[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Spoważniałaś - stwierdził Benedict cicho.
Sophie usłyszała jego uwagę, ale nie mogła otrząs
nąć się z niewesołych myśli.
Bridgerton zrobił krok w jej stronę i wyciągnął rękę, ale zaraz ją cofnął. W tym momencie panna
Beckett wydawała się bardzo nieprzystępna.
- Nie mogę znieść, kiedy jesteś taka przygnębiona -
powiedział.
Zaskoczyły go własne słowa. Nie zamierzał nic mówić
204
- Nie jestem przygnębiona - odparła.
Potrząsnął głową.
- W twoich oczach widać smutek, który rzadko
znika.
Podniosła rękę, jakby chciała odpędzić tę melancholię. Benedict ujął jej dłoń.
Szkoda, że nie chcesz podzielić się ze mną swoimi sekretami.
Nie mam...
- Masz więcej sekretów niż... - Urwał raptownie na
wspomnienie tajemniczej damy z balu maskowego. -
niż inne kobiety, które znam.
Sophie uciekła wzrokiem.
- A co jest złego w posiadaniu tajemnic?
- Nic, póki cię nie zżerają - odparł tonem ostrzej-
szym, niż zamierzał. - Możesz zmienić swoje życie,
chwycić szczęście, ale tego nie robisz.
Nie mogę - powiedziała z takim bólem w glosie, ze ścisnęło mu się serce.
Bzdura! Po prostu nie chcesz- Nie dręcz mnie.
W tym momencie coś w nim pękło. - Myślisz, że mnie nie jest ciężko? - wybuchnął.
- Tego nie mówiłam!
Złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. -Ja płonę - wyszeptał jej do ucha. - Co noc, leżąc łóżku,
myślę o tobie, zastanawiam się, dlaczego jesteś tutaj, a nie ze mną.
Nie chciałam...
Sama nie wiesz, czego chcesz.
Wiedział, że jest niesprawiedliwy, ale przestał zwazać na słowa. Sophie głęboko go zraniła,
wybierając los slużącej zamiast wspólnego życia. W dodatku musiał
205
co dzień ją widywać, co tylko podsycało jego żądzę.
Oczywiście sam sobie był winien. Gdyby pozwolil jej zostać na wsi, oszczędziłby sobie tortur. Uparł
się jednak, wbrew rozsądkowi, żeby przyjechała z nim do Londynu. Bał się analizować swoje
postępowanie, ale stwierdził, że bardzo mu zależy na jej losie, że nie kierują nim tylko egoistyczne
pobudki.
Widział, że nie jest jej obojętny. Jeszcze nie całkiem rozumiała, co to znaczy pragnąć mężczyzny, ale
mimo wszystko go pragnęła.
Sięgnął ustami do jej warg, przysięgając sobie, że jeśli napotka opór, natychmiast się wycofa, choć
będzie to dla niego najtrudniejsza rzecz na świecie.
Nie odepchnęła go jednak, nie próbowała się wyrwać i uciec. Przeciwnie. Objęła go za szyję, wplotła
palce w jego włosy, rozchyliła usta. Zaskoczyła go kompletnie, ale nie zamierzał odrywać się od jej
warg, żeby spytać, skąd ta nagła zmiana.
Rozkoszował się chwilą. Nie był pewien, czy zdoła przekonać Sophie, żeby została jego kochanką,
więc w pocałunek włożył całą duszę. Uciszył głos, który mu przypominał, %7łe już kiedyś, tańcząc z
pewną kobietą, próbował w jednej nocy zmieścić całe życie, choć nie uwierzył jej, że już się nie
zobaczą. Lecz ona naprawdę zniknęła i od tamtej pory nie poznał żadnej kobiety, z którą chciałby się
zestarzeć.
Do czasu, aż spotkał pannę Beckett.
Wprawdzie nie mógł się z nią ożenić, ale postanowił, że zrobi wszystko, by jej nie stracić.
Czuł się jak w niebie, wdychając delikatny zapach jej włosów, pieszcząc miękką skórę. Urodził się po
to, żeby trzymać ją w ramionach.
- Chodz do mnie - szepnął jej do ucha.
206
Sophie zesztywniała.
Chodz ze mną - powtórzył.
Nie mogę.
Możesz.
Potrząsnęła głową, ale nie odsunęła się, więc wykorzystał moment i znowu przywarł wargami do jej
ust. Sięgnął dłonią do jej piersi i ścisnął ją delikatnie, wstrzymując oddech. Zapragnął więcej, lecz
znajdowali się w ogrodzie jego matki i w każdej chwili ktoś mógł ich nakryć. Przez niego Sophie
straciłaby pracę.
Z drugiej strony, gdyby wszyscy ich zobaczyli, nie miałaby innego wyjścia, jak zostać jego kochanką.
Przecież właśnie tego pragnął.
Zaraz jednak odpędził tę myśl. Pechowo dla niego panna Beckett była osobą, która trzyma się zasad
i wie, czego chce, ale między innymi dlatego tak mu na niej zależało.
Gdyby zhańbił ją publicznie, przed ludzmi, których podziwiała i szanowała, popełniłby niewybaczalną
zbrodnię.
Odsunął się niechętnie. Wciąż jej pożądał, lecz nie zamierzal narażać na szwank jej reputacji. Jeśli
do niego przyjdzie, zrobi to z własnej woli.
On może jedynie starać się o jej względy, nakłaniać...
Coś się stało? - spytała zaskoczona.
To nie jest odpowiednie miejsce.
Popatrzyła na niego pustym wzrokiem i dopiero po chwili na jej twarzy odmalowało się przerażenie,
oczy zogromniały, usta gwałtownie wciągnęły powietrze.
- O tym nie pomyślałam - wyszeptała, bardziej do
siebie niż do niego.
207
Wiem. - Uśmiechnął się krzywo. - Nienawidzą kiedy myślisz. Zawsze się to dla mnie zle kończy.
Nie wolno nam już nigdy...
Tutaj z pewnością.
Miałam na myśli...
Wszystko psujesz.
Ale...
Bądz taka miła i nie rozwiewaj moich nadziei.
Ale...
Dotknął palcem jej ust.
Sprawiasz mi zawód.
Ale...
Nie zasługuję na marzenia?
W końcu na jej drżących wargach pojawił się uśmiech.
- O, tak - powiedział Benedict. - Mniej więcej o to
chodziło. Teraz sobie pójdę, a ty zostaniesz i będziesz
się uśmiechać, bo twój smutek łamie mi serce.
Nie będziesz mnie widział. Dotknął jej podbródka.
Ale będę czuł.
Oddalił się pospiesznie, zanim z jej twarzy zniknął wyraz oszołomienia i adoracji.
16
U Featheringtonów odbyło się wczoraj małe przyjęcie i choć pisząca te słowa nie miała zaszczytu
wziąć w nim udziału, może zapewnić, że było udane. Ród Bridgertonów reprezentowały trzy siostry.
Niestety mimo zaproszeń nie zjawił się żaden z braci. Natomiast zawsze miły Nigel Berbrooke
poświęcał wiele uwagi pannie Philippie Featherington.
Kronika towarzyska łady Whistledown, 19 maja 1817
Gdy minął tydzień, Sophie stwierdziła, że praca u Bridgertonów jest bardzo absorbująca. Jako poko-
jówka usługiwała trzem niezamężnym dziewczętom, więc jej dni były wypełnione układaniem włosów,
szyciem, prasowaniem i czyszczeniem butów. Nie licząc chwil spędzanych w ogrodzie.
Lecz w przeciwieństwie do Penwood House, u Brid-gertonów panowała radosna atmosfera i śmiech.
Siostry oczywiście się przekomarzały, ale nigdy złośliwie, jak Rosamunda i Posy. Jeśli wicehrabina i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •