X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

I jeszcze jedno: proszę cię, trzymaj się ode mnie
z dala. Tak będzie mi łatwiej.
Milczał długo.
 Jasno się wyraziłaś. Postaram się w miarę moż-
ności respektować twoje życzenia.
Kiedy sobie poszedł, wsunęła rękę pod kołnierz
fartucha i ścisnęła złoty medalik. Miłość wszystko
zwycięży, bzdura!
A jednak cieszyła się, że Marc jest niedaleko. Raz
czy dwa razy pojawił się na chwilę, by sprawdzić,
co u Annie i Wilfreda, wobec Lucy ograniczając się
do zdawkowego uśmiechu. Poród przebiegał spraw-
nie, lecz pod koniec Wilfred zaczął wpadać w pani-
kę. Lucy wezwała drugą położną i rzuciła mimo-
chodem:
 Może lekarz by tu zajrzał w wolnej chwili? Tak
na wszelki wypadek?
Marc pojawił się w chwili, gdy Wilfred wisiał
Lucy nad głową i mamrotał przerażonym głosem:
 Na moje oko to się nie powinno aż tak rozciągać.
Może należałoby jej zrobić epizjotomię? Annie, bądz
dzielna, jestem przy tobie.
Marc odciągnął Wilfreda na bok i oznajmił katego-
rycznym tonem:
 Proszę stanąć przy żonie i trzymać ją za rękę.
W ten sposób najbardziej jej pan pomoże. Wszystko
jest w porządku.
 Ale pomyślałem, że może nacięcie...
 Zgadzamy się z położną co do tego, że nie jest
ono konieczne. Jeśli pan chce, zostanę do końca
porodu. Ale to pańska rola dodać żonie otuchy.
 Wilfred, zaczęło się!  krzyknęła Annie.  Wil-
fred, czuję główkę!
 To chłopiec  oznajmiła po chwili Lucy.
Zwieżo upieczony tatuś zachwiał się i zemdlał.
Marc podtrzymał go i ułożył na podłodze.
 Wiedziałam, że nie ma się czego bać!  oznaj-
miła Annie, tuląc w ramionach synka.
Marc ocucił Wilfreda i wymknął się po angielsku.
Lucy zobaczyła go dopiero tydzień pózniej.
ROZDZIAA SI�DMY
Tego wieczoru nie mogła zasnąć, jak zwykle po
serii nocnych dyżurów. Odnosiła wtedy wrażenie, że
jej organizm kompletnie się rozregulował. Teraz oto
ma przed sobą trzy dni wolnego, lecz zupełnie nie
wie, jak je wykorzystać. O drugiej w nocy nadal
przewracała się z boku na bok, czując coraz większą
pokusę, by zapalić światło i sięgnąć po książkę.
Wiedziała, że powinna się wyspać, jednak tęskniłaza
Markiem.
Aż podskoczyła, kiedy w ciszy rozległo się brzę-
czenie telefonu. Kto dzwoni o takiej porze i o co może
chodzić? Albo stało się coś złego, albo ktoś pomylił
numer, albo to jakiś niewybredny kawał. Odebrała
telefon z duszą na ramieniu, ale usłyszała wsłuchaw-
ce głos Marca.
 Lucy? Potrzebuję pomocy. Wiem, że nie mogę
liczyć na twoją przyjazń, ale nie znam nikogo innego,
do kogo mógłbym się zwrócić.
 Prosisz mnie o pomoc w środku nocy?  zdziwi-
ła się.  Czego potrzebujesz?
 Pamiętasz, jak ci opowiadałem o mojej kuzynce
Simone? O tej, co tak rozrabia? Otóż dwa dni
temu przyjechała z Manchesteru i wynajęła sobie
mieszkanie. Przed chwilą do mnie dzwoniła. Jest
w trzydziestym szóstym tygodniu ciąży. Prosiła, że-
bym przyjechał, bo chyba zrobiła coś głupiego. Nały-
kała się jakichś tabletek i teraz boi się, że wzięła ich za
dużo. Chcę do niej jechać, ale wolałbym nie jechać
sam.
 Nałykała się tabletek?  Lucy próbowała po-
zbierać myśli.  Próba samobójcza czy przedaw-
kowanie przez przypadek? Marc, wyślij do niej karet-
kę. Tu potrzeba specjalisty.
 Nie mogę, to tylko pogorszy sytuację. Jest bliska
histerii.
 Lepsza histeria niż śmierć.
 Owszem, ale jak ją znam, ratownicy pocałowali-
by tylko klamkę. Mówiła, żebyły u niej dwie położne,
ale wyrzuciła je z domu, zanim miały okazję ją
zbadać.  Milczał chwilę.  Muszę coś zrobić, nawet
jeśli to kolejny z jej głupich kawałów.
 Ale czemu ja mam brać w tym udział?
 Znam cię. Działasz na ludzi kojąco. Przy mnie
Simone robi się jeszcze bardziej wojownicza. Zresztą
nieważne, to był głupi pomysł. Przepraszam, że ci
zawracałem głowę. To się więcej nie powtórzy.
 I tak już nie zasnę.  Lucy westchnęła ciężko.
 Pojadę, skoro o to prosisz. Czekaj na dole za jakieś
dziesięć minut, dobrze?
 Będę czekał  odrzekł po dłuższej chwili i połą-
czenie zostało przerwane.
Opłukała twarz, umyłazęby i szybko się ubrała. Po
namyśle złapała torbę medyczną i zbiegła na dół.
Marc stał przy samochodzie.
 Jedna uwaga  oznajmiła, dygocząc z zimna,
zanim wsiadła do czarnego mercedesa.  Jest środek
nocy, a my jedziemy do pacjentki. To nic osobis-
tego.
 Niech tak będzie.
 Tymczasem trochę się prześpię. Obudz mnie,
jak będziemy dojeżdżać.
 Jak sobie życzysz.
Siedziała z zamkniętymi oczami, pogrążona we
wspomnieniach. Chwilę pózniej Marc powiedział
cicho:
 Jeśli śpisz, to się lepiej obudz. Za pięć minut
będziemy na miejscu.
 Nie śpię. Nie chcę się wtrącać w twoje rodzinne
sprawy, ale potrzebuję więcej informacji.
 Naturalnie. Simone to moja kuzynka, córka
młodszej siostry mojej matki. Jest jedynaczką i czar-
ną owcą w rodzinie. Bardzo ją lubię, choć czasem
działa mi na nerwy. Rozpieszczaliśmy ją od małego
i jakoś trudno mi się od tego odzwyczaić. Genialnie
mną manipuluje.
 A ojciec dziecka?
 Nie pytaj. Zniknął jak kamfora.
Kiedy Marc zaparkował samochód przed luksuso-
wym apartamentowcem, mruknęła:
 Raczej nie jest ubogą studentką.
 Nasza rodzina do ubogich nie należy  odparł,
uśmiechając się powściągliwie.  Na swoje nieszczę-
ście, Simone dysponuje własnym funduszem powier-
niczym.
Nacisnął dzwonek i nachylił się nad domofonem:
 Simone, tu Marc. Otwórz mi.
 Czemu nie rozmawiasz z nią po francusku? 
zdziwiła się Lucy.
 Jej angielszczyzna jest tak dobra jak moja. Celo-
wo nie mówi po francusku, żeby dokuczyć rodzinie.
Tym lepiej, nie będę musiał ci tłumaczyć.
Gdy dotarli na piętro, zastali w korytarzu otwarte
drzwi. Weszli do pokoju, który tonął w Uołmroku.
Lucy zapaliła światło.
 Za jasno!  zaprotestował ktoś płaczliwie.
 Po ciemku nie da się pracować  odparła chłod-
no Lucy.  Nazywam się Lucy Stephens, jestem
położną.
Opuściła rolety w oknach i rozejrzała się wokół.
Salon był duży i kosztownie urządzony, ale strasznie
zabałaganiony. Wszędzie poniewierały się ubrania,
partytury i gazety, każda pozioma powierzchnia była
zastawiona kubkami, filiżankami i szklankami. Na
środku pomieszczenia, na wielkiej skórzanej kanapie,
w wymiętej pościeli leżała filigranowa dziewczyna
o długich jasnych włosach i olbrzymich błękitnych
oczach.
 Ty też będziesz się na mnie wściekać?  spytała
Simone.  Marc zawsze się wkurza.
 Położne nie wkurzają się na pacjentki, mamy
oficjalny zakaz. Lepiej cię zbadam.
 Nie zapraszałam ciebie, tylko Marca! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •  

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.