[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nie było ich zbyt wielu.
 Nie wierzę  zaoponował szczerze.
 Byłam chorobliwie nieśmiała.
 Zawsze byłaś kimś wyjątkowym.  Uśmiechnął się.  Kiedy miałaś szesnaście lat,
przyszedłem do twojego ojca po po\yczkę. Musiałaś wiedzieć, dlaczego zjawiłem się u was.
Choć byłaś nieśmiała, zaczęłaś ze mną rozmawiać. Chciałaś, \ebym się poczuł lepiej.
 Tylko zaproponowałam ci herbatę.
 Byłaś czarująca.
 Och...  Czuła, jak serce zabiło jej mocniej.
 A co z Charliem?  zapytał nieomal jednym tchem.
 O kurczę!  wyrwało się jej.  Miałam do niego zadzwonić.  Była ciekawa, jak poszło mu
z Roweną.
 Niewa\ne...  mruknęła, a by porzucić dra\liwy dla Jonaha temat, dodała szybko:  Teraz
twoja kolej. Najwa\niejsze kobiety w twym \yciu, no i czy naprawdę ju\ nie polujesz.
 Cię\kie jest \ycie myśliwego, który wcią\ musi ruszać na łowy. Nie zazna taki spokoju.
 Biedaczyna... Naprawdę prze\ywałeś tylko krótkie przygody? Nic trwalszego? 
dopytywała się.
 Dwa razy próbowałem i dwa razy wszystko zawaliło się z hukiem Z powodu...
 Kontrowersji na temat wspólnego mieszkania.
 Rozumiem. Samotny myśliwy woli mieć jaskinię tylko dla siebie. Ju\ widzę, jak uciekałeś
w popłochu.
 Zachichotała.
 Zwięte słowa.  Popatrzył na nią serdecznie.  Cudownie, gdy się uśmiechasz.
Jonah pomógł Lydie przeczekać najtrudniejsze chwile. Milczał, gdy widział, \e tego
potrzebuje, lub zabawiał rozmową.
 Słyszałam, \e twój ojciec sprzedał rodzinny biznes  powiedziała w pewnej chwili.
 Tak, przed czterema laty. Stało się to, gdy mój brat Rupert zało\ył własną firmę. Ja
zrobiłem to trzy lata wcześniej, bo zle mi się pracowało pod okiem ojca.
 Pewnie wybuchła burza w rodzime.  Obiło jej się o uszy, \e Ambrose Marriott był
człowiekiem bardzo apodyktycznym.
 Ojciec by! tak wściekły, \e zerwał ze mną kontakty. Kiedy jednak Rupert równie\ odszedł,
ojciec sprzedał cały interes. Mówiąc szczerze, nie spodziewałem się \adnych pieniędzy.
 Ale w końcu je dostałeś.
 Ojciec, choć choleryk, zawsze był sprawiedliwy wobec nas. Otrzymaliśmy tyle samo.
 Wtedy oddałeś dług mojemu ojcu.
 Oddałbym i tak, ale mogłem to zrobić przed terminem. Wilmotowi zawdzięczam nie tylko
kapitał początkowy, dzięki czemu wystartowałem. Twój ojciec jako jedyny uwierzył we mnie, a
na to nie ma ceny.
 Dlatego wystawiłeś mi czek...  powiedziała cicho.  Oddam ci co do grosza, całą sumę.
Myślałeś ju\ o czymś innym ni\ miesięczne spłaty?
 Nie rozmawiajmy o tym dzisiaj, Lydie.
 Dług obcią\a mnie, ale mój ojciec nie wie o tym, a jest bardzo honorowy.
 Wiem.
 Prawie sprzedał dom i nadal jest gotów to zrobić.
 Chce sprzedać Beamhurst Court?!
 To wszystko, co mu pozostało.
 Ale ten dom jest w waszej rodzinie od zawsze.
 Ojciec wpadł w depresję, nie radzi sobie z myślą, \e jest ci winien pieniądze. To moja
matka się sprzeciwia sprzeda\y.
 Tak bardzo kocha Beamhurst? Jak ty?
 Nie... Chce, by Oliver dostał go w spadku.
 Słyszałem, \e twój brat buduje pałac na terenie posiadłości Ward-Watsonów.
 Ma w nosie Beamhurst  rzuciła szorstko.
 Rozumiem...  Jonah zadumał się.
Gdy cisza przedłu\ała się, Lydie poczuła wyrzuty sumienia. Pewnie Jonaha ju\ znu\yła rola
dobrego samarytanina.
 Mo\e jesteś zmęczony? Dzięki, bardzo mi pomogłeś, ale je\eli chcesz, to wracaj do domu
 zasugerowała po chwili.
 Lydie, powiedz wprost, tylko szczerze: chcesz zostać sama?
 Nie.
 A więc zaraz pójdziemy na spacer. Gdy wyszli z domu, zapytała:
 Jak to się stało, \e za mną jechałeś? Myślałam, \e będziesz w drodze do Hertfordshire.
 Miałem coś, do załatwienia niedaleko ciebie. Wiedziałem, \e będziesz wyje\d\ać koło
szóstej, więc doszedłem do wniosku, i\ poka\ę ci drogę. Jeszcze raz chcę cię przeprosić za moje
zachowanie.
Uśmiechnęła się.
Kiedy przechodzili koło kościoła, Lydie popatrzyła smutno w kierunku ławki, na której
odpoczywały z ciotką w czasie wieczornych spacerów. Ju\ nigdy tam nie usiądą.
 Chwila smutku?  zapytał.
 Poczucie winy.
 Chcesz o tym porozmawiać?
 Nie odwiedzałam jej tak często, jak mogłam.
 Zostałaś z nią w sobotę, potem miałaś się z nią zobaczyć w czwartek.
 Byłam u niej od poniedziałku do czwartku.  Nagle się zaczerwieniła.  Zrobiłam coś
strasznego, Jonah.
 Zamkną cię za to?  zapytał z uśmiechem, lecz zaraz zorientował się, \e sprawa jest
naprawdę powa\na.
 Nie mogę przestać kłamać. Zanim wzięłam od ciebie czek, nigdy nie kłamałam. A teraz?
Najgorsze, \e ciebie te\ wciągnęłam w to bagno.
 Mo\e lepiej powiesz mi o wszystkim  powiedział łagodnie.
 Masz rację...  Milczała przez chwilę.  Umówiłam się z ciotką na czwartek, ale
pojechałam do niej ju\ w poniedziałek, bo nie chciałam być w domu. Bałam się, \e utonę w tych
wszystkich kłamstwach. Dlatego zostałam a\ do czwartku.
 Bałaś się wrócić do domu?
 Tak.
 Co się stało?
 Zrobiłam coś strasznego  wydusiła w końcu.  W poniedziałek, kiedy powiedziałam ojcu
o twoim telefonie, o tym, \e wyje\d\asz na cały tydzień, był bardzo poruszony. Chce jak
najszybciej podpisać jakąś ugodę z tobą, ta sytuacja po prostu go zabija...
 Tak...  mruknął.
 Szepnął, \e dłu\ej nie potrafi ju\ czekać. Wyglądał jak ktoś powalony na deski,
zdruzgotany klęską. Nie mogłam tego wytrzymać. Powiedziałam mu, \e masz dla niego jakąś
bardzo dobrą propozycję.
Spodziewała się wybuchu, lecz Jonah zapytał bardzo łagodnie:
 A jaka to ma być propozycja, Lydie?
 Powiedziałam, \e nie podałeś mi \adnych szczegółów... Chciałam tylko, \eby choć na
chwilę ojciec przestał się martwić.
 Proszę, powtórz słowo w słowo, co obiecałaś w moim imieniu.
Czuła, jak policzki płoną jej \ywym ogniem.
 Tylko tyle, \e masz jakąś propozycję. Gdybyś widział ten błysk nadziei w jego oczach...
 I kupił to?
 Wyznał, \e gdy zastanawiał się, kto mógłby mu pomóc w tej koszmarnej sytuacji, na myśl
przychodziłeś mu tylko ty..
 To wszystko?
 Tak. Ale gdy ojciec zaczaj mnie wypytywać...
 Wolałaś uciec. Rozumiem. Otworzyła drzwi domu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •