[ Pobierz całość w formacie PDF ]

noc?
- Całą noc? Przesadzasz. Usnęliśmy dopiero nad ranem. - Napił się kawy. - Tutaj
jest tylko jedno łóżko, więc... - Urwał zakłopotany. - Myślałem, że tak będzie...
- Zamówiłeś apartament z jedną sypialnią?
R
L
T
- Tak.
- Czyli to zaplanowałeś?
- Przecież dziennikarze czekają na pikantne szczegóły. - Wziął talerz z
sadzonymi jajkami i bekonem. - Mówiliśmy, że dostarczymy im upragnionego tematu.
Gdybym spędził noc na kanapie, i tak uważaliby, że spaliśmy razem.
- Niech ci będzie.
Nie rozumiał, o co Mariel chodzi, dlaczego ma do niego pretensję. W nocy była
w jego rękach jak wosk. Chyba teraz nie przypisuje nocnemu szaleństwu większego
znaczenia. Otwarcie uprzedziła, że nie zamierza z nikim wiązać się uczuciowo.
- Widzę, że coś cię gnębi. O co chodzi? Możesz mi powiedzieć, jaki masz
kłopot?
- Nie mam żadnego.
- Kiedyś darzyliśmy się zaufaniem, byliśmy wobec siebie szczerzy, uczciwi...
- Niezupełnie.
- Och! Nigdy mi tamtego nie wybaczysz. Trudno. Muszę się z tym pogodzić.
Ale przysięgam, że nie okłamywałem cię z rozmysłem. Obawiam się, że co rusz będą
zgrzyty. Musimy nauczyć się rozwiązywać sporne kwestie, które nieuchronnie się
pojawią.
Mariel długo milczała, jakby nie zamierzała tego skomentować. Lecz w końcu
odezwała się.
- To, co powiem, zabrzmi bardzo głupio, ale... Gdy obudziłam się, leżałeś koło
mnie nagi i... Nie wiem, nie umiem sobie z tym poradzić. Jak będzie z nami?
Zarumieniła się, spuściła wzrok.
- Wyznam ci w najgłębszej tajemnicy, że ja też jestem zażenowany i nie wiem,
jak będzie.
- Naprawdę?
Czuła się zagrożona. Widział to w spłoszonych oczach, słyszał w drżącym
głosie.
R
L
T
- Naprawdę. - Delikatnie ujął ją pod brodę. - Nie rób takiej żałosnej miny. Zje-
my śniadanie, umyjemy się i pojedziemy do domu. Być może potrzebna nam chwila
samotności.
- Niezły pomysł. - Mariel zjadła kawałek grzanki i wytarła palce. - Ja pierwsza
idę do łazienki.
Dane schwycił ją za rękę i pocałował.
- Wolnego! Mamy czas. Zjedz jajka, póki są gorące. Kiedyś uznawałaś
wyłącznie gotowane śniadania.
Mariel odrobinę odprężyła się i zdobyła na uśmiech.
- A ty miałeś apetyt za nas dwoje.
- Nadal mam.
Patrzył na nią pociemniałymi oczami. Czy aby na pewno mówił o jedzeniu?
Serce zaczęło nieregularnie bić. Mocno trzymając prześcieradło, Mariel spuściła nogi
na podłogę.
- Dobrze, dobrze.
Nie potrafiła udawać chłodnej, doświadczonej kobiety, gdy Dane patrzył takim
wzrokiem. Jego oczy działały na nią uspokajająco, a jednocześnie podniecająco.
- Zaniosę śniadanie na balkon - rzekł Dane. - Stamtąd rozciąga się bardzo ładny
widok.
Wyszedł, bo domyślił się, że Mariel jest skrępowana.
Z wdzięczności miała ochotę pocałować go, ale się powstrzymała. Wyjęła czystą
bieliznę, pobiegła do łazienki i po zamknięciu drzwi odetchnęła z ulgą.
Przyjrzała się sobie w lustrze. Czy to naprawdę ona? Ta potargana i
zaczerwieniona, ale rozpromieniona istota? Tusz się rozmazał, reszta makijażu
zniknęła bez śladu. Co znaczą rumieńce?
Chciała być opanowana i zwyczajnie traktować to, co przeżyła w nocy. Dane ani
słowem nie zdradził, czy był szczęśliwy. O wiele bardziej interesowało go śniadanie...
R
L
T
Nie oczekiwała czułych słów ani wyznania miłości. Nie od takiego człowieka.
Prawdę mówiąc, nie wiedziała, czego można spodziewać się po playboyu. Dane co
rusz uwodził inną kobietę, a ona miała tylko jednego kochanka.
Prowadzili zupełnie odmienny tryb życia, diametralnie się różnili. Nie wierzyła
w to, co Dane przed chwilą powiedział, ale doceniła jego dobre chęci. Uznała, że
sama sobie jest winna, jeżeli czuje się zażenowana, zawiedziona.
Intrygowało ją, czy jego uczucia wobec niej zmieniły się po upojnej nocy.
Brakowało jej słów na wyrażenie tego, co czuła, gdy się kochali. Pierwszy raz
przeżyła nieopisaną rozkosz. W ramionach Dane'a czuła się bardzo silna, a
jednocześnie krucha, delikatna. Same sprzeczności. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •