sprawną przemianę materii.
Przechylił głowę i rozpromienił się.
 Uważasz, że jestem przystojny?
Caroline ze zniecierpliwieniem uniosła w górę oczy.
 Nie mam nawet zamiaru odpowiadać na to pytanie!
 Więc uważasz  powiedział z zadowoleniem.  Czy to znaczy, że moja
cnota jest zagrożona?
 Jedz swoją szarlotkę!  ponagliła go.
 Chyba będę musiał zacząć zamykać na klucz drzwi do sypialni.
 Nie musisz. Nie jesteś w moim typie.
 Naprawdę?
 Zawsze podobali mi się faceci szorstcy i męscy.
 Męscy?
 Pewnie. Kowboje w opiętych dżinsach. Gliniarze na motocyklach, w
skórzanych kurtkach i wysokich butach. Robotnicy budowlani o spalonych
słońcem torsach...
 Tacy, co gwiżdżą na przechodzące kobiety i wołają  hej, cukiereczku,
pokaż swoje pagóreczki ?
 O właśnie  potwierdziła Caroline, usiłując zachować niewzruszony
wyraz twarzy.
Jared nie uwierzył w ani jedno słowo, ale nie rozumiał, dlaczego
dziewczyna tak się z nim przekomarza. Skończył szarlotkę, zapłacił za obiad i
wstał.
 No chodz, Cukiereczku. Muszę pojechać do Orlando. Po drodze
podrzucę cię do domu.
 Nie licz tylko na oglądanie moich pagóreczków  mruknęła Caroline
pod nosem.
 Mówiłaś coś?
 Mówiłam, że zadzwonię do cioci Essie i porozmawiam o tej
inwentaryzacji.
Ciocia Essie okazała się pełna entuzjazmu na myśl o możliwości udziału
Strona nr 48
TRZECIA NAD RANEM
w renowacji Katherine House i natychmiast obiecała pomoc.
Caroline przebrała się w szorty i starą bluzę i udała do Kolorowego
Pokoju. Otworzyła okna, a wiatr natychmiast zaszumiał w przykrywających
meble pokrowcach i wzniósł w powietrze kurz.
Caroline mierzyła i szkicowała. Okna miały te same wymiary, co
ułatwiało projektowanie. Zastanawiała się nad tym, jak zmniejszyć nieco ilość
światła, nie wywołując równocześnie efektu cieplarni i podkreślając urok
starych, ręcznie formowanych szybek. Przydałoby się również coś
akcentującego kolisty kształt pokoju  może pufy do siedzenia?
Zciągnęła pokrowce z ław podokiennych, by przyjrzeć się ich konstrukcji.
Aawy wykonano z palisandru. Jak podejrzewała, po zdjęciu poduszek ława
dawała się otwierać, odsłaniając spory schowek. Caroline uśmiechnęła się,
przypominając sobie jeden z ulubionych filmów,  Arszenik i stare koronki ,
w którym taka właśnie ława służyła do przechowywania ofiar życzliwych, ale
obdarzonych morderczymi skłonnościami sióstr i ich siostrzeńca.
Uklękła, by zbadać zawartość siedmiu schowków. W pierwszej ławie
znajdował się jedynie szydełkowy szal, niewątpliwie używany do
przykrywania kolan w chłodniejsze dni. W drugiej znalazła niewielki,
zamykany koszyczek na robótki, wykończony haftem. Caroline zawahała się
chwilę przed otwarciem koszyczka  poczuła niemal, że narusza czyjąś
tajemnicę. W koszyczku znajdowała się poduszeczka ze szpilkami, kilka
motków nici do haftowania i nożyczki o ozdobnych rączkach. Pod spodem
zaś, na tamborku, naciągnięty był kawałek białego materiału. Gdy Caroline
wyjęła go, ukazała się chusteczka z wyhaftowanym motywem kwiatowym
otaczającym monogram. Igła wciąż tkwiła tam, gdzie ją wpięto, jakby robótka
została tylko na moment przerwana. Dziewczyna znów odniosła wrażenie, że
wtyka nos w prywatne sprawy Katherine Taggart. Nie ukończony monogram
trudno było odczytać. Może był to początek litery T jak Taggart? A może
raczej C? C jak Colin? Prezent dla młodszego brata? Katherine jechała
właśnie na uroczyste wręczanie dyplomów, gdy zdarzył się wypadek. Może
nie zdążyła wykończyć chusteczki?
Caroline odłożyła koszyczek z powrotem do schowka, uznając, że można
go będzie wykorzystać jako element dekoracyjny na jakiejś półeczce.
Niechcący przewróciła przy tym małą, kryształową buteleczkę, która
potoczyła się po podłodze schowka, gubiąc korek. Cokolwiek w niej było 
perfumy czy woda kolońska  dawno już wyparowało, ale zapach pozostał i
rozszedł się w powietrzu. Lawenda. Caroline zamknęła buteleczkę, odstawiła
ją na miejsce i opuściła siedzisko ławy. Przysiadła na moment, usiłując
wyobrazić sobie Katherine Taggart, siedzącą tu i haftującą.
W czasach, gdy nie znano jeszcze klimatyzacji i dezodorantów, Katherine
Taggart zapewne przecierała dla odświeżenia skronie i przeguby rąk wodą
Strona nr 49
Glenda Sanders
kolońską. Dziewczyna czuła, że coraz bardziej fascynuje ją ta kobieta, która
przybyła do wiktoriańskiego dworu jako nastoletnia panna młoda i
pozostawiła na nim tak znaczne piętno, że nosił teraz jej imię. Wszyscy
mówili, że była piękna, ale Caroline nie miała pojęcia, jak wyglądała.
Powinna spytać Jareda, czy nie zachowały się jakieś fotografie.
Zdając sobie nagle sprawę, że śni na jawie, dziewczyna podniosła się, by
kontynuować pracę. Jednakie następna ława nie dawała się otworzyć.
Zaciekawiona, uklękła, by przyjrzeć się jej bliżej. Ze zdumieniem zauważyła,
że wieko siedziska zostało przymocowane szeregiem gwozdzi, wbitych blisko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •