[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Czyż nie mam prawa wielbi~ swej żony równie, jak ty swojej?
- Owszem; nie powinieneś jednak zachodzić w tym tak daleko, by poniżać moją Hanneh dla
wywy7szenia swojej Emmeh. Umówmy się, że obie one są nieporGwnane! A teraz, gdy
przymocowałem już do siodła nasze bukłaki z wodą, możemy ruszyć w drogę.
- Masz słuszność, jedziemy! Nie zapomnijmy jednak pozdejmo-wać z palców pierścieni sillanów i
schować ich.
- Czemu?
- Bo będziemy odtąd podawać się za sillanów tylko w takich razach, gdy będzie nam to mogło
przynieść jakiś pożytek. Gdyby każdy sill, jakiego napotkamy po drodze, miał nas brać za
swoich, mogłoby
109 to wywołać wiele nieprzyjemnych dla nas sytuacji.
- Masz rację, effendi. Schowajmy je zatem, dopóki nie zechcemy znowu pokazać tym sillom, jak
dalece przebiegłość nasza przewyższa ich przezorność.
Dosiedliśmy na powrót koni i wyjechaliśmy z khanu. Karawany zdążające do Hilleh
zwykiy jeszcze zatrzymywać się po drodze w khanach Nasrijeh i Mohawid, my
jednak, chcąc uniknąć jakiegokol-wiek niepożądanego spotkania, zaniechaliśmy
tych postojów, trzyma-jąc się drogi, jaką jechaliśmy wówczas, by przez okrążenie
karawany śmierci uniknąć jej odoru.
Wspominam o drodze, w rzeczywistości jednak drogi nie było żadnej. Jechaliśmy na
przełaj pustym polem, lub raczej otwartą bez-drożną pustynią, napotykając często
na wyschnięte od dawna kanały i rowy. Pomimo tego, że wówczas drogę tę odbywałem
w gorączce w stanie na wpół przytomnym, przypomniałem sobie dokładnie niektó-re
wyniesione nad pustynią punkty, widziane już niegdyś.
- W tym miejscu- powiedział Halef, zatrzymując konia- zsied-liśmy wówczas, aby przeczekać
największy skwar. Uderzył mnie wtedy twój wygląd. T~arz miałeś zupełnie szarą, a twoje oczy
podkrążone były ciemnymi półkolami. Musiałem dać ci wody i octu, spojrzenie twoje jednak
pozostawało dalej bez duszy i widziałem, że wytężasz wszystkie siły, aby utrzymać się na
nogach i nie zasmucać mojego serca swą słabością.
- Tak, to była istotnie fatalna chwila, mój Halefie. Byłem już raczej cieniem, niż człowiekiem. Gdy
pędziliśmy przez pustynię, op-łynęło mnie to nagle jak okropne majaczenie i ludzie żnajdujący
się koło mnie zaczynali mi się wydawać nierealnymi zjawami. Jeśli chcesz, możemy rozłożyć
sobie czas jak wtedy i zanocować w tym ~ samym miejscu, koło Birs Nimrud.
- Jak sobie życzysz, effendi. Wiele czasu potrzeba nam jeszcze, aby dojechać do Hilleh?
- Jeśli nie zmienimy kierunku, sądzę, że jakieś dobre cztery godziny.
- W takim razie zajedziemy tam w największy upał i będziemy go mogli przeczekać.
Wyliczenia moje okazały się słuszne. Około południa dotarliśmy do gaju
palmowego, położonego na lewym brzegu Eufratu. Na prawo dostrzegliśmy ruiny El
Himmar, dalej szczyt Bab el Mudszellibeh i pogórek Oasr z resztkami wznoszącego
się tu niegdyś królewskiego zamku, w który zmarł Aleksander Wielki. Na sąsiednim
pagórku Amran Ibn Ali znajdowały się prawdopodobnie słynne wiszące ogro-dy
Semiramidy. Na lewo piętrzyły się również ruiny, z których najpo-tężniejsza nosi
do dzisiaj nazwę Babelu. Legenda muzułmańska opo-wiada, że we wnętrzu jej
powieszeni zostali za nogi dwaj upadli aniołowie, Harut i Marut i że do dzisiaj
wiszą tam w tej samej wygodnej pozycji.
Gdy dotarliśmy do Hilleh i przejechali most, skręciliśmy w kierun-ku pewnej
oberży, przekładającją nad khan, tym bardziej że posiadała dużą piwnicę, której
chłód był prawdziwym dobrodziejstwem. Wpro-wadziwszy konie do szopy i dawszy im
obroku i wody, zeszliśmy po schod~ch n.~ dół i podczas, gdy ja ułożyłem się
wygodnie na poduszce, Halef za zgodą gospodarza udał się do kuchni, aby
własnoręcznie przyrządzić dla nas koguta z ryżem.
Do budowy Hilleh użyto cegieł z ruin Babilonu; mieścina ta stańo-wi stolicę
okręgu Diranij eh. Tędy prowadzą drogi karawan do Kerbeli i do Nedszef Ali.
Spośród budynków publicznych najznaczniejszyjest meczet Esz Szems.
Dziesięciotysięczną ludność stanowią Persowie -szyici i Arabowie, ludzie tak
fanatyczni, iż musiałem się strzec, aby nie zdradzić się przed gospodarzem, że
jestem chrześcijaninem. Nie tolerowałby mnie u siebie ani chwili i wszystko,
czego dotknąłem, uważałby za nieczyste; a koszta oczyszczenia musiałbym pokryć z
własnej kieszeni. Skoro wspomniałem już o czystości i oczyszczaniu, musze dodać,
że sami mieszkaficy Hilleh nie mają najmniejszego, tytułu do szczycenia się
schludnością, jak zdołałem zauważyć; miasto ich sprawia raczej wrażenia jednego
wielkiego śmietnika przerbżnych wschodnich odpadków.
Koguta naszego mogliśmy spożyć z apetytem, ponieważ upiekł go sam Halef; gdy
jednak zamówiliśmy po nim kwaśne mleko, z którego właśnie Hilleh słynie w
okolicy, musieliśmy odgarnąć cała wierzchnią warstwę pokrytą pokładem brudu.
Gospodarz, który to widział i wziął nam za złe, zmarszczył czoło i zapytał nas o
powód. Szybki w takich razach w języku, Halef odparł:
- Wybacz nam, o wzorze zbożnej gościnności! Jesteśmy pokutni-kami i uczyniliśmy ślub, aby
ukarać się i Ewiczyć we wstrzemięzliwości, nie jeść z żadnej potrawy najlepszej jej cząstki, a
przyznasz sam, że to, cośmy zebrali i odrzucili z twego mleka, było właśnie jego cząstką
najlepszą.
- Niechaj Allah będzie dla was łaskaw i doda wam siły do prze-strzegania waszego ślubu w
stosunku do wszystkich potraw, nie tylko zaś do mojego mleka. Powinniście byli wszak i z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •