[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nie mam już na to szans.
Kolejny raz Conan przechylił kubek przy wargach i znów przekonał się, że jest pusty.
 Nawet nie musisz się starać. Widziałam, z jakim zacięciem walczyłeś zarówno za
naszą sprawę, jak i przeciwko niej.
Potrafisz być zdecydowanym, zręcznym przywódcą. Zwłaszcza podczas bitwy.
 I chyba tylko wtedy!  Conana ogarnęło przygnębienie równie czarne i
przygniatające, jak spowijający obóz mrok. Zwrócił się w stronę dziewczyny.  Ty jednak,
Evadne, masz dość rozumu, by rządzić krajem w czasie pokoju. Proszę cię, uważaj na siebie
podczas jutrzejszej bitwy. Trzymaj się baronów i pilnuj, by nas nie zdradzili. Jesteś zbyt
cenna, by poświęcić cię na pierwszej linii.
 Pamiętaj, że jestem wojowniczką!  słowa Conana sprawiły, iż Evadne
zesztywniała pod derką.  Nie doprowadziłam do upadku tyranii Einarsonów gładkimi
słówkami, lecz skrwawioną stalą! Moje miejsce jest wśród żołnierzy!
Urwała raptownie, bowiem w pobliżu rozległy się kroki. W kręgu światła pojawili się
dwaj żołnierze: oficer i piechur. Conan dojrzał błysk sztyletu chowanego przez Evadne z
powrotem do pochwy, a sam zdjął dłoń z rękojeści miecza.
 O co chodzi, Rudo?  zwrócił się do przyjaciela.
 Cona& Dostojny panie, zgodnie z twoim rozkazem rozesłaliśmy zwiadowców.
Ten oto wartownik&  Rudo wypchnął przed siebie towarzyszącego mu żołnierza 
& wrócił z meldunkiem o ruchach nieprzyjaciela na wschód od nas.
 Tak? Co zobaczyliście? Mów, człowieku!  nakazał niecierpliwie Conan.
 Panie, widzieliśmy niewiele. Nie odważyliśmy się zapalić pochodni, bo wrogowie
czają się w ciemnościach. Wiemy jednak, że zebrała się olbrzymia horda. Obeszli nas z obu
stron. Słyszeliśmy poza tym coś dziwnego& Być może był to tylko szmer traw, lecz
przypominał& syczenie węży&  wartownik urwał zakłopotany.  Wróciliśmy do obozu
wzdłuż rowu nawadniającego. Wrogowie na pewno wypatrzyli ognie naszego obozu. Jestem
pewny, że zamierzają zaatakować o świcie.
 Na Croma! Mówiłem Sigmarkowi, że robi błąd, organizując uroczystą odprawę
przy pochodniach!  Conan wyciągnął dłoń, by zgasić palący się obok kaganek, lecz
rozmyślił się  Rudo, co dzieje się na innych podejściach od obozu?
 Nie mamy jeszcze meldunków. Ostatni wysłany na zachód patrol spóznia się.
 Niech to diabli porwą! Ostrzeż baronów! A ty, człowieku, zrób obchód namiotów
oficerów. Niech zarządzą pobudkę żołnierzy i każą im po cichu, bez zapalania świateł
szykować się do walki. Przekaż, że mają założyć pełne zbroje i zasznurować wysoko buty, by
zabezpieczyć się przed wężami.
Conan ruszył do swojego namiotu. Evadne podążyła tuż za nim. Nocowali razem,
odgradzając się jednak parawanem. Gdy Cymmerianin po omacku szukał części zbroi, zza
zasłony dobiegł szept dziewczyny:
 Mimo wszystko nie mamy powodów do obaw. Prowadzimy doborowe
nemediańskie oddziały. Wątpię, by czciciele węży mieli czas opanować taktykę i wojskową
dyscyplinę.
 Poznali je wystarczająco, by puścić z dymem zamek Edram.
Namacał podpórkę namiotu i zdążył zacisnąć dłoń na tarczy, nim ta spadła na ziemię.
Usłyszał szczęk poprawianej przez dziewczynę kolczugi.
 Cóż, przynajmniej nie zdołają nas zaskoczyć.
 Tak, ale niewątpliwie nas już otoczyli, o ile nie są skończonymi głupcami.
 Conanie, pamiętasz, co pewnego razu powiedziałeś w pałacu? %7łe jesteśmy z tej
samej gliny?  rozległ się w ciemnościach wibrujący, ledwie słyszalny szept Evadne. 
Widzę, że podobnie jak ja masz dar przewodzenia innym. Poznałam cię nieco lepiej. Może
nasz związek byłby&
 Na Croma! Was, kobiety, ochota na miłość nachodzi zawsze w nieodpowiednich
momentach!  syknął Conan ze zle skrywaną irytacją.  Chętnie spełniłbym twoją wolę,
Evadne,. ale miałbym z tym spory kłopot w zbroi.
 Nie oto mi chodziło!  nastąpiło długie, nieprzeniknione milczenie.  Pozwalam
ci jednak poprosić mnie o to po walce  rzekła wreszcie dziewczyna.
 Nie omieszkam!
W chwilę pózniej do ich namiotu dotarli Ottysław i Sigmark. Conan zaciągnął z
brzękiem pas miecza i wyszedł na ich spotkanie.
 Zachowujcie się cicho, albo wróg zorientuje się, że wiemy o jego nadejściu!
 Tak? I co z tego?  rozległ się bas Sigmarka.  Ani oni, ani my niczego nie
zwojujemy w ciemnościach. Musimy przygotować się do walki, doczekać poranka i ruszyć do
walki, chyba, że coś innego chodzi ci po głowie?
 Zamierzacie czekać za naszymi marnymi szańcami, aż zwali się na nas cała zgraja?
Co zrobicie, jeżeli wstrzymają się ze szturmem i zaczną wrzucać do obozu pochodnie i węże?
Albo wykopią dookoła umocnienia i spróbują wziąć nas głodem?
 Ach, widzę, że młody baron zna zalety ostrożności!  śmiech Ottysława zabrzmiał
nieprzyjemnie w uszach Conana.  Jak jednak zamierzasz uciec, jeżeli zostaniemy otoczeni?
Marny byłby nasz los, gdyby nieprzyjaciel dopadł nas podczas próby wymknięcia się z
okrążenia&
 Nie myślałem wcale o ucieczce! Chcę, by konnica ruszyła do ataku o brzasku! 
rzekł Cymmerianin pełnym mocy głosem.  W ten sposób zdołamy przełamać okrążenie. Po
co nam jazda, jeżeli nie do nękania wroga i zadawania mu jak największych strat?
 Ale kogo i gdzie mamy atakować?  zapytał z naciskiem Sigmark.  Ruszenie do
boju we wszystkie strony naraz to szaleństwo! Rozproszylibyśmy w ten sposób nasze siły.
 A gdzie trzeba uderzyć podczas walki z wężem? W jego łeb! Gdy się go rozbije,
ciało gada ginie w podrygach!  stwierdził dobitnie Cymmerianin.  Natarcie
poprowadzimy na wschód, w stronę środka nieprzyjacielskich ziem, gdzie kryją się ich
dowódcy. O świcie będzie to proste: po prostu każemy żołnierzom nacierać w stronę
wstającego słońca. Kiedy złamiemy pierwszą linię obrony przeciwnika, dalej poprowadzimy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •