[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wsunął palec głębiej w wilgotną waginę Lary, a jej wewnętrzne mięśnie ścisnęły go
chciwie. Była tak blisko.
Słońce podkradało się do horyzontu. Czoło Jacka zrosił pot. Wsunął drugi palec i zaczął
pieścić śliskie, wewnętrzne ścianki.
- Jack! - Mięśnie Lary stężały, przestała oddychać. Przez chwilę panowała całkowita cisza.
Nawet serenada z placu umilkła. Jack wysunął palce i dotknął łechtaczki.
Lara krzyknęła. Jej ciałem wstrząsnął spazm. Gołębie, spłoszone ze swoich grzęd, zaczęły
krążyć wokół dzwonnicy z łopotem skrzydeł. Jack oparł się o ścianę, coraz słabszy, bo
niebo już jaśniało, zapowiadając bliski wschód słońca.
Ostatkiem sił teleportował się z Larą do swojego pokoju w nowojorskim domu Romana.
Padł na łóżko; Lara wylądowała obok niego.
Odezwał się alarm, włączony ich teleportacją. Na szczęście w domu nie było nikogo, kto
mógłby go usłyszeć. Phineas na pewno pracował teraz w Romatechu. Jack gorączkowo
odszukał w kieszeni dżinsów kartę magnetyczną i wcisnął guzik wyłączający alarm.
- Co, co się stało? - szepnęła Lara. Odetchnął głęboko, gdy wampiryczna siła na nowo
ożywiła jego ciało. W Nowym Jorku noc była jeszcze młoda. Miał przed sobą wiele
godzin, aby kochać się z Larą. I właśnie to zamierzał robić.
Rozdział 15
Lara przycisnęła dłoń do czoła, czekając, aż pokój przestanie wirować. Wszystko
wydarzyło się tak szybko. Miała tak potężny orgazm - myślała, że zemdlała. Ale teraz
100
zdała sobie sprawę, że się teleportowali.
Jack zmienił pozycję obok niej; łóżko zatrzęsło się lekko. Aóżko? Leżała na plecach w
łóżku. Na narzucie w czerwone i czarne pasy.
Jack podparł się na łokciu i spojrzał na nią z góry.
- Wszystko w porządku?
Oddech utknął jej w piersi. Przed chwilą powiedział, że ją kocha.
- Jack. - Dotknęła jego policzka.
- Cara mia. - Z uśmiechem przeciągnął palcami po jej szyi i w dół, między piersiami. -
Gdzie to my byliśmy?
- Raczej gdzie jesteśmy? - Rozejrzała się po pokoju. Czarne meble i gładkie kremowe
ściany wyglądały stanowczo zbyt nowocześnie jak na palazzo.
Nakrył dłonią jej pierś.
- W mojej sypialni.
- Ale... - Zadrżała, kiedy zaczął drażnić jej sutek. Przeszyła ją kolejna fala rozkoszy. - O
Boże. - Był świetny. I powiedział, że ją kocha.
Zdjął skórzaną kurtkę i rzucił ją na podłogę.
- My... my się teleportowaliśmy, tak?
- Tak. - Wyciągnął się przy niej.
- Do twojej sypialni w palazzo? Zawahał się, a w końcu pocałował ją w czoło.
- To nieważne. Jesteśmy razem i mamy całą noc.
- Ale ja... - Nie mogła się skupić, kiedy skubał ustami jej szyję. - Ciągle jesteśmy w
Wenecji? - Poczuła na skórze jego westchnie.
- Jesteśmy w Nowym Jorku.
Zmarszczyła brwi.
- Ale ja się świetnie bawiłam w Wenecji.
- Zauważyłem. - Rozwiązał wstążki, które podtrzymywały pelerynę na jej szyi. - Drżałaś
w moich ramionach, moczyłaś mi dłoń i o mało nie powyrywałaś mi włosów.
%7łar wypłynął na jej policzki, a między nogami poczuła kolejny rozkoszny dreszcz. Nigdy
wcześniej nie miała takiego orgazmu. Krzyknęła tak głośno, że gołębie pewnie doznały
trwałego urazu. Ale to było tak niewiarygodnie romantyczne. A Jack powiedział, że ją
kocha.
- Tam było cudownie. Dlaczego wróciliśmy?
- Planowaliśmy, że wyskoczymy tylko na parę godzin, pamiętasz? Chcieliśmy jeszcze
popracować nad sprawą Apolla.
- Raczej tu nie pracujemy.
Uśmiechnął się, obwodząc palcem jedną z jej piersi.
- Skusiła mnie wizja nieba.
Lara westchnęła głęboko.
- Wenecja była bardzo romantyczna.
- Tu też możemy być romantyczni. - Spojrzał na nią z nadzieją. Chciał się z nią kochać.
Lara przełknęła ślinę. W Wenecji jego miłosna deklaracja sprawiła, że Lara zapomniała o
wszystkim. Dała się porwać tajfunowi namiętności, i to było cudowne. Niestety, kolejna
teleportacja strąciła ją z powrotem na ziemię.
Wciąż nic nie wiedziała o Jacku.
Zapytała go wprost, ile ma lat, a on wymigał się od odpowiedzi. Miała nadzieję, że na
randce dowie się o nim czegoś więcej, ale on znów nie powiedział jej nic - oprócz tego, że
ją kocha.
101
- Jestem trochę sfrustrowana.
Spojrzał na swoje dżinsy.
- Nie ty jedna.
- Czy ty mnie naprawdę kochasz?
- Tak. - Spojrzał jej w oczy, szczerze i żarliwie. - Naprawdę cię kocham.
Jej wzrok zamglił się od łez.
- Dlaczego mnie zabrałeś do Wenecji?
- Chciałem ci pokazać swój dom. Chciałem wiedzieć, czy będziesz nim równie
zachwycona jak ja.
- Jack. - Dotknęła jego policzka. - Byłam zachwycona. Nie chciałam stamtąd wracać.
- A czy mogłabyś tam żyć? Ze mną?
Przełknęła ślinę.
- To... to dość nagłe. - Jak mogłaby żyć z mężczyzną, o którym tak mało wiedziała? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •