[ Pobierz całość w formacie PDF ]

względu na niego samego.
Odsunęła pizzę i przesiadła się na wózek. To już
koniec ich historii. On wydobrzeje i wróci do rzez-
bienia swoich misek, a ona wyjedzie do New Jersey.
Inaczej być nie może.
 Uratowałaś mu życie!  zawołała Sunny.  Omal
nie zginął, a ty go nie zawiodłaś.  Jej głos złagodniał.
 Omal sama nie przypłaciłaś tego życiem. I on o tym
dobrze wie.
 Nie przeczę, kocham go. Ale to nie wystarczy.
Przeze mnie był bliski śmierci.  Ta okropna świado-
mość dręczyła ją, odkąd minął szok po wypadku.
 Wszystko, do czego dążyłam, okazało się kiepskim
żartem.
 Czyli się poddajesz?
 Nie. Po prostu zaczynam żyć z tym, co mam.
Sunny podniosła się.
 Cóż, dobrze, że taknie myślałaś, kiedy Mitch się
topił, bo inaczej niechybnie by nie przeżył. Nie masz
racji. Ja czułam się winna po twoim wypadku i przykro
mi z tego powodu. Ale nie mogę już tego znieść.
Chcesz odrzucić to, co cenne, a ja nie zamierzam na to
patrzeć. Dlatego nie trudz się i nie dzwoń do mnie
z New Jersey.  Odeszła, zostawiając Annę samą, wpa-
trującą się w niedojedzoną pizzę.
NAGRODA DLA WYTRWAAYCH 151
 Czy rezygnując, chcesz powiedzieć, że twoje suk-
cesy nic nie znaczą?
Wykorzystał jej własne słowa przeciwko niej. Pod-
niosła głowę i zobaczyła przed sobą Mitcha. Wyglądał
dobrze, jedynie plaster zasłaniał mu szew na czole.
Może nieco schudł i był trochę bledszy.
 Nie powinieneś leżeć w szpitalu?
 Wypisałem się na własną prośbę.
 To chyba niezbyt rozsądne.
 A ucieczka jest rozsądna?  Usiadł obok niej,
przytrzymując wózek, gdy próbowała się wydostać.
 To nie tak. Jadę do ośrodka rehabilitacyjnego.
 Oczywiście, szczególnie że takdobrze sobie tutaj
radziłaś. Ale uciekasz przede mną i przed tym, co do
siebie czujemy.
Odsunęła się do ściany tak, by ich ramiona się nie
dotykały. Najlżejsze muśnięcie paliło ją żywym og-
niem, dlatego wolała nie ryzykować. Już podjęła decy-
zję i jej nie zmieni.
 Robię to, co dla mnie najlepsze.
 A co ze mną?  zapytał otwarcie.  Gdzie ja
jestem w twoich planach?
 Przez krótką chwilę sądziłam, że my... Ale ocze-
kujesz ode mnie czegoś, czemu nie jestem w stanie
sprostać.
 Anno, już temu sprostałaś, tylko nie chcesz tego
zobaczyć.
 Znasz mnie lepiej niż ktokolwiek inny  upierała
się.  Znasz moje ograniczenia.
 I wiem, jaka jesteś cudowna.
 Wózek...
Potrząsnął głową.
152 DIANNE DRAKE
 To żadna przeszkoda. Jestem świadomy tego, co
się z nim wiąże.
 Ale faceci nie...
 Wierz mi, że ja cię nie opuszczę. Wiele razy
widziałem, jak facet rzucał kobietę dlatego, że była
poważnie chora czy miała wypadek. Nie zamierzałem
się zakochać, to prawda, ale od początku chciałem
być przy tobie, na dobre i na złe. I to nigdy się nie
zmieni.
Pochyliwszy się, musnął ustami jej policzek.
 Rozumiem, że twoje obawy mają związekz wóz-
kiem. Ale nie bój się, na mnie nie robi on wrażenia.
 Chciałabym ci wierzyć...
 Więc uwierz, tak jak ja tamtego dnia na basenie.
Słyszałem, co do mnie mówiłaś i przysiągłem sobie
i tobie, że nigdy cię nie opuszczę.  Mitch gwałtownie
wciągnął powietrze, po czym powoli je wypuścił.
 Tylko twoje słowa trzymały mnie przy życiu. Oczy-
wiście, że mam marzenia i oczekiwania, ale ty je
wszystkie spełniłaś, i to z nawiązką. To raczej ja nie
stanąłem na wysokości zadania. Nie planowałem tej
miłości. Pierwszego dnia, kiedy cię ujrzałem, przera-
żoną, a przy tym tak oszałamiająco piękną, dostrzeg-
łem błyskw twoich oczach, świadczący o pasji i chęci
walki. Chciałem zrezygnować, wierz mi.
Zaśmiał się cicho i zamyślił.
 Sama chętnie wypchnęłabyś mnie wtedy przez
drzwi, ale wróciłbym. Wiedziałem to, jeszcze nim cię
pocałowałem. Potrzebowałem tej iskierki w życiu,
którą dla mnie jesteś.  Przymknął oczy.  Potrzebuję
cię  powtórzył drżącym głosem.
 Dobrze się czujesz?  spytała zaniepokojona,
NAGRODA DLA WYTRWAAYCH 153
sprawdzając jego puls. Był równy, silny, niczym sam
Mitch.
 Trochę boli mnie głowa.
 Powinieneś być teraz w szpitalu. Natychmiast cię
tam zabieram.
 Oboje powinnyśmy być w szpitalu. Twoją ogro-
mną miłością do medycyny sprawiłaś, że znów chcę
leczyć.  Potarł czoło, opierając się o Annę.  A co do
nas, to mamy wspólne życie. Co z tego, że nie jesteśmy
idealni. I tak będziemy szczęśliwi.
 Wtedy w basenie takbardzo się bałam  odezwała
się bliska płaczu.  I wciąż krąży mi po głowie myśl, że
nieomal pozwoliłam ci...  Azy w końcu popłynęły.
 Zasługujesz na coś więcej, Mitch.
 To ty jesteś tym ,,więcej  .  Zaśmiał się, chwyta- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •