[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wysiąść na następnej stacji i wrócić taksówką do domu.
Spojrzała na niego zdumiona i przestała płakać.
- Nie mogę - powiedziała.
S
R
Jej odmowa zaskoczyła ją samą. Pięć minut temu patrzyła w
okno i powtarzała jego imię. Chciała z nim zostać, nieważne za
jaką cenę. Kochała go, potrzebowała bardziej niż swojej
niezależności, którą wypracowywała przez lata. Bardziej niż
swojej dumy.
Jednak teraz, kiedy znowu z nim była, wypełniała ją chęć
buntu.
- Ale dlaczego?
- Czytałeś mój list? - zapytała, przypatrując mu się ba-
dawczo.
- Pisałaś, że nie możesz za mnie wyjść i że wyjeżdżasz... Nie
było czasu na czytanie reszty - przyznał ze skruchą. - Nie mam go
ze sobą.
Sara wydała z siebie gardłowy odgłos, który mógł uchodzić
za histeryczny śmiech.
- Nawet go nie przeczytałeś! - wykrzyknęła, kręcąc głową. -
Nie obchodzi cię, co chciałam ci powiedzieć. Wiedziałeś tylko, że
musisz po mnie pojechać jak po zbiegłą klacz! Powody ucieczki są
dla ciebie nieistotne?!
- Ja... ja po prostu nie mogłem pozwolić ci odejść - po-
wiedział Elan.
- I o to właśnie chodzi. Ty zawsze wiesz lepiej, prawda?
Wiedziałeś, że mamy wziąć ślub, i nie odpuściłeś, póki się nie
S
R
zgodziłam. Potem wymieciesz całe moje dotychczasowe życie i
zastąpisz je nowym. Ale ja mam swoje plany i nie zamkniesz mnie
w złotej klatce tylko dlatego, że się spodziewam twojego dziecka,
Elan, czy ci się to podoba, czy nie.
Zamilkła, żeby złapać oddech.
Otworzył usta. Bez wątpienia chciał zaprotestować lub ją
uciszyć, ale nic nie powiedział. Zapadło milczenie.
- Kocham cię, Saro - oświadczył w końcu poważnie.
Powiedział to miękko, przepraszająco i patrząc jej prosto w oczy. -
Po prostu cię kocham.
Serce jej się ścisnęło.
Kochał ją. Nie mogła w to uwierzyć.
- Jesteś moją żoną, wiesz, że nią jesteś. Nie musimy mieć na
to żadnych dokumentów, nie potrzebujemy do tego ślubnej sukni.
Nasze małżeństwo i tak jest zapisane w gwiazdach. - Uniósł głowę.
- Jeśli nie chcesz za mnie wychodzić, dobrze. Ale ja nie chcę bez
ciebie żyć. Nie chcę mieć nad tobą żadnej kontroli. Chcę cię tylko
kochać. Ciebie i nasze dziecko.
Sara także tylko tego pragnęła. Czuła przemożną potrzebę
zatonięcia w jego ramionach, które dawały jej poczucie
bezpieczeństwa. Ona także go kochała, całym sercem.
- Wypełniłaś mój pusty dom i moje puste serce miłością -
szepnął. - Nie sądziłem, że w ogóle jestem jeszcze do niej zdolny.
S
R
To, co nas połączyło, jest zupełnie wyjątkowe i nie chcę tego
stracić.
- A co się stało z moim rowerem? Zniszczyłeś go?
- Tak - przyznał.
W jej głowie rozległ się alarm.
- Celowo zniszczyłeś mój jedyny środek transportu? Jak
mogłeś?
- Rower zniszczył się w wypadku. Poza tym kupiłem ci
samochód. - Elan spuścił oczy. - Ten wypadek przeraził mnie nie
na żarty. Myślałem, że cię stracę. Wyładowałem się na rowerze.
Nie powinienem był tego robić. Przepraszam. Kupię ci nowy
rower.
Skrucha w jego oczach była szczera. Naprawdę było mu
przykro.
Jej protest wyraznie słabł. Elan zupełnie ją rozbrajał.
- Sama kupię sobie nowy rower.
- Dobrze. - Jego oczy rozbłysły. - Albo lepiej kupimy go
wspólnie. Chcę, żebyś prowadziła dokładnie takie życie, jakie
chcesz. Będę zawsze przy tobie, u twego boku.
Czyżby widział, że Sara mięknie?
- A co z biurem? Chcę pracować. - Uniosła dumnie głowę.
- Oczywiście. Razem będziemy zarządzać firmą. - Elan
wyglądał na uszczęśliwionego. - Nie pragnę niczego innego.
S
R
Razem będziemy wychowywać dziecko, rządzić firmą i szaleńczo
się kochać. To będzie prawdziwe partnerskie małżeństwo. Nie
pozwolimy, żeby negatywne wzorce naszych rodziców rzutowały
na nasze życie. Udowodniłaś, że wspaniale potrafisz stać u mego
boku w firmie. Będziemy stanowić doskonałą parę: w łóżku i w
biurze.
Sarę ogarnęła fala wzruszenia. Czy to naprawdę możliwe?
Czyżby jej marzenia miały się spełnić?
Patrzyli sobie prosto w oczy. W tym spojrzeniu była miłość,
oddanie, namiętność. Jej wzrok wyrażał zgodę na życie z nim,
mimo że słowa uwięzły jej w gardle.
Pocałowali się.
Nagle wydała stłumiony okrzyk, wpadając na doskonały
pomysł.
- Jedz ze mną, Elanie - szepnęła. - Jedz ze mną do Wisconsin
i poznaj moją rodzinę. Jedzmy razem w tę podróż, a dowiesz się,
kim jestem.
Pocałował ją w usta.
- Tak - powiedział z mocą. - Pojedziemy w tę podróż razem.
Pojadę z tobą, gdzie tylko zechcesz, Saro.
Zatonęli w pocałunku, który wyrażał wszystkie ich uczucia.
Tymczasem pociąg stanął na stacji.
Elan ścisnął ją za rękę.
S
R
- Co?
- Stacja.
Roześmiali się i zajęli miejsca obok siebie.
- Nie mam biletu - powiedział Elan z szerokim, beztroskim
uśmiechem. - Nie mam nawet portfela.
- Nie martw się. Zaopiekuję się tobą - odparła spokojnie i
zerknęła na niego filuternie.
- Tak, Saro - zgodził się. - Zaopiekuj się mną, a ja zaopiekuję
się tobą.
- Cała przyjemność po mojej stronie.
S
R [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •