[ Pobierz całość w formacie PDF ]
modnym w Biarritz, jeśli tylko znałem swych braci-inkwizytorów. A wszystkiemu winna była
zachłanność i żądza wrażeń tej kobiety, która uważała, że talent, piękność oraz sława
wywyższają ją ponad zwykłych śmiertelników. Może zresztą i tak było? Z drugiej strony
patrząc, gdyby okazała skazańcowi litość, być może nieprędko zorientowalibyśmy, że w
Biarritz działa adeptka mrocznej sztuki. Tak, tak, Bóg wszechmocny ma tę siłę, że zło
pozwala przekuć w dobro, a nawet najpodlejsza istota może się przysłużyć Jego celom.
Kto wie? odparłem. Być może nie nastawałaby na ciebie...
Nalej wina, proszę przerwała mi. Oboje dobrze wiemy, jak było.
Podniosłem wysmukły, kryształowy kieliszek i napełniłem go trunkiem. Podałem jej.
Spróbowała i uśmiechnęła się.
Lubię słodkie wina powiedziała. A ty?
Piłem tak wiele podłych trunków, że nie śmiem krytykować tych, które pochodzą z
piwnic wielmożnych panów odparłem.
Może lepiej będzie smakować z moich ust?
Pochyliłem się nad nią. Wargi miała miękkie i wilgotne, a jej włosy pachniały ciężkimi
perfumami, jak gdyby otulała się dymem wschodnich kadzideł. Poczułem jej dłonie na karku.
Przyciągnęła mnie do siebie i padliśmy oboje na sofę. Objąłem ją mocno, i całując, sięgnąłem
dłonią do jej piersi. Zatrzymała moją rękę.
Tylko się nie rozczaruj, Mordimer szepnęła mi prosto w usta. To, co widziałeś, to
takie małe kobiece gierki. Gra pozorów.
Wiem powiedziałem. Ale cóż to ma za znaczenie przy twojej niezwykłej piękności?
Całowałem ją w usta i szyję, zawędrowałem ustami na dekolt, a jednocześnie
rozsznurowałem jej suknię i gorset. Dyszała ciężko, paznokcie lewej dłoni wbiła mi w kark, a
prawą ręką manipulowała przy sprzączce od pasa. W końcu zdarłem z niej suknię. Faktycznie
nie dziwiłem się teraz, że wypycha stanik, gdyż jej piersi składały się jedynie z różowych,
nabrzmiałych sutków.
Kochanie powiedziałem, wstając. Przykro mi, ale nie mogę...
Co takiego? Jak nie możesz? Mordimer, przecież ja czuję, że bardzo, ale to bardzo
możesz zaśmiała się i pochyliła, aby mnie przyciągnąć z powrotem na sofę.
Twoje piersi, mała pokręciłem głową. Masz rację, że wypychasz gorset, bo
mężczyzni lubią obfite kształty. A kiedy jestem z tobą nagą, to czuję się, jakbym obmacywał
młodego chłopca. I rzygać mi się chce na samą myśl.
Patrzyła przez chwilę, jakby nie rozumiejąc, co do niej mówię, a potem zrozumiała i
rumieniec wypełzł na jej twarz oraz dekolt. Wykrzywiła się, a jej twarz zastygła w maskę
uformowaną z czystej nienawiści.
Nie zapomnę ci tego syknęła i tak gwałtownie wciągnęła suknię na ramiona, że rękaw
pękł z głośnym trzaskiem. Ty, ty... nie mogła znalezć słowa.
Wyjdz już. Machnąłem dłonią i skrzywiłem się, słysząc huk zatrzaskiwanych drzwi.
Zza kotary wyłonił się Piedro Usta-ze-Złota. Uśmiechnął się do mnie radośnie.
Piękna scena, mistrzu Mordimerze. Ale oświećcie mnie, jeśli łaska, czemu to
zrobiliście? Przecież wiecie, że mój szacunek dla was jest tak wielki, że i tak napisałbym, co
tylko zapragniecie...
Piedro przerwałem mu. Jesteś artystą. Mistrzem. I powinieneś wiedzieć, że łgarstwo
prędzej czy pózniej wychodzi na jaw. Ty napiszesz prześmiewczą piosenkę, która będzie na
wskroś prawdziwa. Czyż to nie zabawne, że prosty inkwizytor odrzucił karesy największej
śpiewaczki świata, gdyż miała kiepskie cycki? Widziałeś to na własne oczy i zaświadczysz
swym talentem oraz swym honorem...
Największej? skrzywił się Piedro. Zaręczam wam, mistrzu, że niedługo ludzie nie
będą pamiętali o jej śpiewie, lecz o tym, że z łóżka wyrzucił ją inkwizytor. Zaręczam wam
też, że Rita Złotowłosa będzie, jak na swój gust, w zbyt wielu miejscach nazywana Ritą
Padłocycką.
Szanuję artystyczną swobodę powiedziałem, wzdychając. I jestem ostatnim, który
śmiałby krępować twórczą inwencję wielkiego poety.
Wobec obcych postępujcie mądrze, wyzyskując każdą chwilę sposobną. Mowa wasza,
zawsze miła, niech będzie zaprawiona solą, tak byście wiedzieli jak należy każdemu
odpowiadać.
św. Paweł, list do Koloson
Mroczny krąg
Boże, daj zdrowie powiedział z namaszczeniem kancelista, kiedy kichnąłem.
Podziękowałem mu skinieniem głowy, choć byłem pewien, że Bóg ma ważniejsze sprawy
niż zastanawianie się nad stanem zdrowia Mordimera Madderdina. Wszakże byłem tylko
jednym z tysięcy trybików potężnej machiny, naszego Zwiętego i Jedynego Kościoła, i nie
miałem ambicji, by stać się czymkolwiek więcej. Nie na darmo Pismo mówiło, że do takich
jak ja, cichych oraz pokornego serca, należeć będzie Królestwo Niebieskie.
Oto raporty, mistrzu. Kancelista wyciągnął w moją stronę plik równo poukładanych
kartek. Pozwoliłem je sobie posegregować według dat.
Dziękuję. Wziąłem dokumenty z jego rąk i westchnąłem, gdyż zapowiadało się, że
spędzę wieczór przy naprawdę nudnym zajęciu.
Proszę pokwitować, jeśli łaska.
Nachyliłem się nad stołem i wziąłem pióro w palce. Złożyłem zamaszysty podpis, a
drugie M rozmazało mi się w kleksie.
Nic, nic, poprawię zamruczał kancelista, sięgając po bibułę i piasek.
Zostawiłem go temu jakże interesującemu, zajęciu i z dokumentami pod pachą
wymaszerowałem z kancelarii. Wychodząc, rzuciłem jeszcze tylko okiem na równe szeregi
stołów. Mężczyzni pochylający się nad księgami i dokumentami byli niemal tacy sami. Niby
dostrzegałeś różnice ot, jeden był zażywny, z wianuszkiem włosów dokoła głowy, inny
siwy, trzeci chudy, łysy, ale mimo to wszyscy sprawiali równie przygnębiające wrażenie.
Może przez czarne stroje, w które wszyscy byli ubrani? Może przez pozbawione blasku oczy,
zmętniałe wieloletnim ślęczeniem nad dokumentami? Może przez niezdrową biel skóry albo
palce i dłonie poznaczone plamami inkaustu? Wzruszyłem ramionami. W końcu każdemu
Bóg wybiera taki los, by najlepiej przysłużył się Jego planom.
Zamknąłem za sobą drzwi, ale zaraz na korytarzu dopadł mnie jeden z nowych zastępców
sekretarza biskupa, młody człowiek o rozbieganym spojrzeniu.
Inkwizytorze wydyszał. Jego Ekscelencja prosi...
Uniosłem tylko brwi, ale nic nie powiedziałem. Nie sądziłem, że Jego Ekscelencja
Gersard biskup Hez-hezronu zaszczyci mnie dzisiaj audiencją, zwłaszcza że powierzone
mi zadanie było jasne oraz proste.
Jak zdrowie Jego Ekscelencji? zapytałem ostrożnie.
Zastępca sekretarza obrzucił mnie przelotnym spojrzeniem i tylko pokręcił głową,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Pokrewne
- Home
- Carranza Maite Wojna czarownic 01 Klan Wilczycy
- Lewis Carroll Alicja w Krainie CzarĂłw
- Jacoba Sprenger, Heinricha Kramera MĹot na Czarownice
- Anatomia smaku Ĺťakowski Jacek
- Jacek Piekara Modrimer 1 Sluga Bozy
- Piekara Jacek PĹomieĹ i krzyĹź
- Jana Downs Marked 02 Acquired In Time
- Finanse_korporacyjne_Teoria_i_praktyka_Wydanie_II_finkor
- Dodie Smith 101 dalmatyśÂczyków
- Golda_Rekultywacja_skrypt
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sherlockbbc.pev.pl