[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jąc kontakty handlowe z sąsiadami i kupując od nich przeróżne towary, nie spraw-
dzacie przecież, skąd one pochodzą, czy są produktem starych maszyn, opatrzo-
nych błogosławieństwem waszych czcigodnych przodków, czy też zrodzonych
gdzieś w zakamarkach przestrzeni niegodziwych urządzeń. Nie daję tej maszyn-
ki. Daję złoto.
 Wasza dostojność  rzekł znowu Pherl  nie odpowiada za grzechy cu-
dzoziemców, którzy działają bez zgody i wiedzy waszej dostojności. Ale przyjęcie
113
tego niesamowitego pseudozłota wyprodukowanego w obecności Waszej dostoj-
ności sprawiłoby ból wiecznie żywym duchom naszych świętych przodków.
 Tym niemniej złoto to złoto  powiedział niezdecydowanie Wielki Mistrz.
 A poza tym to tylko okup za pogańską duszę uwięzionego przez nas złoczyńcy.
Przesadzasz, Pherl.
Mimo to cofnął rękę.
 Wasza dostojność jest wcieleniem mądrości  rzekł Ponyets.  Proszę
zważyć  wydanie poganina nie da nic waszym przodkom, natomiast za złoto,
które dostaniecie w zamian, możecie upiększyć świątynie będące przybytkami ich
świętych dusz. Zresztą gdyby nawet to złoto zawierało w sobie zło, to niechybnie
całe zło zniknęłoby bez śladu, gdyby metal ten został użyty w tak zbożnym celu.
 Na kości moich przodków!  zawołał Wielki Mistrz z dziwną gwałtowno-
ścią i roześmiał się piskliwie.  I co na to powiesz, Pherl? Jego słowa są praw-
dziwe. Tak prawdziwe, jak słowa moich przodków.
 Tak by się wydawało  odparł Pherl ponuro.  Kto może zaręczyć, że to
nie jest podstęp Złego Ducha?
 Ja  rzekł nagle Ponyets.  Wezcie to złoto na próbę i złóżcie w ofierze na
ołtarzach przodków. Jeśli w ciągu trzydziestu dni ich dusze nie objawią w żaden
sposób swego niezadowolenia, jeśli nie zdarzy się żadne nieszczęście, to będzie
to znak, że ofiara została przyjęta. Czy można zaproponować lepszą próbę?
Kiedy Wielki Mistrz powstał, ucinając w ten sposób dalszą dyskusję, nikt spo-
śród członków rady nie miał wątpliwości, że jest to znak jego zgody na propozycję
Ponyetsa. Nawet Pherl skinął lekko głową, przygryzając tylko nieznacznie wąsa.
Ponyets uśmiechnął się do siebie i oddał się rozmyślaniom nad pożytkiem
płynącym z wykształcenia teologicznego.
5
Minął jeszcze tydzień zanim udało się zaaranżować spotkanie z Pherlem. Poy-
nets był napięty, ale przez czas pobytu na Askonie zdążył już przywyknąć do
uczucia fizycznej niemożności. Za granice miasta odprowadziła go straż. Teraz,
w podmiejskiej willi Pherla, również był pod strażą. Ponieważ nie można było
na to nic poradzić, trzeba się było pogodzić z sytuacją i nawet nie oglądać się za
siebie.
Pherl wydał się Ponyetsowi wyższy i młodszy niż za pierwszym razem, kiedy
stał w kręgu Rady Starszych. W sportowym ubraniu w ogóle nie wyglądał na
członka Rady.
Powiedział szorstko:
 Dziwny z pana człowiek. Przez cały ostatni tydzień, a szczególnie przez
ostatnie dwie godziny, nie robi pan nic innego tylko usiłuje mnie pan przekonać,
114
że potrzebuję złota. To zupełnie zbyteczne, bo czy ktoś go nie potrzebuje? Dla-
czego nie posunie się pan o krok dalej?
 Tu nie chodzi tylko o złoto  powiedział ostrożnie Ponyets.  Nie tylko
o złoto. Nie o parę monet, lecz raczej o to wszystko, co się za tym kryje.
 A co może się kryć za złotem?  uśmiechając się krzywo, Pherl starał
się pociągnąć Ponyetsa za język.  Myślę, że to nie jest wstęp do kolejnego
niezdarnego pokazu.
 Niezdarnego?  Ponyets zmarszczył lekko brwi.
 Oczywiście  Pherl złożył dłonie i potarł nimi lekko podbródek.  To nie
jest zarzut. Jestem przekonany, że ta niezdarność była zamierzona. Przestrzegał-
bym przed tym Wielkiego Mistrza, gdybym w porę domyślił się pana zamiarów.
Gdybym był na pana miejscu, zrobiłbym złoto na statku i przyniósł gotowe. W ten
sposób oszczędziłby pan sobie i nam i tego pokazu, i niechęci, którą pan wzbudził.
 To prawda  przyznał Ponyets  ale ponieważ to byłem ja, a nie pan,
wolałem zaryzykować i narazić się na niechęć, żeby tylko wzbudzić w was zain-
teresowanie.
 Ach, więc to o to chodziło? Tylko o to?  Pherl nie starał się nawet ukryć
pogardliwego uśmiechu.  Przypuszczam, że zaproponował pan trzydziestodnio-
wy okres próbny, aby zyskać czas na zainteresowanie nas czymś nieco istotniej-
szym. A co będzie, jeśli okaże się, że to złoto jest nieczyste?
W odpowiedzi Ponyets pozwolił sobie na ironię:
 W sytuacji kiedy jego ocena zależy od tych, którzy są najbardziej zaintere-
sowani tym, żeby było czyste?
Pherl podniósł wzrok i popatrzył uważnie na handlarza. Wydawał się jedno-
cześnie zdziwiony i zadowolony.
 Rozsądna uwaga. A teraz niech pan powie, czym pan chciał mnie zaintere-
sować?
 Już mówię. Przez ten krótki czas, od kiedy tutaj jestem, zwróciłem uwagę
na pewne fakty, dotyczące pana, które mnie zainteresowały. Na przykład na to, że
jest pan młody  bardzo młody, jak na członka Rady, a poza tym, że pochodzi
pan ze względnie młodego rodu.
 Nie podoba się panu mój ród?
 Bynajmniej. Miał pan wielkich i świętych przodków  każdy to przyzna.
Ale niektórzy mówią, że nie wywodzi się pan z żadnego z Pięciu Plemion.
Pherl przechylił się do tyłu.
 Pozostając z całym szacunkiem dla tych, o których pan mówi  powiedział
zjadliwie  trzeba stwierdzić, że lędzwie członków pięciu Plemion nie są już
zdolne do dawania życia, a w ich żyłach płynie zła krew. Nie zostało już nawet
pół setki ludzi należących do tych rodów.
 Tym niemniej są tacy, którzy mówią, że naród nie życzy sobie na Wielkiego
Mistrza nikogo spoza Pięciu Plemion. Mówi się też, że tak młody i niedawno
115
wyniesiony faworyt Wielkiego Mistrza musi mieć wrogów wśród wielkich panów.
Jego dostojność starzeje się, a jego protekcja skończy się z chwilą jego śmierci,
kiedy to niewątpliwie któryś z pańskich wrogów będzie wyjaśniał znaczenie słów
jego ducha.
Pherl spojrzał groznie na Ponyetsa.
 Jak na cudzoziemca, dużo pan słyszy. Takie uszy aż się proszą o przycięcie.
 O tym można będzie zadecydować pózniej.
 Spróbuję zgadnąć  Pherl wiercił się niecierpliwie na krześle.  Chce mi
pan zaofiarować bogactwo i siłę w zamian za przyjęcie przeze mnie tych diabel-
skich maszyn, które ma pan na statku, tak?
 Załóżmy, że tak. Co stałoby na przeszkodzie, żeby skorzystał pan z mojej
oferty? Tylko normy dobra i zła?
Pherl potrząsnął głową. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •