[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zapewni jej prawo opieki nad Em i dopilnuje, by nie wyszła na idiotkę. Kto z
jej znajomych dobrze wyszedł na rozwodzie? Prosta odpowiedź: nikt.
Nikomu rozwód nie wychodzi na dobre oprócz prawników. Pomyślała o Em,
zamknęła oczy i nakazała sobie: myśl!
Jej matka powiedziała kiedyś, że Sheila Bankhead odebrała W.S. przy
rozwodzie ostatni grosz. Kiedy W.S. pojawił się na jej progu, nie sprawiał
bynajmniej wrażenia nędzarza, wręcz przeciwnie, na pierwszy rzut oka widać
było, iż odniósł w życiu sukces, ale rozwiódł się ładnych parę lat temu. Miał
czas na odbicie się od dna.
Wyciągnęła książkę telefoniczną Frog Point z półki pod stolikiem. Przerzuciła
strony na "B" przy czym zauważyła, że
kartki drżą. Uspokójcie się! - nakazała swym trzęsącym się rękom. Znalazła
numer Sheili i zadzwoniła. Oddychała głęboko, póki w słuchawce nie
usłyszała:
- Halo...?
- Sheila? Mówi Maddie Faraday. - Cisza. A więc jeszcze raz: - Sheila...?
- Bardzo przepraszam. - Głos w słuchawce wydał się jej niepewny, ostrożny. -
Maddie Faraday...?
Maddie poczuła się strasznie głupio.
- Chodziłyśmy razem do liceum. Jestem...
- Wiem, kim jesteś. Tylko... tylko kompletnie mnie zaskoczyłaś.
Maddie przysunęła sobie krzesło i usiadła. Stanie wyczerpywało energię,
której potrzebowała na tę rozmowę.
- Wiem, nie przyjaźniłyśmy się. Nie zawracałabym ci głowy, ale potrzebuję
rady...
- Ty potrzebujesz mojej rady? - Głos Sheili zdradzał zdumienie.
Maddie dała sobie spokój z konwenansami, ponieważ najwyraźniej tylko
komplikowały tę szczególną sprawę, i przeszła do rzeczy:
- Potrzebny mi dobry adwokat, specjalista od rozwodów. Znasz takiego?
- Rozwodzisz się? - Gdyby Sheila znajdowała się teraz w kuchni Maddie, od
tego pytania popękałyby szklanki.
- Nie, nie ja. Sąsiadka.
- Ach tak, Gloria Meyer. Słyszałam, że zatrudniła Wilbura Cartera.
- Mama jest zdania, że to kiepski pomysł. - Maddie udało się wreszcie
powiedzieć prawdę i była z tego bardzo zadowolona.
- Mądrze mówi. Powiedz Glorii, żeby wzięła sobie Jane Henries. Przy moim
rozwodzie była po prostu wspaniała. W.S. nie zdążył się nawet zorientować,
co mu spada na łeb. Mieszka w Limie. Zaczekaj. Zdaje się, że mam jeszcze jej
numer telefonu.
Minęło zaledwie dwadzieścia minut i Maddie miała już prawnika.
- Maddie Faraday? - spytała Jane. - Twój mąż jest właścicielem firmy
budowlanej we Frog Point?
- Udziałowcem...
- Mam rodzinę w waszej okolicy. Siostrzeniec chodził na twoje lekcje o sztuce.
Chcesz się rozwieść?
- Tak. - Maddie nie bardzo pojmowała, jaki związek ma jej rozwód z lekcjami,
ale zabrnęła zbyt daleko, by się teraz wycofać. - Może mi pani pomóc, pani
Henries?
- Ależ oczywiście. - W słuchawce rozległ się wesoły śmiech. - Mów mi „Jane".
Dzisiaj przez cały dzień będę zajęta, ale możesz przyjechać w poniedziałek...
- W porządku.
- ...a tymczasem spróbuj znaleźć wszelkie dokumenty finansowe męża,
żebyśmy wiedziały, o co gramy...
- Chcę tylko opieki...
- i niczego nie przegapiły. Rozumiem, że mówimy o rozkładzie pożycia?
- O tak. O rozkładzie. Mam ochotę go zamordować. Jane Henries znów się
roześmiała.
- W tym nie mogę ci pomóc, ale znajdź te papiery, to go puścimy z torbami.
Bywa, że to dla nich gorsze od śmierci.
- Nie chcę go rujnować...
- Chcesz, chcesz, tylko sama jeszcze o tym nie wiesz. Masz dziecko, które lada
chwila pójdzie na studia. A on tymczasem założy nową rodzinę i co wówczas
stanie się z twoją córką?
- On nigdy nie...
- Wręcz przeciwnie; zawsze tak. Zdobądź mi te dokumenty, dobrze?
Brent nie wykreśliłby przecież Em ze swego życia. Za nic w świecie. Za nic...?
- Dobrze. Zrobię wszystko, czego żądasz,
- Świetnie. Oby tak dalej.
Kiedy w piętnaście minut później Em zeszła do kuchni,
Maddie nalewała mleko do kubka z Flintstonami, obserwując uważnie jego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •