[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zamordowano wtedy, kiedy on był w karetce lub w szpitalu. Albo gdyby alibi zapewnił mu
taksówkarz lub żona.
Jakby to mogło wystarczyć.
 Matt?
 Co jest?
 Policja zapewne już cię szuka.
Zerknął przez okno. Policyjny radiowóz zatrzymał się za wozem Lance'a.
 Myślę, że już mnie znalezli.
 Mam ci załatwić spokojne oddanie się w ręce władz? Spokojnie oddać się w ręce władz.
Zaufać, że prawda wyjdzie na jaw. Postąpić jak praworządny obywatel. Już raz tak zrobił,
prawda?
Raz mnie oszukasz, wstydz się. Oszukasz mnie po raz drugi... Załóżmy, że udowodniłby
swoją niewinność. Co wtedy?
283
Musieliby powiedzieć o wszystkim, również o przeszłości Olivii Zapomnieć o tym, że Matt
przysiągł, iż już nigdy nie wróci do więzienia. Olivia z kołei popełniła przestępstwo. W
najlepszym razie pomogła ukryć zwłoki. Nie wspominając już o tym, że szantażował j ą
zamordowany Max Darrow. Jakby to wyglądało?
 Ike?
 Tak?
 Jeśli dowiedzą się, że kontaktowałeś się ze mną, dorwą cię za pomoc i współudział.
 Nie, Matt, w żadnym razie. Jestem twoim adwokatem. Przekazuję ci fakty i radzę ci się
oddać w ręce władz. Ale jak postąpisz... cóż, nie mam na to żadnego wpływu. Mogę być tylko
zaskoczony oraz oburzony. Rozumiesz?
Rozumiał. Znowu spojrzał przez okno. Podjechał następny radiowóz. Matt pomyślał o
powrocie za kraty. W szybie zobaczył odbicie ducha Stephena McGratha. Stephen mrugnął
do niego. Matt poczuł, że zaczyna się dusić.
 Dzięki, Ike.
 Powodzenia, kolego.
Kawuś rozłączył się. Matt odwrócił się do Olivii.
 Co się stało?  zapytała.
 Musimy uciekać.
42
Lance Banner podszedł do drzwi frontowych domu Marshy Hunter.
Teraz towarzyszyło mu dwóch zmęczonych mundurowych. Obaj nosili krótki zarost, będący
czymś pośrednim między abnegacj ą a pogonią za modą, rezultat monotonnej nocnej służby w
Livingston. Byli młodzi, od niedawna w policji. Podeszli w milczeniu. Słyszał ich ciężkie
oddechy. Obaj niedawno przytyli. Lance nie wiedział, dlaczego tak się dzieje, dlaczego nowi
rekruci zawsze przybierali na wadze w ciągu pierwszego roku służby, ale trudno byłoby mu
znalezć odstępstwa od tej reguły.
Lance miał mieszane uczucia. Trochę żałował swojej wczorajszej rozmowy z Mattem.
Cokolwiek Hunter zrobił, kimkolwiek się stał, nie zasłużył sobie na niezdarne i głupie
pogróżki. Teraz nie miał cienia wątpliwości, że postąpił głupio, ostrzegając potencjalnego
przestępcę niczym jakiś tępawy szeryf z kiepskiego filmu.
Zeszłej nocy Matt Hunter wykpił jego pozornie naiwne próby powstrzymania zła poza
granicami spokojnego Livingston. Matt jednak się mylił. Lance nie był naiwny. Rozumiał, że
nie ma żadnego pola siłowego, które chroniłoby tę miłą podmiejską dzielnicę. Właśnie w tym
sęk. Ciężko pracujesz, zarabiając na życie. Spotykasz podobnie myślących ludzi i razem
tworzycie społeczność. Potem walczycie w jego obronie. Dostrzegasz
285
potencjalny problem, nie zamykasz oczu. Usuwasz go. Działasz. Właśnie to robił,
rozmawiając z Mattem Hunterem. Tak postępowali w obronie swoich domów ludzie tacy jak
Lance Banner. Byli żołnierzami na pierwszej linii frontu, tymi nielicznymi czuwającymi,
żeby inni  włącznie z rodziną Lance'a - mogli spać spokojnie.
Dlatego musiał coś zrobić, kiedy koledzy policjanci zaczęli na ten temat mówić, a jego żona
Wendy, która chodziła do szkoły z młodszą siostrą Matta i uważała ją za  skończoną sukę",
wspomniała o mordercy mającym zamieszkać na sąsiedniej ulicy. Toteż jeden z radców
miejskich głośno wyraził największą z obaw mieszkańców przedmieść:  Lance, czy zdajesz
sobie sprawę, jak to wpłynie na wartość nieruchomości?".
A teraz nie był pewien, czy tego żałuje, czy nie.
Myślał o swojej niedawnej rozmowie z Loren Muse. Pytała go o młodego Matta Huntera. Czy
Lance dostrzegał w nim wczesne objawy psychozy? Odpowiedzią było stanowcze nie. Hunter
był łagodny. Lance pamiętał, jak płakał, kiedy przepuścił podanie na meczu ligi juniorów.
Ojciec pocieszał go, a Lance dziwił się, że z niego takie duże dziecko. Jednak  co być może
przeczyło teorii Loren o wczesnych oznakach przyszłych kłopotów  ludzie naprawdę się
zmieniają. Nie wszystko jest już przesądzone w wieku pięciu lat.
A gdy się zmieniają, to zawsze na gorsze.
Jeśli ktoś za młodu jest psychopatą, nigdy się nie zmieni i nie będzie normalny. Nigdy.
Możesz jednak znalezć mnóstwo porządnych facetów, miłych gości, którzy wychowali się w
dobrych rodzinach, przestrzegali prawa i kochali sąsiadów, łagodnych facetów, którzy
brzydzili się przemocą i nigdy nie zamierzali zejść na złą drogę  a jednak w końcu popełnili
straszliwe zbrodnie.
Kto wie dlaczego? Czasem, jak w przypadku Huntera, była to tylko kwestia pecha, ale pech
to nie wszystko, prawda? Wychowanie, geny, doświadczenia życiowe, warunki, wszystkie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •