[ Pobierz całość w formacie PDF ]

plecy. Kiedy je umył, wytarł porządnie ręcznikiem i przy naszej pomocy ułożył ją na łóżku. Gdyśmy ją położyli,
okazało się, że Florka z przodu jest cała brudna. Jeszcze gorsza niż przedtem. Ubrudziła się nam od podłogi.
Znowu żeśmy ściągnęli ją na podłogę i Wójcik ze zdwojoną energią ponownie zabrał się do szorowania. W
końcu posadziliśmy ją na krześle. Ja trzymałem jedną rękę Florki, Dziunio drugą, a Wójcik szorował. W ten
sposób jako tako Florka została umyta, bo na podłodze przy przekręcaniu zawsze jedna strona nam się brudziła.
Po umyciu położyliśmy ją na łóżku i wyszliśmy na ulicę.
Chwilę staliśmy przed mieszkaniem Florki. Wójcik częstował papierosami, ale nic mogłem palić. Było mi nie-
dobrze i z każdą sekundą coraz gorzej. Powiedziałem im o tym. Poradzili mi po przyjacielsku, żebym się
przespał. Pożegnałem ich i z powrotem zawróciłem na  grządkę" za ustępem. Obudziłem się z bólem głowy,
zziębnięty mimo letniej nocy. Nic wiedziałem, gdzie jestem. W górze nade mną migotały gwiazdy.
Jakiś czas leżałem nasłuchując. Z daleka dobiegały gwizdki przetokowych, szczęk i sapanie lokomotywy. De-
likatnie obmacałem sobie rękami twarz i głowę, czy przypadkiem nic jestem pobity. Na szczęście, wszystko było
w porządku. Wstałem, otrzepałem ubranie i rozejrzałem się dookoła. W mroku dostrzegłem zarysy budynku.
Poszedłem w tym kierunku, była to wozownia. Wiedziałem już, gdzie jestem. Zawróciłem i z daleka omijając
dół, w który wpadła
Florka, wydostałem się na pierwsze podwórko. Ulicą przeleciał pusty tramwaj oświetlając mi drogę.
Przyszło mi na myśl wstąpić do Florki.  Jeśli nic śpi, to napiją się u niej wody i pójdę do swego domu" - posta-
nowiłem.
Myślałem, że wszystko zastaną pozamykane, ale gdy tylko nacisnąłem klamką, drzwi ustąpiły. W mieszkaniu
było ciemno, z pokoju dochodziło miarowe chrapanie Florki. Oczy moje stopniowo przywykły do ciemności.
Ostrożnie, żeby nic potrącać po drodze sprzętów, przeszedłem do pokoju.
Florka leżała na posłaniu, nieporuszona. Tak samo jak ją przedtem ułożył Wójcik. Stanąłem nad nią przy łóżku,
nic przebudziła się, spała twardo dalej. Wróciłem do kuchni, napiłem się wody, zamknąłem drzwi na haczyk od
wewnątrz i na nowo przeszedłem do pokoju. Przy stole wypaliłem papierosa, a po namyśle doszedłem do
wniosku, że do domu nie mam już po co chodzić, bo i tak niedługo na dworze zacznie świtać. Teraz dopiero
zacząłem żałować przepitych za dnia pieniędzy, za które nie użyłem żadnej przyjemności.
Nic myślałem w tej chwili o tym, co będzie pózniej, kiedy Florka się przebudzi, ani o tym, że jest starsza ode
mnie o pół wieku. Przesunąłem ją bliżej ściany. Wstrzymując oddech, w ciemności gładziłem ręką naciągniętą
skórę na jej biodrze.
Obudziła się.
- Wójcik? - spytała niepewnie. - To pan, panie Wójcik?
Nie odzywałem się do niej. Florka leżała spokojnie, nie wołała o pomoc, przejechała tylko ręką po moich krót-
kich, kędziorowatych włosach raz i drugi i bez trudu odgadła, z kim ma do czynienia.
- Ach, to pan - powiedziała, jak mi się wydawało, z ulgą i bez gniewu. - Niech pan przestanie się wygłupiać, co
pan robi?
- Nic, nic - powiedziałem uspokajająco. - Niech pani leży spokojnie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •