[ Pobierz całość w formacie PDF ]

93
Wolała nie myśleć, czemu potrafiła zasnąć jak dziecko przy tym facecie, skoro od roku nie udało się
jej przespać ani jednej całej nocy. Po kilkanaście razy budziła się spięta, zasypiała znów z mozołem i
chodziła wiecznie niedospana.
Podejrzenie wkradło się w jej myśli. Zmierzyła Rossa spojrzeniem spod oka.
- Na pewno nie dolałeś mi czegoś do napoju w czasie posiłku?
Zachichotał.
- Zdaje się, że należysz do ludzi, którzy budzą się zli jak osy - skomentował. - Czyżby to było odbicie
twojej prawdziwej osobowości?
- Przepraszam - zmitygowała się. - Po prostu nie nawykłam do tak długiego spania. A swoją drogą,
gdzie jesteśmy? - Z pewnością bliżej Nowego Jorku niż parę godzin wcześniej. Nie jechali już
autostradą międzysta-nową, tylko jedną z lokalnych szos, które Ross wybierał za dnia, aby zmylić
ewentualny pościg.
- Gdzieś w Pensylwanii.
- Jesteś pewien?
- Udało mi się to nawet sprawdzić na mapie. Zdumiewające, o ile lepiej mi idzie, kiedy jesteś
nieobecna duchem.
Zwiatło reflektorów wyłuskało z mroku znak, który przypomniał jej o bardziej palącym problemie.
- Zaraz będzie parking. Zjedz tam. Noga na pedale gazu nie drgnęła.
- Zatrzymywałem się pół godziny temu, żeby zatankować. Ominął cię postój.
- Mogłeś mnie obudzić!
- Wolę, kiedy niedzwiedz śpi.
94
KERRY CONNOR
- Nie mogłeś od razu zaprawić mnie w łeb pałką i ciągać za włosy?
- Nie kuś mnie, kobieto.
Tablica pojawiła się ponownie, zachęcając kierowców do jadła i odpoczynku.
- Zatrzymaj się. Muszę do toalety.
- Nie zamierzam tracić więcej czasu. Poczekasz, aż znów wezmę paliwo.
- Próbowałeś kiedyś wyperswadować komuś odruch naturalny, Ross? Zaraz będziesz miał tu kałużę.
Założę się, że będzie to równie niemiłe dla ciebie, jak i dla mnie.
Zrazu nie zareagował, ale kiedy zamierzała znów zaprotestować, zaczął hamować i w ostatniej chwili
odbił w bok.
Na parkingu stał niewielki niski budynek, mieszczący prawdopodobnie tylko toalety i salę z
automatami sprzedającymi. Stało przed nim parę vanów i aut osobowych. Kiedy tam wjechali, z
toalety wyszła kobieta, trzymająca za rękę małą dziewczynkę, kierując się na prawo, w stronę małego
auta, za którym w oddaleniu zaparkował Ross.
- Zaczekamy, aż odjadą - rzekł.
- Nigdzie się nie ruszam, na razie.
Z drugich drzwi wyłonił się mężczyzna, niosąc w ręku porcję batonów i dołączył do kobiety w
samochodzie. Za moment szczęśliwa rodzinka odjechała.
Allie zadzwoniła kajdankami.
- Możemy iść?
Ross nie zareagował; tak długo obserwował budynek, że Allie wydała zniecierpliwione westchnienie.
Wreszcie wysiadł, wepchnął broń w tylną kieszeń dżinsów, zasłonił ją połami koszuli i obszedł
samochód, aby otworzyć drzwiczki po jej stronie.
UCIECZKA W MROK
95
- Zapamiętaj - powiedział, pochylając się nad Allie. - Idziemy do toalety obok siebie, jak gdyby nigdy
nic. Zapukam, kiedy tam wejdziemy. Jeśli nikt nie odpowie, upewnię się, czy jest bezpiecznie i czy
jest drugie wyjście. Jeśli będzie zajęte, wracamy do wozu i czekamy, aż ten ktoś odjedzie. Masz
dokładnie dwie minuty na swoje sprawy, potem wchodzę. Rozumiesz?
- Czy nie powinniśmy zsynchronizować zegarków? Wyjął kluczyk i sięgnął do kajdanek.
- Nie nosisz zegarka.
Skrzywiła się, kiedy odpięte od deski rozdzielczej ogniwo opadło w dół i ruch metalu podrażnił jej
obolały przegub. Ross przez cały czas rozglądał się skrycie i czujnie, zwracając uwagę na każdy
szczegół, każdy podejrzany cień.
Wysiadła, sięgając po torbę.
- Zostaw - nakazał.
- Muszę się odświeżyć.
- Torba może ci być potrzebna do ucieczki. Zostaw ją! Z wysiłkiem stłumiła gniew, choć zapewne i
tak go
wyczuł. Zwietnie potrafił odczytywać jej nastroje. Zresztą nie trzeba było być specjalnie bystrym, by
domyślić się, że ciągle planuje ucieczkę. I tak też było. Ruszyli w stronę budynku.
- Miejmy to już z głowy - powiedziała, popychając go, by szedł szybciej. - Nie obawiasz się, że ktoś
może nabrać podejrzeń, widząc, jak razem wchodzimy do toalety? - zagadnęła po chwili.
- Może jesteśmy świeżo poślubioną parą. Takie pa-pużki-nierozłączki często trzymają się za ręce.
- A może jesteśmy z tych, co to lubią wpaść na szybki numerek do damskiej toalety? Fuj!
96
KERRY CONNOR
- Trzymamy się za ręce - powiedział z naciskiem.
- Przecież nie.
- Tu jest ciemnawo, więc wystarczy, że idziemy obok siebie. Nikt się nie zorientuje.
- Myślisz o wszystkim, prawda?
- Tak. Nie zapominaj o tym.
Toaleta znajdowała się po wschodniej stronie budynku, od strony rozległego placu parkingowego. Za
nią wznosiła się ściana lasu. Kiedy zbliżyli się do drzwi, Ross wysforował się przed Allie. Gdy sięgnął
klamki, drzwi otworzyły się z rozmachem przed samą jego twarzą.
Kobieta w znoszonych dżinsach i flanelowej koszuli, z kędziorami bujnych włosów, wystającymi
spod bejs-bolówki, która właśnie wyszła z przybytku, spojrzała na nich zaskoczona. Musiała być
kierowcą ciężarówki stojącej w drugim końcu parkingu.
Należało szybko myśleć, bo moment wahania przedłużał się niebezpiecznie. Allie mocniej przylgnęła
do Rossa, ukrywając ich złączone kajdankami przeguby. Otworzyła szeroko oczy na widok kobiety i
zamrugała nerwowo.
- Boże, pani weszła tu sama? - wyjąkała z podziwem. - A ja tak się boję, że wzięłam ze sobą swojego
Supermana!
Kobieta uśmiechnęła się nieznacznie.
- Umiem sobie radzić.
Ross uspokajająco poklepał dłoń Allie.
- Może powinniśmy poprosić tę miłą parną, aby zechciała ci przez chwilę towarzyszyć, to będziesz
czuła się razniej.
Allie zmusiła się do uśmiechu, choć w duchu zamarła z napięcia. Akurat trzeba jej było asysty, kiedy
zamierzała uciec!
UCIECZKA W MROK
97
- Daj spokój, kochanie, nie będziemy zatrzymywać pani. Skoro pani tam była, ja też nie będę się bała.
~ Mówiąc to, znacząco szarpnęła kajdankami, co miało oznaczać: Chyba nie będziesz tłumaczył tej
miłej kobiecie, dlaczego jestem skuta?
Wyczuła, że zrozumiał i przyjął ostrzeżenie, ale jednocześnie jest zawiedziony.
- Jednym słowem lokal jest bezpieczny? - zażartował, zwracając się do kobiety, a drugą ręką zręcznie
otwierając kajdanki, aby jego słowa zagłuszyły kliknięcie zamka. Nie wydawało się, by nieznajoma
coś zauważyła.
- Tak, oczywiście - odparła. - Może pani śmiało wchodzić.
- Zwietnie. Dziękujemy bardzo - rzuciła Allie i szybko wślizgnęła się do środka, natychmiast
zamykając drzwi za sobą. Słyszała jeszcze, jak Ross żegna się z kobietą, życząc jej szerokiej drogi.
Ale już myślała o czymś innym. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •