[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kolczastym krzewem, w który wplątał swe czułki, by się
utrzymać na miejscu. Jego ciało wypuściło cały gaz i leżało jak
pusty worek; oczy jednak błyszczały i był w stanie mówić owym
przenikliwym, dmącym językiem swego ludu, który miał swoją
melodię, jak Jannika się o tym przekonała.
- Niech radość tchnie na ciebie. Nie sądziłem, że
nadejdziesz. Witaj, samotnie tu było.
Ostatnie słowa wypowiedziane zostały z dreszczem
zgrozy. Ouranidzi nie znosili długiej rozłąki ze swoim Rojem.
Niektórzy ksenolodzy sądzili, że ich świadomość jest bardziej
zbiorowa niż osobnicza. Jannika odrzucała ten pogląd - chyba
że odnoszono go do innych gatunków spotykanych w innych
miejscach strony przyplanetarnej. ATach miał własną duszę!
Uklękła.
- Jak się czujesz?
Dzwięki jego mowy wymawiała nie lepiej niż on jej, ale
ATach nauczył się ją rozumieć.
- Czuję się już lepiej, skoro jesteś obok mnie. Utraciłem
wiele krwi i gazu, ale rany się już zamknęły. Osłabłszy,
usiadłem na drzewie, dopóki Bestie nie odeszły. Tymczasem
podniósł się wiatr. Pomyślałem, że w moim stanie lepiej nie
lecieć wraz z nim. Nie mogłem jednak zostać na drzewie, bo i
tak wiatr by mnie strącił. Wypuściłem więc resztę gazu i
doczołgałem się do tego schronienia.
Jego słowa wyrażały o wiele więcej niż tylko to suche
stwierdzenie. Denotacja była lakoniczna i spokojna; konotacja
ani trochę. A i ach będzie potrzebował przynajmniej całego
dnia, by zregenerować .dość wodoru na powtórny wzlot
(dokładny termin zależał od tego, do jak wielkiej ilości
pokarmu zdoła dotrzeć przy swych ranach), o ile jakiś
drapieżca nie znajdzie go najpierw, co było zupełnie
prawdopodobne. Janika wyobrażała sobie, jaki zalałby ją potop
cierpienia, trwogi i męstwa, gdyby miała na sobie hełm.
Wzięła na ręce sflaczałe ciało. Nie ważyło wiele. W dotyku
było ciepłe i jedwabiste. A i ach pomagał jej w tym, jak potrafił,
a mimo to część jego ciała ciągnęła się po ziemi, co na pewno
było bardzo bolesne.
A musiała sprawić mu jeszcze większy ból, gdy będzie
wciągać fałdy skórne do wnętrza śmigacza. W środku nie było
wiele wolnego miejsca; A i ach został praktycznie wciśnięty w
część ogonową. Jannika nie przepraszała go, gdy jęczał, ani w
ogóle nic nie mówiła, ale śpiewała mu. Nie znał starożytnych
słów ziemskiej pieśni, ale pojął, co chce mu w ten sposób
przekazać.
W pojezdzie znajdowało się wszystko, co potrzebne do
podstawowej pomocy medycznej dla tubylców - już przedtem
czasem jej udzielała. Rany A i acha nie były głębokie, w
większości jego ciało było bowiem torebką ze skóry; torebka
jednakże została rozdarta w kilku miejscach i choć rozdarcia
same się zasklepiły, lot rozwarłby je na nowo, chyba że by je
wzmocniono. Stosując miejscowe znieczulenie i antybiotyki -
tyle już się nauczono o biochemii medeańskiej - Jannika
zeszyła rozdarcia.
- No, teraz możesz odpocząć - powiedziała, kiedy już
zakończyła pracę, zdrętwiała, spływająca potem i dygocząca. -
Pózniej wstrzyknę ci gaz i będziesz mógł od razu polecieć, jeśli
zechcesz. Myślę jednak, że postąpimy najrozsądniej, gdy
przeczekamy wichurę.
Człowiek na miejscu A i acha jęknąłby:
- Tu jest tak ciasno!
- Tak, rozumiem cię, ale... włożę hełm, A i achu. -
Pokazała ręką. - W ten sposób zjednoczymy nasze dusze, tak
jak łączyły się one poprzednio. To pomoże Wyrzucić tę
niewygodę z twych myśli. A na tak niewielką odległość, przy
nowo zdobytej wiedzy... - Przejął ją dreszcz. - Kto wie, czego
będziemy się mogli dowiedzieć?
- Dobrze - zgodził się. - Możemy mieć niezwykłe przeżycia.
- Pojęcie odkrywania dla własnej potrzeby było mu obce, ale
jego poszukiwania rozkoszy daleko przekraczały praktyki
hedonistyczne.
Ochoczo, mimo całego zmęczenia, wsunęła się na miejsce
i sięgnęła po urządzenie, l w tym właśnie momencie rozległ się
brzęczyk
odbiornika,
cały
czas
włączonego
na
falę
standardową.
Na wschodzie Argo groznie spoglądała na zbliżający się z
północy, przetykany błyskawicami front burzy. Zgromadzone
już w dole chmury mieniły się czerwienią i mrokiem. Wiatr
zawodził. Pojazd Hugha to opadał w dół, to zrywał się w górę.
Pomimo grzejnika przez daszek kabiny przenikało zimno, jak
gdyby sprowadzone W światłem gwiazd i księżyców.
- Jan, jesteś tam? - wołał. - Nic ci się nie stało?
Jej głos był jak przecinający więzy cios miecza. - Hugh? To
ty, kochanie?
- No jasne, a kogo się, u diabła, spodziewałaś? Obudziłem
się, odtworzyłem twoje nagranie i... Nic ci nie jest?
- Zupełnie nic. Ale nie mam odwagi wystartować w taką
pogodę. A tobie nie wolno tu lądować, bo teraz jest to już zbyt
niebezpieczne. Zostać w górze też nie możesz. Kochany,
roztomily, że też przyleciałeś!
- Droga moja, jak mogłem, psiakrew, nie przylecieć?
Powiedz mi, co się stało. Wyjaśniła mu wszystko. Pod koniec
opowieści skinął głową, która jeszcze trochę bolała od wypitego
alkoholu, pomimo tabletki nedoloru.
- Dobrze - powiedział. - Poczekaj na spokojniejsze
powietrze, napompuj swego przyjaciela i wracaj do domu.
Przypomniało mu się coś, co go już od jakiegoś czasu
nękało.
- Zaraz... zastanawiam się... Jak myślisz, może on by
wleciał w tę rozpadlinę i odzyskał nadajnik Erakoum? Nie
mamy ich zbyt wiele, wiesz o tym. - Zamilkł na chwilę. - Chyba
żądałbym zbyt wiele, gdybym go poprosił, by jej ciało przykrył
ziemią.
W głosie Janniki słychać było współczucie.
- Ja mogę to zrobić.
- Nie, nie możesz. Widziałem wszystko dokładnie oczyma
Erakoum, gdy spadała, zanim nie rozbiła sobie czaszki, czy coś
w tym rodzaju. Nikt nie zejdzie w dół bez liny zamocowanej na
krawędzi. Nie mógłby potem wrócić! A nawet z liną ryzyko
byłoby szalone. Przecież jej towarzysze nie próbowali nic robić,
prawda?
Wahanie:
- Zapytam go. Może to zbyt wielkie wymaganie. Nadajnik
jest nie uszkodzony?
- Hm, tak, ale to sprawdzę. Odezwę się za minutę lub trzy.
Kocham cię. To była prawda, wiedział o tym, pomimo tego, ile
razy doprowadzała go do wściekłości. %7łeby gdzieś tam, w
otchłaniach jego osobowości, miał chcieć jej śmierci, to było
nie do pomyślenia. Podążyłby za nią jeszcze przez większą
burzę niż ta, po to tylko, by to udowodnić.
No więc może wrócić do domu ze spokojnym sumieniem i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Pokrewne
- Home
- Burnett Frances Hodgson Burnett MaĹa ksiÄĹźniczka
- Lore Pittacus Dziedzictwa planety Lorien KsiÄga 1 Jestem numerem cztery
- Jesensky Milos, LeĹniakiewicz Robert K. Tajemnica KsiÄĹźycowej Jaskini
- Edgar Rice Burroughs MarsjaĹski 01 KsiÄĹźniczka Marsa
- MiloĹĄ JesenskĂ˝ & Robert LeĹniakiewicz Tajemnica ksiÄĹźycowej jaskini
- Foley Gaelen KsiÄ ĹźÄ 06 Noc grzechu
- Anderson Caroline WedĹug wskazaĹ lekarza Harlequin Romance 142
- Darlene Graham PeĹnia ksiÄĹźyca
- Anderson Karen W pogoni za szczÄĹciem
- Anderson & Tucker Two in Time
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anndan.keep.pl