[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Molly, która zazwyczaj nie interesowała się plotkami.  Nie angażuj się? 
Alex prychnął.  Dzięki za ostrzeżenie. Jesteśmy do siebie podobni, więc dam
ci tę samą radę.
Teraz nastąpiła pauza. Najwyrazniej Callie wygłaszała jakąś dłuższą
przemowę.
 Dzięki za zaproszenie, ale nie mam zwyczaju uciekać, zwłaszcza
przed kobietą.
60
R
L
T
Kara zjawiła się, akurat kiedy Alex kończył rozmowę. W długiej
ciemnoszafirowej sukni podkreślającej jej szczupłą figurę wyglądała
niezwykle elegancko. Molly podeszła, aby się z nią przywitać.
 Wyglądasz zjawiskowo  pochwaliła.
Kara zachichotała i objęła przyjaciółkę.
 Ty również. Gotowa?
 Tak.
Wspaniałymi schodami weszły na piętro do głównej sali balowej. W
drzwiach powitał je kelner i podsunął im tacę z drinkami. Kara i Molly
poczęstowały się szampanem.
 To jest życie  mruknęła Kara.  Och, widzę Davida... Stoi przy barze.
 Może podejdziesz?
 Za chwilę. Tu jest wprost bajkowo.
 Uhm.  Popijając szampana, Molly powiodła wzrokiem po sali,
sprawdzając, czy Dana nie ma wśród gości.
Właściwie nie spodziewała się go spotkać. Raczej został w domu z
Joshem, myślała.
 Słyszałam, że Jack normalnie nie afiszuje się bogactwem  mówiła
Kara  ale to przyjęcie jest połączone ze zbiórką datków na przychodnię
Niny.
 Chętnie coś dorzucę  mruknęła Molly.
Sukienkę kupiła po znacznie obniżonej cenie, więc trochę pieniędzy jej
zostało.
 Chodzmy przywitać się z honorowym gościem  zaproponowała Kara
i pociągnęła Molly w stronę grupy stojącej pośrodku sali.
Kara była znacznie bardziej otwarta i towarzyska niż Molly, która
zazdrościła przyjaciółce obycia i pewności siebie. Po wpisaniu się na listę
61
R
L
T
darczyńców Molly wmieszała się w tłum gości. Nagle stanęła jak wryta.
Sally? Czy jej oczy nie mylą? Czy to naprawdę siostra z narzeczonym?
Zanim zdążyła odwrócić się i uciec, Sally zawołała:
 Molly? Co za niespodzianka! Mike, pamiętasz moją siostrę, prawda?
 Oczywiście, że pamiętam. Jak się masz, Molly?
 Zwietnie  odparła z wymuszonym uśmiechem.  Zapracowana jak
zawsze.
 No tak  mruknął Mike.  Sally też dużo pracuje.
Nie była to żadna rewelacja, w końcu siostra pracowała jako
pielęgniarka na ortopedii.
 A wiesz  odezwała się Sally  że Mike i ja się zaręczyliśmy?
Molly nie zdradziła, że przeczytała o tym w gazecie.
 Naprawdę? Och, Sally, to cudownie! Ogromnie się cieszę!
 Dzięki.  Sally wyciągnęła dłoń i zademonstrowała pierścionek z
iskrzącym się brylantem.  Zupełnie mnie zaskoczył  szczebiotała.  Ale nie
narzekam.
 Gratulacje dla was obojga  rzekła Molly.
Naprawdę szczerze się cieszyła. Sally zasłużyła na to, aby być
szczęśliwa. A że jej nie zawiadomili? Cóż...
 To były najcudowniejsze walentynki, prawda, kochanie?  Sally
wzięła Mike'a pod rękę.  Och, widzę Aarona Carmichaela. Chodzmy.
Przedstawię cię. Zobaczymy się pózniej  rzuciła na odchodnym.
Molly stała jak wrośnięta w ziemię. Dech jej zaparło. Walentynki? Sally
i Mike zaręczyli się prawie miesiąc temu? I nikt do niej nie zadzwonił? Nawet
rodzice?
Azy paliły ją pod powiekami. Odwróciła się i wybiegła z sali. Nagle
wyrosła przed nią jakaś postać, czyjeś ręce przytrzymały ją za ramiona.
62
R
L
T
 Molly? Co ci jest?  Poznała głos Dana. Zamknęła oczy i pozwoliła
się przytulić.  Już dobrze  szepnął.  Cokolwiek się stało, już dobrze.
Bardzo pragnęła mu wierzyć, lecz doskonale wiedziała, że nikogo nie
można zmusić do miłości.
Dan zaniemówił z wrażenia, gdy po wejściu do sali zobaczył Molly w
szmaragdowej wieczorowej sukni podkreślającej jej cudowną figurę. Kiedy
jednak spostrzegł, że walczy ze łzami, natychmiast zaczął się rozglądać za
osobą, która doprowadziła ją do takiego stanu. Doszedł do wniosku, że to na
pewno ten typ, z którym rok temu się rozstała. Gnojek.
Chociaż to dobrze, że okazał się draniem, bo w przeciwnym razie
byłaby dla niego nieosiągalna. I właśnie gdy się nad tym zastanawiał, Molly,
niemal biegnąc, wpadła na niego. Z radością trzymał ją teraz w ramionach.
Wolałby co prawda obejmować ją nie tylko po to, aby ją pocieszyć. Po
doświadczeniu z Suzy unikał płaczących kobiet jak zarazy. Była żona
potrafiła lać łzy na zawołanie, traktowała je niczym broń i po mistrzowsku się
nią posługiwała. Molly jednak starała się ukryć łzy i zapanować nad sobą.
 Zmoczyłam ci smoking  szepnęła, odsuwając się.
 Nie szkodzi.  Opuszkami palców wytarł jej policzki.  Co się stało?
Spróbowała się uśmiechnąć, lecz nie bardzo jej się to udało. Rozejrzała
się dookoła.
 Gdzie są toalety? Muszę doprowadzić się do porządku.
 Wyglądasz pięknie, jak zawsze  zapewnił ją  ale jeśli chcesz pójść
do pokoju dla pań, to drzwi są po drugiej stronie holu.
 Dzięki. Za kilka minut będę z powrotem.
 Nigdzie się nie wybieram  obiecał.
I nie ruszył się ani na krok, dopóki nie wyszła z toalety. Tak jak
poprzednio, gdy ją zobaczył, dech mu zaparło z wrażenia. Ale teraz
63
R
L
T
promieniała i mijając jakąś parę, z uśmiechem kiwnęła im głową.
 Zgubiłam gdzieś mój kieliszek  oznajmiła.  Poszukamy jakiegoś
przystojnego kelnera z tacą?
 Jakże mógłbym ci odmówić  odparł, wziął ją za rękę i zaprowadził z
powrotem do sali.
Znalezienie kelnera z tacą nie nastręczało trudności i po chwili oboje
trzymali w rękach wysokie kieliszki.
 Przyszłaś sama?  zapytał Dan, dumny, że udało mu się przybrać
swobodny ton.
Wypiła łyk szampana i pokręciła głową.
 Nie. Z Karą Holmes. Jest gdzieś tutaj.
Dan zmarszczył czoło, usiłując przypomnieć sobie, gdzie słyszał to
nazwisko.
 Też pracuje w szpitalu?
 Owszem. Jako pielęgniarka na neonatologii. O, stoi przy barze.
Rozmawia z jednym z lekarzy.  Molly wypiła kolejny łyk szampana.  Mogę
zadać ci jedno pytanie?
 Proszę.
 Kiedy pytałeś, co robię w piątek...  zawahała się  to chciałeś
zaprosić mnie tutaj?
 Tak. Ale mnie zgasiłaś, zanim zdążyłem cokolwiek wyjaśnić. 
Widząc jej zmieszaną minę, pospiesznie dodał:  Najważniejsze, że się
spotkaliśmy. Zatańczymy?
Orkiestra grała właśnie powolną melodię i Dan ucieszył się, że znowu
może ją objąć.
 Zwietnie tańczysz  pochwaliła.
Musiał zmobilizować całą siłę woli, aby jej nie pocałować. Mówił sobie
64
R
L
T
w duchu, że Molly zasługuje na kogoś lepszego niż on, kogoś, kto potrafi
kochać i się śmiać, lecz gdy na niego patrzyła tak jak w tej chwili, przestawał
myśleć logicznie.
Uświadomił sobie, że jej nie interesują jego pieniądze, lecz on sam jako
człowiek.
 Ty też świetnie tańczysz  powiedział.
Kiedy orkiestra przestała grać, niechętnie opuścił parkiet i poszedł za
Molly do drugiej części sali balowej.
 Molly!  Jakaś brunetka spieszyła w ich stronę.  Przedstaw mnie
swojemu... swojemu przyjacielowi.
Dan poczuł, jak Molly sztywnieje.
 Och, oczywiście. Sally, Mike, to jest Dan Morris, jeden z
kardiochirurgów w naszym szpitalu  rzekła Molly z uśmiechem.  Dan, to
moja siostra Sally Shriver i jej narzeczony Mike Drake.
Dan starał się nie okazać zdziwienia, że brunetka jest siostrą Molly.
 Miło mi  odrzekł i objął Molly w talii.
 Nie zapytasz, dlaczego nie jesteśmy do siebie podobne?  odezwała
się Sally lekko bełkotliwym głosem. Chwiała się na nogach. Najwyrazniej
wypiła za dużo szampana.
 Dobrze się czujesz, kochanie?  wtrącił Mike.  Pora coś przekąsić.
 Dobry pomysł  mruknął Dan pod nosem i zwracając się do Molly
zaproponował:  Zatańczymy?
Wpatrzona w siostrę, którą narzeczony prowadził do stołu
bankietowego, milczała, lecz po chwili wyrzuciła z siebie:
 Rodzice Sally adoptowali mnie, kiedy miałam cztery lata. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •