[ Pobierz całość w formacie PDF ]

A potem zaczęli się domagać informacji, co też takiego
jadają ludzie, którzy nie lubią fasoli.
Mówiąc to, ujęli cugle i łokieć Margot i pomogli jej
zsiąść.
- Zostaniecie tu przez chwilę, rozsiodłaj więc te biedne,
zmęczone konie i daj im trochę ziarna - polecili Johnowi.
Zaprowadzili Margot do domu. Powiesili jej kurtkÄ™ na
kołku, a ona zdjęła rękawiczki i włożyła je do kieszeni kurtki.
Kapelusz też powiesiła a kołku. Potem rozejrzała się dokoła.
Chata składała się z jednej izby, pośrodku której królował
czarny, żelazny piec. Pod ścianami stały prycze, obok stół i
krzesła.
Mężczyzni zwracali się do niej per  pani" i Margot
uświadomiła sobie, że John ich sobie nie przedstawił.
Ciekawe, dlaczego. Zdziwiła się, że są w tym kraju jeszcze
takie miejsca, gdzie przestrzega się podobnych formalności.
Poczuła się trochę niepewnie, kiedy zauważyła, że drzwi
zamknięte są na skobel. Co się tu dzieje?
John przyjÄ…Å‚ to jednak jak coÅ› najnormalniejszego w
świecie. Po prostu kopnął mocno w drzwi i wszedł do środka,
jakby robił tak przez całe życie.
Mężczyzni zaczęli się usprawiedliwiać.
- Zupełnie o tobie zapomnieliśmy, stary.
- Nie chcieliśmy wypuszczać ciepła.
- Właściwie to nawet ich nie zamknęliśmy. Nie mamy
przecież klucza. Ten maleńki skobelek nie mógł przecież
sprawić kłopotu takiemu wielkiemu mężczyznie jak ty,
prawda? A drzwi po prostu często same się otwierają.
- Zostaniesz z nami na noc, panienko? Zimno nam tu.
Wsuniesz się między mnie a Neda i będzie nam naprawdę
ciepło.
- Hola, panowie - rzekł John. Mężczyzni wybuchnęli
śmiechem.
- Siadaj, siadaj. Przesuniemy trochę stół i Jasper siądzie
na łóżku. Mamy tylko trzy krzesła, a John pewnie nie chciałby
siedzieć ci na kolanach, panienko.
- Od dawna tu jesteście? - zapytała.
- Prawie dwadzieścia cztery... godziny. Myślałaś, że
powiem: dni, prawda? Nie. Przybyliśmy tu tuż przed burzą,
żeby pilnować bydła. Wez kawałek chleba. Sam go upiekłem.
Jest dobry do zgarniania sosu. O, tak, spróbuj. Niezle. Zegnij
trochÄ™ bardziej nadgarstek. Spokojnie, John, wcale jej nie
dotykam.
- Przyjechałaś aż tak daleko z tym potworem? - zapytał z
niepokojem Jasper. - To niebezpieczne dla kobiety być z nim
sam na sam. Robi siÄ™ ciemno, a po zmroku pojawiajÄ… mu siÄ™
włosy na rękach i zęby robią się długie i ostre.
Margot spojrzała na Johna.
- O której? - zapytała.
Mężczyzni wybuchnęli szaleńczym śmiechem.
ROZDZIAA SIÓDMY
John zdawał się zupełnie nie spieszyć. Zapadła już noc.
Kowboje rozsiedli się wygodnie, śmiali się i dowcipkowali, by
zwrócić na siebie uwagę Margot, Opowiadali różne pieprzne
historyjki, ale żadna z nich nie była wulgarna. Owszem,
czasami pozwalali sobie na pewne delikatne aluzje, ale John
natychmiast ostro na nie reagował.
Rozmawiając, co chwila wybuchali śmiechem, ale Margot
nie miała pojęcia, co ich tak bawi. Używali znanych jej słów,
ale dla nich miały one najwyrazniej inne znaczenie.
Mężczyzni w ogóle inaczej patrzą na świat. To zupełnie inna
rasa.
John był bardzo uprzejmy wobec Margot i cierpliwy
wobec gospodarzy. Dobrze się bawił i głównie słuchał.
Pokręcił tylko głową, kiedy zaproponowali, by wracał do
domu, a oni osobiście zajmą się panną Pulver. Będzie to
kłopotliwe, ale są dżentelmenami i nie sprawią mu zawodu.
A więc wiedzieli, kim jest. Skąd?
Kiedy zrobiło się już zupełnie ciemno, John wstał i
przeciągnął się. Jasper przeprosił gości i wyszedł z chaty.
- Może chcesz skorzystać z ubikacji? - zwrócił się John
do Margot.
- Gdzie ona jest?
- Mamy coś w rodzaju sławojki - wyjaśnił Ned.
- Jasper poszedł ją trochę ogarnąć. - Fakt, że sławojka
wymagała ogarnięcia, nie był szczególnie optymistyczny.
Margot wahała się.
Ned przyglądał się jej z uwagą. Aż zbielały mu
zmarszczki wokół oczu.
- Na pewno spłukał ją wodą - zapewniał. - Uważaj, żebyś
się nie pośliznęła na lodzie.
Ned i Jasper byli takimi żartownisiami, że Margot nie była
pewna niczego, co mówili.
John odprowadził ją do sławojki. Całe miejsce lśniło
czystością. W klozecie była nawet bieżąca woda.
John zaczekał na nią, a gospodarze tymczasem osiodłali
ich konie.
Margot podała im na pożegnanie rękę i podziękowała za
gościnę.
- Proszę nas odwiedzać, kiedy tylko będzie pani miała
ochotę - zapraszali. - Będziemy tu jeszcze przez tydzień.
Byłaby to miła odmiana. Chętnie podyskutujemy... o tym, co
jeszcze ludzie jedzą poza fasolą. Mogłaby pani otworzyć
przed nami nowe horyzonty - dodali.
- Przestańcie - rzekł John.
Mężczyzni więc odsunęli się i z zachwytem patrzyli, jak
Margot wsiada na konia. Na Johna nie patrzyli w ogóle.
Dopiero kiedy odjeżdżał, zwrócił na siebie ich uwagę.
John zatrzymał się na chwilę i odwrócił. Potem skinął
ręką, dając im znak, by weszli do środka.
- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytała Margot.
- Myślą, że zabieram cię gdzieś w krzaki i chcą zobaczyć,
gdzie.
- Co?
- Mają dużo wolnego czasu. I musisz wiedzieć, Margot,
że gdybyś była z nimi sama, byliby bardzo usłużni, uprzejmi i
nieśmiali. Nie mają zbyt wielu okazji, by rozmawiać z
prawdziwymi damami.
Dopiero w tej chwili Margot tak naprawdę zdała sobie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •