[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyjścia. Włączył muzykę, a potem z butelką wina podszedł do
kanapy, na której przysiadła Merry.
- Jeszcze odrobinę wina?
Zamierzała odmówić, bo sytuacja zaczęła robić się zbyt kame-
ralna. Poza tym powinni już wracać. Jednak ciekawość przewa-
żyła.
S
R
- Chętnie.
Napełnił kieliszki, postawił je na stoliku, lecz sam nie usiadł,
tylko wyciągnął rękę do Merry.
- Zatańczmy.
Nie oponowała. Przyciągnął ją do siebie. Jego bliskość rozpalała
w niej krew. Chętnie by się zatopiła w jego ramionach, jednak
wiedziała, że nie powinna z nim tańczyć.
- To miał być wyjazd służbowy - wykrztusiła, daremnie próbu-
jąc wymknąć się z jego uścisku. - Tylko dlatego zgodziłam się
przyjechać.
Nadal się mnie obawiasz?
-Nie.
To samo powiedziałaś wczoraj wieczorem.
Nie, powiedziałam tylko, że nie mogę się zabawiać. Mam po-
wód.
Prawie mnie nie znasz.
No nie! Czyli przeczucia jej nie myliły! Szarpnęła się, popa-
trzyła mu prosto w oczy. To po to był ten wyjazd, kolacja i nie-
oczekiwane wynurzenia. Myślał, że wczoraj od niego uciekła,
bo nie czuła się jeszcze gotowa, bo za mało go znała.
- Dlatego mnie tu przywiozłeś, by pokazać mi swoje
mocne strony?
Roześmiał się, zawirował z nią w rytm muzyki.
W pewnym sensie. Jesteś pod wrażeniem?
Tak. - Nie potrafiła skłamać.
To dobrze, bo zależy mi, byś poznała, z czego bierze się moja
siła. Rzadko komuś ulegam i rzadko idę na kompromis.
Spochmurniała. Z takim podejściem trudno kogoś sobie zjednać.
Nic dziwnego, że jest sam.
S
R
Doceniam twoje zdolności. Jesteś bystry, zręczny, twardy. Ale
to nie ma nic wspólnego...
Od tej strony już mnie znasz - przerwał jej. - Nie wiesz jednak,
jaki jestem naprawdę. Chciałbym, byś mnie poznała. Biznes jest
ważny, ale to nie wszystko.
Nie patrzmy na to, co widać, tylko zejdzmy pod powierzchnię,
gdzie tętnią prawdziwe uczucia - powiedziała w zadumie. Nagle
wszystko zaczęło się jej składać. Wspomniał, że przed laty ktoś
bardzo go zranił. To dlatego tak bardzo szukał ukojenia w pracy,
że aż stała się jego jedynym życiem. - Opowiedz mi o kobiecie,
która cię skrzywdziła.
Nie odpowiedział od razu. Przecież pytała o samą siebie. W
innych okolicznościach szybko by zwekslował rozmowę na inne
tory, lecz teraz, gdy miał ją w ramionach, tracił ostrość widze-
nia. Zresztą nie zaszkodzi, jeśli przedstawi jej swoją wersję
tamtych wydarzeń. Może go to otrzezwi.
Chciałem się z nią ożenić - zaczął, ostrożnie dobierając słowa,
by się nie zdradzić. - Pewnego razu usłyszałem od niej bardzo
przykre stwierdzenia, łącznie z tym, że mnie nie kocha.
Poczekaj. - Popatrzyła na niego stropiona. - Chciałeś ożenić się
z dziewczyną, która cię nie kochała?
Byłem młody.
Dlaczego chciałeś się z nią ożenić?
Była piękna i szczerze wierzyłem, że fizyczna fascynacja wy-
starczy. Bez miłości można się obejść, myślałem. Była nieobli-
czalna w gniewie, zresztą jej napady złości były powszechnie
znane, sądziłem jednak, że jakoś ułożymy sobie - chciał powie-
dzieć współpracę", ale ugryzł się w język - nasze relacje.
S
R
Och, Alexandrze!
Byłem naiwny. - Jej reakcja świadczyła, że zdawała sobie spra-
wę, jak fatalnie jej postępowanie oddziaływało na życie innych.
Dlatego dodał: - Aż do pewnego wieczoru, kiedy mi powiedzia-
ła, że budzę w niej obrzydzenie.
Co za okropna kobieta!
Byliśmy młodzi. Nie wyglądałem wtedy tak jak teraz, ot, taki
nieopierzony młodzieniec. Do tego sytuacja finansowa mojej
rodziny przedstawiała się marnie. Nie byłem łakomym kąskiem.
Mimo wszystko to było okrutne z jej strony.
Jak urzeczony wpatrywał się w nią. Ciekawe, jak by za-
reagowała, gdyby powiedział jej, że mówi o samej sobie?
- Była za młoda, by zdawać sobie sprawę, jak bardzo mnie do-
tknęła.
Merry milczała przez chwilę, potem powiedziała:
- Dobrze, uznajmy, że jest to jakieś wytłumaczenie. Młodość
bywa szalona. Też mam niejeden błąd na sumieniu.
Zaniemówił, bo w pewnym sensie zabrzmiało to jak przyznanie
się do winy, jak przeprosiny. Te słowa stanowiły pomost mię-
dzy dawną Meredith a dzisiejszą Merry. Ta nowa, którą już po-
lubił, potrafiła przyznać się do błędu.
Pochylił głowę, dotknął ustami jej ust, jakby chciał uczcić tę
chwilę. Przygarnął ją mocniej. Może Lissa miała rację? Czyżby
rzeczywistość okazała się lepsza od jego oczekiwań? Wyznanie
Merry otwierało nowy rozdział w ich stosunkach, wnosiło za-
ufanie, wprawdzie wątłe, lecz jednak.
To i tak więcej, niż spodziewał się w najśmielszych przypusz-
czeniach.
S
R
Rozkwitała pod dotykiem jego rąk. Nabierała życia jak spra-
gniony kwiat odżywający pod kroplami wiosennego deszczu.
Intensywność przepełniających ją doznań upajała i oszołamiała,
pozbawiała sił. Nawet ten pocałunek był inny, jakby Alexander
wreszcie zaakceptował ją całą, a nie tylko jej urodę i seksapil.
Znieruchomiała, porażona tą myślą. Bo jeśli to prawda, jeśli
posuną się za daleko, to on na tym ucierpi.
Cofnęła się.
- Alexander... przestań.
Miał tak samo nieprzytomne spojrzenie jak ona. Już wiedziała,
że miała rację. Niewiele trzeba, by się zapomnieli. I wtedy znów
będzie cierpiał. Cofnęła się jeszcze bardziej. '- Co się stało?
Podeszła do stołu. Nie patrzyła na Alexandra. Po chwili odwró-
ciła się w jego stronę.
- Mówiłeś, że z zasady nie angażujesz się uczuciowo
w takie przygody. Nigdy się nie zastanawiałeś, co będzie,
jeśli się zakochasz?
Twarz mu się ściągnęła.
Jestem bardzo ostrożny.
Wiem, ale załóżmy... Co będzie, jeśli się we mnie zakochasz i
zechcesz się ze mną ożenić, a ja będę musiała odmówić? - Po-
chwyciła jego spojrzenie. - To cię zrani.
Rozluznił się, popatrzył na nią z uśmiechem.
Tak się na pewno nie stanie.
Tak może się stać. - Nabrała powietrza. - Jestem zaręczona. -
Zacisnęła usta. - Nigdy nie skrzywdzę mojego narzeczonego,
nigdy go nie zdradzę.
-Merry, ja...
- Daj mi dokończyć. Chodzi mi też o siebie. Przez całe
S
R
życie, będąc żoną innego, wspominałabym to, co między nami
zaszło. - Ich spojrzenia się skrzyżowały. - Możesz teraz tego nie
widzieć, lecz też byś cierpiał. Oboje byśmy cierpieli, gdybyśmy
musieli się na zawsze rozstać.
Wpatrywał się w nią z osłupieniem. Wiedział, że Merry głęboko
wierzy w każde słowo. Nie mógł jej teraz powiedzieć, kim na-
prawdę jest, bo między nimi natychmiast wyrósłby mur. Skoń-
czyłaby się szczerość, a on nade wszystko chciał wiedzieć, skąd
w niej taki bezbrzeżny smutek. Jeśli się tego nie dowie, przez
całe życie będzie zadręczał się myślą, że jego żonę ktoś
skrzywdził. Pomści ją. Tylko musi wiedzieć, przez kogo cier-
piała.
- Kto cię skrzywdził?
Uśmiechnęła się blado, jakby speszona pytaniem.
Nikt.
Nie wierzę. Widzę to po twoich oczach, słyszę w twoim głosie.
Wiesz, co to cierpieć z miłości.
Uśmiechnęła się teraz szerzej.
Wszystkiego, co wiem o miłości, dowiedziałam się dzięki cioci
Merry i jej swataniu. Pisała do mnie, dzwoniłyśmy do siebie...
Takich rzeczy nie można dowiedzieć się od kogoś, trzeba je
przeżyć, a w twoich oczach jest wiele smutku.
To cię martwi?
Nie zmieniaj tematu. W twoim życiu musiało coś się takiego
stać, że nie potrafisz się z tego otrząsnąć. Jakiś zawód miłosny. -
Przecież zniknęła na siedem lat... Milczała. Czyżby chciała zy-
skać na czasie? - Merry, wyznałem ci moją tajemnicę. Powie-
działem o kobiecie, która mnie zraniła. Czemu nie chcesz po-
wiedzieć mi o człowieku, który cię zawiódł?
S
R
- Bo to nie był człowiek!
-Aha.
To było... - Potrząsnęła głową. - To taka nieprawdopodobna
historia!
Chciałbym ją poznać.
No dobrze..; Nikt mnie nie zranił, ale mam za sobą bardzo
trudny okres, bo nie zawsze byłam taką miłą osobą jak teraz.
Aha... - Wiedział o tym doskonale.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Pokrewne
- Home
- Beaton M.C. Hamish Macbeth 06 Hamish Macbeth i ĹmierÄ snobki
- Asimov Isaac Fundacja 06 Fundacja
- Delaney Joseph Kroniki Wardstone 06 Starcie DemonĂłw
- Barry Eisler John Rain 06 Requiem for an Assassin
- Godeng Gert Krew i Wino 06 Trumna numer 5
- Jacqueline Lichtenberg [Sime_Gen_06]_ _Unto_Zeor,_Forever
- Foley Gaelen KsiÄ ĹźÄ 06 Noc grzechu
- Deveraux Jude cykl Montgomery 06 Wróşka
- Sandemo_Margit_06_PrzeklÄty_skarb
- Hakan Nesser Kim Novak nigdy nie wykapaśÂa sie w jeziorze Genezaret
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- onaonaona.keep.pl