[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Na widok ogromnych okien w domu po drugiej stronie ulicy pani Forde stanęła
przerażona.
- 203 -
S
R
Zasłony stoją w ogniu!
Kobieta nabrała do płuc lodowatego powietrza, otworzyła szeroko usta i zaczęła
krzyczeć; wołała swojego męża.
Potykając się na śliskim zboczu, wspinała się z powrotem do swojego domu.
Raz po raz wołała męża, a jednocześnie modliła się w duchu, aby w płonącym domu
nie było nikogo. Doktor Goodlove miała, zdaje się, służącą i psy. Boże kochany! -
pani Forde zerknęła nerwowo za siebie - czy BMW stojące na podjezdzie przypadkiem
nie jest własnością młodej lekarki? Może powinna pobiec do domu sąsiadki i
sprawdzić, czy nic się jej nie stało? Bała się jednak, że nie zdoła pokonać oblodzonego
podjazdu. Nie. Musi czym prędzej dotrzeć do telefonu komórkowego i zadzwonić po
straż pożarną. Bo nie ulegało wątpliwości, że jeszcze kilka minut i ogień strawi cały
dom.
W tym samym momencie oba psy zaskomlały, usiadły na łóżku i zaczęły
węszyć. Nozdrza im drgały. Po chwili Perła, w odpowiedzi na krzyk kobiety za
domem, zaczęła szczekać zajadle, jakby się czegoś bardzo wystraszyła.
Danni powoli odzyskiwała przytomność. Najpierw czuła irytację z powodu
szczekania psa. Potem usłyszała hałasy na zewnątrz, wołanie albo krzyk, a następnie
przez oczy wciąż klejące się od snu zobaczyła dochodzący z holu blask. Dziwne.
Czyżby jednak wstała i rozpaliła ogień w kominku?
W salonie rozległ się odgłos, jakby coś strzeliło w powietrze; niespodziewana
jasność sprawiła, że Danni otworzyła szeroko oczy. Wciągając zadymione powietrze,
nagle uświadomiła sobie, że dom się pali.
- O Boże! - zawołała.
Perła i Dym, ujadając z furią, zeskoczyły z łóżka i pognały do drzwi.
Drżącymi rękami Danni przesuwała nerwowo po śpiworze, nie mogąc znalezć
suwaka. Ogarnęło ją uczucie klaustrofobii. Wreszcie uspokoiła się na tyle, by
wymacać ukryty pod materiałem suwak i pociągnąć go w dół. Pamiętaj, że jesteś w
ciąży, powtarzała sobie w myślach. Zachowaj spokój i trzezwość umysłu. Nie
zapominaj o dziecku. Staraj się jak najszybciej wydostać przed dom.
- 204 -
S
R
Przypomniała sobie, że podczas pożaru najłatwiej oddycha się, będąc jak
najniżej, stoczyła się więc z łóżka na podłogę. Mimo że ogień trawił dom, w sypialni
panował lodowaty chłód i dygotała jak w febrze.
Próbując nie zwracać na to uwagi, czołgała się po podłodze wzdłuż brzegu
łóżka, w stronę drzwi. Nie widziała, by gdziekolwiek w sypialni błyskały płomienie,
nic nie widziała, tylko gęsty, nieprzenikniony mrok, mimo to oczy ją szczypały, gardło
piekło. Nie chciała wciągać w płuca dymu, więc starała się wstrzymywać oddech, ale
po chwili zaniosła się kaszlem.
Moje dziecko, myślała nerwowo. Czy dziecku nie stanie się krzywda?
Sunęła na czworakach ku drzwiom, kiedy nagle uzmysłowiła sobie, że to
bezsens - nie powinna kierować się w stronę ognia, tylko w przeciwną, do okien, aby
jak najprędzej wydostać się na zewnątrz. Zawróciła. Lecz wielkich szyb nie dawało się
podnieść, a lufciki w górze znajdowały się za wysoko. Kaszel oraz szczekanie psów
przeszkadzały jej logicznie myśleć.
Odkąd psy zbudziły ją skomleniem, minęło piętnaście cennych sekund.
Kiedy następowało wezwanie do pożaru, w budynku straży automatycznie
zapalały się wszystkie światła i rozlegało się przerazliwe wycie syreny alarmowej.
Strażacy błyskawicznie przystępowali do działania. Teraz też, wepchnąwszy do ust
trzymane w ręku kawałki jedzenia, rzucili się pędem do prycz, wciągnęli kombinezony
i gumowe buty. Ciężkie, solidne drzwi otworzyły się, aby wozy mogły natychmiast
wyjechać.
Matt ubierał się w gabinecie kapitana, słuchając w radiu komunikatu.
- Utica Square - powiedział płaski monotonny głos kobiecy. - Pierwsze
wezwanie. Wozy piąty i siódmy. Pożar się rozprzestrzenia. Uwaga, podaję adres: 2125
Wschodnia Dwudziesta Druga. Powtarzam. 2125 Wschodnia Dwudziesta Druga.
Mapa: strona 1075.
Na ułamek sekundy Matt zamarł bez ruchu; miał nadzieję, że się przesłyszał
albo dyspozytorka się pomyliła. Lecz zanim jeszcze kobieta przestała mówić, z
drukarki zaczęła wysuwać się kartka z dokładnym adresem. Poczuł ciarki na grzbiecie.
To adres Danni! Płonie jej dom!
- 205 -
S
R
Chwycił wydruk i pognał do wozu. Mason i Hernandez czekali w piątce.
Pozostali wsiadali do siódemki.
- Jedziemy! - krzyknął Matt. - No, już!
Wiedział, że przez pierwsze najważniejsze minuty będzie tylko jeden wóz -
piątka z trzyosobowym zespołem. Ale to nieważne. Ważne, aby dojechać jak
najszybciej.
- Boże, żeby tylko jej nie było w domu! - powtarzał przez zaciśnięte zęby.
Brzmiało to bardziej jak grozba niż życzenie.
Walczyła o każdy oddech, o to, by nie stracić przytomności. Czy po wejściu do
domu, zamknęła za sobą drzwi? Gdzie się podziewają Perła z Dymem? Otworzyła
oczy, usiłując dojrzeć psy, ale wokół było czarno - czasem tylko otaczający ją mrok
przeszywał błysk płomieni, które wypełniały hol. Nagle przez trzask ognia przebił się
dzwięk jadących na sygnale wozów strażackich. Och, gdyby tylko udało się jej
dotrwać...
Wyciągnęła rękę, szukając po omacku łóżka. Bezskutecznie. Na moment znów
otworzyła oczy, ale tak bardzo ją piekły, że czym prędzej zacisnęła mocno powieki.
Kręciło się jej w głowie, była zdezorientowana. W którą stronę ma iść? Gdyby chociaż
wiedziała, gdzie jest łóżko, ściana, okno... Nisko pochylona, z trudem posuwała się
naprzód.
Wreszcie, po nieskończenie długiej wędrówce, poczuła pod rękami chłodne
kafelki - dotarła do łazienki. Resztkami sił wczołgała się do środka i opadła na
podłogę. Przez chwilę leżała bez ruchu, z policzkiem przyciśniętym do zimnej
terakoty. Miała wrażenie, że podłoga wiruje, a ona sama waży kilka ton. Mimo to
zdołała unieść głowę, potem tors, usiąść w kucki, owinąć ramiona wokół kolan, tak by
chronić brzuch i dziecko, które w nim rosło.
Teraz o niczym innym nie była w stanie myśleć. Dziecko jest najważniejsze.
Czy wie, jak bardzo je kocha?
Czuła, że traci grunt pod nogami, że odpływa w jakimś nieznanym kierunku.
Myśli się jej plątały. Bardzo dziwne to były myśli: miękkie, puszyste, błękitne.
Zdumiała się, kiedy życie zaczęło się jej przetaczać przed oczami. Wiedziała, że
to się niektórym zdarza, ale zazwyczaj ludzie widzieli obrazy ze swojej przeszłości,
- 206 -
S
R [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •