[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czymś, co masz w ręku.
- O, rany! Co ja robię! - odłożył do torby kij, który trzymał w ręku i wziął właściwy.
Frankie przyglądała się z drwiącą satysfakcją, gdy pięć razy z rzędu próbował wybić piłkę z
zagłębienia. Wokół nich wznosiły się tumany piachu.
- Poddaję się - Bobby podniósł piłkę ręką.
- Na to wygląda. A to znaczy, że wygrałam partię.
- Zagramy jeszcze?
- Chyba nie. Mam mnóstwo roboty.
- No tak, oczywiście.
W milczeniu wracali do klubu.
- A więc - rzekła Frankie, wyciągając do niego rękę - do widzenia, mój panie. Miło mi
było mieć pana na podorędziu i korzystać z pana usług w czasie pobytu w Marchbolt. Nie
omieszkam znów się do pana zwrócić, jeżeli nie będę miała nic lepszego do roboty.
- Ależ posłuchaj, Frankie...
- Gdyby zechciał pan łaskawie zaszczycić moje nędzne progi swoją obecnością na tym
podłym przyjęciu, czułabym zaszczycona. O ile dobrze się orientuję, perłowe guziki dostanie
pan niedrogo u Woolwortha.
- Frankie! - jego głos utonął w warkocie zapuszczane silnika bentleya. Ruszyła
pozdrawiając go niedbałym skinieniem dłoni.
- A niech to diabli! - powiedział do siebie Bobby z najgłębszym przekonaniem.
Uważał, że Frankie zachowała się skandalicznie. Być może on nie potrafił zbyt taktownie
przedstawić swojego punktu widzenia, ale, do licha, to, co mówił, to najprawdziwsza prawda.
Może jednak nie należało tego ubierać w słowa.
Następne trzy dni ciągnęły się w nieskończoność. Pastora bolało gardło, co
ograniczyło jego możliwości głosowe do szeptu. Był obrażony, odzywał się niewiele i
traktował obecność swojego czwartego syna w domu jak dopust boży.
W sobotę Bobby poczuł, że nie da rady dłużej znosić napiętej domowej atmosfery.
Poprosił panią Roberts, która wraz z mężem prowadziła na plebanii całe gospodarstwo
domowe, o parę kanapek na drogę, uzupełnił prowiant flaszką piwa kupionego w Marchbolt i
wyruszył na samotną wycieczkę.
Okrutnie brakowało mu Frankie przez te ostatnie parę dni. Starzy mogą człowieka
wykończyć. Trują i trują.
Bobby wyciągnął się wygodnie na porośniętym orlicą nasypie i zaczął rozważać, czy
powinien najpierw zjeść kanapki, a potem się przespać, czy odwrotnie. Zanim doszedł do
ostatecznych wniosków, zapadł w drzemkę, co jakby samoistnie rozwiązało problem.
Obudził się dopiero o wpół do czwartej. Skrzywił się na myśl, co by powiedział ojciec
widząc, jak jego syn spędza dzień. Zdaniem pastora młody, zdrowy człowiek powinien
odbywać długie piesze wycieczki, co najmniej po dwanaście mil. Po takiej przechadzce ojciec
wygłaszał sakramentalne:  No, to zasłużyliśmy na drugie śniadanie . Bzdura, pomyślał
Bobby. Po co  zasługiwać na kanapki długim marszem, za którym się specjalnie nie
przepada? Po co? Jeżeli ktoś lubi chodzić - to co innego: oddaje się przyjemności, ale jeśli się
tego nie lubi - to po prostu głupota.
Po czym rzucił się na swoje nie zasłużone kanapki i zjadł je, aż mu się uszy trzęsły. Z
westchnieniem rozkoszy odkorkował butelkę z piwem. Niezwykle gorzkie to piwo, ale bardzo
orzezwiajÄ…ce...
Położył się znów, wyrzuciwszy pustą butelkę w kępę wrzośca. Czuł się bosko, tak się
wylegując. Zwiat miał u stóp. Jakie to piękne zdanie. Mógł zrobić wszystko, czego tylko by
zapragnął. Przez głowę przepływały mu wielkie plany i śmiałe pomysły. Poczuł znów
senność. Zapadł w ciężki, kamienny sen.
O włos od śmierci
Frankie podjechała swoim wielkim zielonym bentleyem do krawężnika i zatrzymała
siÄ™ vis-á-vis dużego staroÅ›wieckiego budynku, nad którego drzwiami wisiaÅ‚a tablica z
napisem  St. Asaph s . Wyskoczyła z wozu, odwróciła się i wyciągnęła żel środka wielki
bukiet lilii. Zadzwoniła. Drzwi otworzyła jej kobieta w uniformie pielęgniarki.
- Czy mogę się widzieć z panem Jonesem? - spytała Frankie.
Wzrok pielęgniarki spoczął najpierw na bentleyu, następnie przeniósł się na lilie i w
końcu na samą Frankie. Malowało siej w nim żywe zaciekawienie.
- Kogo mam zaanonsować?
- Lady Frances Derwent.
Pielęgniarka była wyraznie poruszona, akcje Bobby ego skoczyły w górę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •