[ Pobierz całość w formacie PDF ]

większe.
- .. .bo wiem, \e nie powinnaś mi się podobać - przyszły adwokat dokończył swą
pokrętną wypowiedz.
Gabriel nigdy jeszcze nie widział tylu sprzecznych emocji malujących się na czyjejś
twarzy. Charlotte po prostu zaniemówiła.
- Ach... rozumiem. Według ciebie bogate dziewczyny nie nadają się na partnerki.
- Nie. Nie - powtórzył, zaprzeczając ruchem głowy. Wstał
PIKNA I BOGATA
97
i zaczął krą\yć po ogrodzie. - Nie o to mi chodziło. Po prostu nie mogę się z nikim
wiązać.
- No proszę, a czy Długonoga, ta ruda piękność, wie o tym?
- spytała uszczypliwie Charlotte.
- Leia? - spytał zdziwiony.
- Przykro mi, ale nie wiem, jak ma na imiÄ™, tylko...
- Charlotte, zamilknij na chwilę. Leia nosi pierścionek zaręczynowy, ale nie ode mnie. To
tylko moja kole\anka z roku. Skąd ci przyszedł do głowy pomysł, \e to moja narzeczona?
- A nie jest nią? - dopytywała się z niedowierzaniem.
- Nie.
- Och, to do kogo dzwoniłeś wczoraj, kiedy czekałam w poczekalni szpitala?
- Ale\ ty jesteś wścibską dziewczynką - zaśmiał się Gabe.
- Dzwoniłem do opiekunki Bena, mojego synka. Chciałem, by wyjaśniła mu, dlaczego się
spóznię.
- Masz dziecko?! Jesteś ojcem?! Gabriel zaśmiał się głośno.
- Wiesz, jeśli mę\czyzna ma syna, to jest jakby oczywiste, \e jest jego ojcem.
- Ile ma lat? - spytała Charlotte po chwili zastanowienia.
- Prawie dziewięć.
- A ile ty masz lat?
- Trzydzieści dwa. Miałem dwadzieścia cztery lata, kiedy się urodził Ben. Co ju\ z
pewnością szybko sobie obliczyłaś.
Gabriel nie krył rozbawienia.
- Tak. W istocie ju\ to obliczyłam, dziękuję. A co z jego matką?
- Có\, moja była \ona du\o bardziej interesuje się zdoby-
98 PIKNA I BOGATA
waniem nowych mę\ów ni\ wizytami u synka - powiedział gorzko.
- Tak więc to ty wychowujesz chłopca? - dopytywała się. - To pewnie przez nią
zniechęciłeś się do dalszych związków?
- Nie da się ukryć.
- I tak jesteś lepszy ode mnie. Ja dopiero po trzecim razie zrozumiałam, \e dalsze
poszukiwania nie majÄ… sensu.
- Chyba masz rację - powiedział Gabriel z uśmiechem.
- No to có\, panie Szulinski, pora chyba wracać do pracy, prawda? Pomó\ mi wdrapać
się na schody - poprosiła, ustawiając kule.
ROZDZIAA SZÓSTY
Gabe starał się nie myśleć o Charlotte. Z wielkim zapałem kładł ostatnią rolkę tapety.
Marzył o tym, by ju\ skończyć i jak najszybciej opuścić ten dom. Chciał uciec od Charlotte.
Jak to mo\liwe, \e jej pragnę? zastanawiał się. Przecie\ tego właśnie unikałem od lat.
Jednak przekonywanie siebie samego nie dało po\ądanego efektu. Gabe zakochał się w
kobiecie, która w dodatku przyznała, \e nie pragnie ju\ \adnego związku.
Mę\czyzna przerwał na chwilę pracę. Zastanawiał się nad tym, kiedy ostatnio kochał się
z kobietą. Musiało to być wieki temu, bo nic nie pamiętam, pomyślał gorzko.
Codzienne zajęcia, studia, Ben i praca sprawiały, \e Gabe nie miał ju\ ani czasu, ani
ochoty na romantyczne schadzki.
Podziwiał Charlotte za to, \e chciała odnalezć siebie i nie bała się robić tego wbrew
oczekiwaniom bliskich. Szkoda tylko, \e nie chce, bym jej towarzyszył w poszukiwaniach,
zasmucił
siÄ™.
- Hej, ju\ prawie skończyłeś! - usłyszał nagle jej głos. -Wygląda wspaniale - dodała z
zadowoleniem Charlotte, opierając się o framugę drzwi. Wspinaczka po schodach musiała ją
bardzo zmęczyć, twarz miała bowiem zaró\owioną od wysiłku.
- Nie powinnaś się tak męczyć - powiedział Gabe z troską w głosie.
100
PIKNA I BOGATA
- Och, musiałam się przejść. Od siedzenia boli mnie ju\ pupa - wyjaśniła.
- Charlotte! - zawołał Gabe za odchodzącą dziewczyną. Poczuł nagły przypływ uczuć i
chciał coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili powstrzymał się przed wyznaniem czegoś, co
mogłoby zmienić ich dotychczasowe układy. - Och... nic ju\.
- Do zobaczenia - powiedziała Charlotte i wyszła, postukując kulami.
O Bo\e, prawie zaprosiłbym ją na randkę. Co się ze mną dzieje? myślał Gabe. Muszę z
tym skończyć. Nie mogę widywać jej w pracy. Trudno, najwy\ej mniej zarobię, ale nie mogę
pracować razem z Charlotte, zdecydował po chwili.
Francis zajrzał do Charlotte przed wyjściem z domu. Sprawdził wszystkie pomieszczenia
i był bardzo zadowolony ze swojej asystentki.
- Zwietnie się spisałaś, Charlotte. Wszystko poszło zgodnie z planem. No i, \eby
przychodzić do pracy ze zwichniętą nogą - chylę czoła, dziewczyno. Przyjęcie ciebie do pracy
było moim najlepszym osiągnięciem w tym sezonie - dodał zadowolony.
- Właściwie to nie wszystko jest moją zasługą - zaczęła tłumaczyć Charlotte. - Po prostu
nie było większych problemów i wszystko samo się tak uło\yło.
- Oj, jesteś zbyt skromna - powiedział Francis, śmiejąc się serdecznie.
- Jutro pojawi się nowy tapeciarz, więc przygotuj się na jego przyjęcie. Musisz mu
wszystko wytłumaczyć... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •