[ Pobierz całość w formacie PDF ]

znaczenie nie istnieje. Megan podejrzewała, \e Stwórca nale\y do istot obdarzonych takim
poczuciem humoru.
- Nie da się ukryć, \e to ładny widok - powiedział Wayland i poprowadził ich do
otwartych wrót zamku. Na dziedzińcu przed budynkiem ludzie rozwieszali pranie, korzystając
z ciepła promieni słonecznych. Między nimi przechadzał się rumiany, kolorowo odziany
74
mę\czyzna i, wymachując energicznie rękami, najwyrazniej wydawał polecenia. Kiedy trójka
wędrowców weszła na dziedziniec, mę\czyzna natychmiast podbiegł do Waylanda i
zagrzmiał: - Nie ma pracy, mój dobry kowalu, tu nie znajdziesz ju\ zajęcia!
- Panie Tald - powiedział Wayland - nie ma powodu tak krzyczeć. Ci ludzie przybyli tu
w pewnej sprawie!
- W jakiej sprawie?
- Proszę ich samemu spytać - powiedział Wayland.
Leif ukłonił się uprzejmie majordomusowi i powiedział: - Sir, pragnęlibyśmy - o ile to
mo\liwe - zobaczyć się z twoim panem, Lordem Fettickiem, w sprawie nie cierpiącej zwłoki.
- No nie wiem, młody człowieku, on jest dziś bardzo zajęty.
- Myślisz, \e wykorzystali magię do budowy? - spytała nagle Megan Waylanda,
wskazując na najbli\szą ścianę. Wayland odwrócił się, podą\ając wzrokiem za jej ręką, a
wtedy Leif wyjął z kieszeni pieczęć i szybko pokazał ją Taldowi.
Tald wytrzeszczył oczy. - Có\ - powiedział - jeszcze jest wcześnie i do pierwszych
umówionych spotkań zostało mu trochę czasu. Pójdzcie za mną - młodzieńcze i młoda damo.
- Trudno powiedzieć - zaczął Wayland, kiedy Leif chował pieczęć - w tamtych
czasach...
- Pewnie tak - weszła mu w słowo Megan. - Posłuchaj Wayland, to mo\e trochę
potrwać.
- W takim razie poczekam na was na targu - zdecydował - albo i nie. - Machnął im ręką
i zniknął za bramą.
Leif posłał Megan pytające spojrzenie, kiedy podą\ali za majordomusem przez główne
wejście do zamku, a następnie krętymi schodami wznoszącymi się wewnątrz centralnej
okrągłej wie\y. Megan pokręciła głową i wzruszyła ramionami.
Na piętrze znajdowała się przestronna komnata, podobna do tej w wie\y minsarskiej, z
tą ró\nicą, \e ze ścian zdjęto na lato wszystkie gobeliny. Przy raczej ciepłej i przyjemnej
pogodzie o tej porze roku było to dość rozsądne. Majordomus poprowadził ich na środek
komnaty, gdzie stał stół i krzesło, a na nim siedział mę\czyzna.
- Lordzie Fettick - powiedział Tald - tych dwoje wędrowców przybyło tu w pilnej
sprawie, niosąc ze sobą pieczęć Roda.
Mę\czyzna podniósł wzrok, nieco zdziwiony i wstał, \eby ich powitać ze staroświecką
kurtuazją, na którą Leif i Megan odpowiedzieli ukłonami.
- Doprawdy? W takim razie przynieś im wygodne krzesła i zostaw nas.
Tald pośpiesznie przyniósł dwa lekkie plecione krzesełka, które postawił przy drugim
końcu stołu i wyszedł. Mę\czyzna gestem poprosił ich, \eby usiedli. Leif i Megan zajęli
wskazane miejsca.
Megan przyszło do głowy, \e nigdy przedtem nie spotkała nikogo, kto z własnej woli
nosiłby ró\owe okulary, biorąc pod uwagę współczesny poziom chirurgii laserowej.
Natomiast Fettick rzeczywiście miał je na nosie. Był wysoki, szczupły, o nieco
rozkojarzonym wyglądzie, ubrany w gabardynowy strój, przywodzący na myśl czternasty
wiek, który zdaniem Megan wyglądał jak połączenie mnisiego habitu ze szlafrokiem. W
ka\dym razie chyba jest wygodny, pomyślała.
Jeśli znajdowali się w sali tronowej Wysokiego Zamku, to nie była ona przesadnie
udekorowana. Prawdę mówiąc, tron wyglądał bardziej jak wygodne i miękkie krzesło
przysunięte do stołu, z którego prawdopodobnie korzystano przy uroczystych obiadach, teraz
natomiast niewątpliwie spełniało rolę miejsca pracy. Piękny, lakierowany hebanowy blat
niemal w całości zało\ony był wszelkiego rodzaju dokumentami, zwojami pergaminu i
księgami w takim samym kształcie, gęsimi piórami, stalówkami, rylcami i tabliczkami.
Zupełnie jakby ktoś wysadził w powietrze starą bibliotekę o eklektycznej zawartości.
- Sir - zaczął Leif - dziękujemy, \e znalazł pan czas, \eby nas przyjąć.
75
- Miło mi was widzieć... byle nie za długo. Mam nadzieję, \e mi wybaczycie, ale mam
bardzo zajęty ranek i raczej mało czasu. - Pokazał ręką swój stół.
- Doskonale to rozumiemy - powiedział Leif. - Sir, czy rozpoznaje pan tę pieczęć? -
Pokazał mu złotą monetę, którą dał im Rodrigues.
Fettick utkwił w herbie dość sceptyczne spojrzenie. -Interwencja w grze - powiedział
cicho i wyszeptał coś do komputera. Komputer odpowiedział mu równie\ szeptem. Słysząc [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •