[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bić...
Kartki leżały wszędzie. Wokół niej, na podłodze, na łóżku.
143
Wziąłem jedną z nich, na chybił trafił, i zacząłem czytać:
...pojechać na piknik, urządzić sjestę nad brzegiem
rzeki, jeść brzoskwinie, krewetki, rogaliki, ryż, pływać,
tańczyć, kupić sobie pantofle, seksowną bieliznę, perfu-
my, czytać gazetę, oglądać wystawy, pojechać metrem,
dopilnować wizyty u dentysty, zrobić ci miejsce obok
mnie na ławce w parku, powiesić pranie, pójść do opery
w Bayreuth, w Wiedniu, na wyścigi, do supermarketu,
urządzić grillowanie, pogderać, gdy zapomnisz o węglu
drzewnym do kominka, myć razem zęby, kupować ci ka-
lesony, strzyc trawnik, czytać ci gazetę przez ramię, wy-
dzielać orzeszki, bo jesz ich za, dużo, zwiedzać jaskinie
nad Loarą i w Hunter Valley, wygłupiać się, paplać byle
co, poznać cię z Martą i Tinem, zbierać jeżyny, zajmować
się kuchnią, wrócić do Wietnamu, nosić sari, uprawiać
ogród, budzić cię, ilekroć chrapiesz, pójść do zoo, na
pchli targ, jezdzić do Paryża, Londynu, Melrose, space-
rować po Piccadilly, śpiewać ci piosenki, rzucić palenie,
poprosić, żebyś mi obciął paznokcie, kupować naczynia i
drobiazgi, które do niczego nie służą, jeść lody, przyglą-
dać się ludziom, wygrać z tobą w szachy, słuchać jazzu,
reggae, tańczyć mambę, cza-czę, nudzić się, kaprysić, dą-
sać, śmiać, owijać cię sobie wokół małego palca, znalezć
dom z widokiem na łąkę z krowami, ładować różne świń-
stwa do wózka z zakupami w supermarkecie, pomalować
na nowo sufit, uszyć zasłony, siedzieć godzinami przy
stole i rozmawiać z ciekawymi ludzmi, trzymać cię za
brodę, obcinać ci włosy, pielić grządki, myć samochód,
patrzeć na morze, oglądać stare filmy, jeszcze do ciebie
144
zadzwonić, powiedzieć ci parę słów bez ogródek, na-
uczyć się robić na drutach, zrobić ci szalik i spruć go
(ohydztwo), przygarniać koty, papugi, słonie, wypoży-
czyć rower, leżeć godzinami w hamaku, przeczytać po-
nownie stare komiksy, przejrzeć suknie Suzy, pić
margarite w cieniu, oszukiwać, nauczyć się używać że-
lazka, wyrzucić żelazko przez okno, śpiewać na deszczu,
uciekać przed turystami, upić się, powiedzieć całą praw-
dę, pamiętać, że mówienie całej prawdy nie jest dobre,
wysłuchać cię, wziąć za rękę, odzyskać żelazko, wsłu-
chiwać się w słowa piosenek, nastawiać budzik, zapomnieć
o naszych walizkach, przestać pędzić, wynieść śmieci, za-
pytać cię, czy wciąż mnie kochasz, porozmawiać z sąsiad-
ką, opowiedzieć ci o moim dzieciństwie w Bahrajnie, o
pierścionkach mojej niani, zapachu henny i o bursztyno-
wych kulkach, pokroić bułkę do jajek na miękko, nie za-
pomnieć o etykietkach na słoiki do konfitur...
- I tak strona po stronie. Mnóstwo zapisanych kartek.
Wyliczyłem ci tylko to, co mi przyszło do głowy, to, co sobie
przypomniałem. To było niesamowite.
Od jak dawna to piszesz? - zapytałem.
- Od twojego wyjścia.
- Ale dlaczego?
- Bo się nudzę - odpowiedziała wesołym tonem. - Nudzę
śmiertelnie, wyobraz sobie!
Pozbierałem cały ten kram i usiadłem na brzegu łóżka.
Uśmiechałem się, ale prawdę mówiąc, byłem sparaliżowany
145
takim nadmiarem pragnień, taką energią. Jednak uśmiechałem
się. Potrafiła mówić o różnych sprawach w taki zabawny i
błyskotliwy sposób, a potem bacznie obserwować moją reak-
cję. Na tych stronach, wciśnięte między zacząć wszystko od
zera a wkleić fotografie do albumu , ni z tego, ni z owego,
pojawiło się słowo dziecko , tak sobie, bez komentarza.
Przeglądałem tę olbrzymią listę pragnień, ona zaś w tym cza-
sie gryzła wargi.
No i co? - zapytała bez tchu. - Co o tym sądzisz?
- Kim są Marta i Tino? - zapytałem .
Po kształcie jej ust, po sposobie, w jaki opuściła ramiona,
w jaki opadła jej ręka, poznałem, że wkrótce ją stracę. %7łe za-
dając to idiotyczne pytanie, podłożyłem głowę pod topór. W
drodze do łazienki powiedziała: Porządni ludzie i zamknęła
drzwi. Aja, zamiast do niej pójść, zamiast rzucić się do jej
stóp, mówiąc jej, że tak, że zrobię wszystko, co zechce, bo
przecież jestem na tym świecie po to, żeby ją uszczęśliwiać,
wyszedłem na balkon i zapaliłem papierosa.
- No i co?
- Nic. Nie smakował mi. Poszliśmy na kolację. Matylda
była piękna. Nigdy jeszcze nie wydawała mi się taka piękna.
Pełna życia, wesoła. Wszyscy na nią patrzyli. Kobiety ogląda-
ły się za nią, a mężczyzni uśmiechali się do mnie. Ona... jak
by to powiedzieć... promieniała... Jaśniała wewnętrznym bla-
skiem, jakby rozświetlona słońcem. Była połączeniem wital-
ności i słodyczy, co nigdy nie przestawało mnie zaskakiwać
146
i zachwycać. Jesteś piękna - powiedziałem, a ona wzruszyła
ramionami. W twoich oczach - odparła skromnie. Tak -
przyznałem. - W moich oczach... .
A kiedy dzisiaj o niej myślę, po tych wszystkich latach,
najpierw widzę jej długą szyję, ciemne oczy i rudawobrązową
sukienkę, którą miała na sobie, gdy byliśmy w austriackiej
restauracji. Pięknie wzruszała ramionami.
Zresztą to było zamierzone - ten cały jej urok i wdzięk. Do-
skonale wiedziała, co robi: chciała, żebym ją zapamiętał taką
na zawsze... Mogę się mylić, ale nie sądzę... To był łabędzi
śpiew, pożegnanie. Była taka finezyjna i subtelna, musiała
przeczuwać... Nawet jej skóra była delikatniejsza. Czy była
tego świadoma? Czy to była wspaniałomyślność z jej strony,
czy tylko okrucieństwo? Jedno i drugie, jak sądzę... Jedno i
drugie...
Tej nocy, po wszystkich czułościach, powiedziała:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Pokrewne
- Home
- Anna BrzeziĹska WilĹźyĹska dolina 01 OpowieĹci z WilĹźyĹskiej Doliny
- Cleary Anna Magnat Prasowy
- 0415775167.Routledge.On.the.Internet.Second.Edition.Dec.2008
- Dixie Lynn Dwyer [Menage Amour 165] Were She Belongs (pdf)
- Gopi Krishna Purpose of Yoga
- Rice Luanne Sklep 'Pod dziewić tć chmurkć '
- Appleyard Diana Subtelna roznica klas
- Chmielewska Joanna 1988. Skarby
- Ballard_James_Graham_ _Krolewstwo_nadchodzi
- Delaney Joseph Kroniki Wardstone 06 Starcie Demonów
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anndan.keep.pl