[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jaskinię wypełniały mgła lub kurz. W świetle niesionych przez piratów latarni
wydawała się złociście migotać.
Tunel, którym wędrował Darrick, stopniowo się rozszerzał, aż w końcu męż-
czyzna zobaczył potężne drzwi po drugiej stronie wielkiej jaskini. Tu kończył się
korytarz.
Raithen i jego piraci zatrzymali się, nie wchodząc do jaskini, więc Darrick nie
mógł zobaczyć, co jest dalej. Część piratów wyraznie miała ochotą odwrócić się
i uciec, ale Raithen powstrzymał ich ostrym głosem i grozbą użycia miecza.
Kuląc się za głazem, który obsunął się podczas wykopalisk, Darrick popatrzył
w głąb jaskini. Dołączył do niego Mat, oddychając z trudem.
86
 Co się stało?  wyszeptał Darrick.
 To ten przeklęty kurz  odpowiedział również szeptem Mat.  Chyba
pozostał jeszcze po wybuchu. Trochę mnie przydusił.
Darrick oderwał rękaw swojej i tak już podartej koszuli, i podał go Matowi.
 Obwiąż nim twarz  powiedział przyjacielowi.  To zatrzyma kurz.
Mat z wdzięcznością przyjął kawałek materiału i zakrył nim twarz.
Darrick oderwał drugi rękaw i obwiązał nim sobie głowę. Trochę żałował,
bo bardzo lubił tę koszulę, choć oczywiście nie mogła się ona równać koszulom
z jedwabiu z Kurastu, które trzymał w skrzyni na  Samotnej Gwiezdzie . Mimo
to, a może dlatego, że dorastał w biedzie, cenił rzeczy i zwykle dbał o to, co
posiadał.
Powoli i ostrożnie Raithen wprowadził swoich ludzi do jaskini.
 Darrick, patrz!  Mat wskazał szkielety leżące w jaskini. Kilka było sta-
rych, ale większość wyglądała, jakby właśnie obrano jeż mięsa. Szkielety okry-
wały resztki ubrania, podarte, ale nie stare.
 Widzę je  powiedział Darrick i włosy stanęły mu dęba. Nie lubił magii,
a to co widział, było pewnym dowodem na niedawne jej użycie. Nie powinno nas
tutaj być, mówił do siebie. Gdybym miał choć trochę rozumu, wyniósłbym się stąd
teraz, zanim przytrafi się nam coś złego. W rzeczy samej, miał właśnie wydać roz-
kaz, gdy przez potężne drzwi przeszedł mężczyzna odziany w szkarłatno-czarne
szaty.
Musiał on mieć około czterdziestki. Jego czarne włosy już siwiały na skro-
niach, a twarz miał szczupłą i silną. Otaczała go migocząca aura.
 Kapitan Raithen  odezwał się na powitanie mężczyzna w szkarłacie
i czerni głosem pozbawionym ciepła.
Bzyczenie przybrało na sile.
 Cholik  odpowiedział Raithen.
 Czemu nie jesteście na statkach?  spytał Cholik. Przeszedł przez jaskinię,
nie zwracając uwagi na otaczające go trupy.
 Zostaliśmy zaatakowani  powiedział Raithen.  Marynarze z Zachod-
niej Marchii podpalili moje statki i ukradli chłopca, którego trzymałem dla okupu.
 A więc śledzono was?  Gniewny głos Cholika zagłuszył nawet buczenie.
 Co to za człowiek?  wyszeptał Mat.
Darrick potrząsnął głową.
 Nie wiem i nie widzę nigdzie demona. Wynośmy się. Temu Cholikowi nie
zajmie długo domyślenie się, co tu robi Raithen i jego piraci.  Odwrócił się
i gestem nakazał pozostałym przygotować się do wycofania.
 Może to nie mnie śledzono  sprzeciwił się Raithen.  Może to jeden
z ludzi z Zachodniej Marchii, od których kupowałeś informacje, został złapany
i cię sprzedał.
87
 Nie  powiedział Cholik. Wyszedł poza zasięg miecza Raithena.  Lu-
dzie, z którymi prowadzę interesy, baliby się zrobić coś takiego. Jeśli twoje statki
zostały zaatakowane, to tylko z powodu twojej własnej nieudolności.
 Może powinniśmy przestać szukać winnych?  zaproponował Raithen.
 A co wtedy zrobimy, kapitanie?  Cholik spojrzał na pirata z pogardą
i zimnym rozbawieniem.  Dojdziemy do punktu, w którym ty i twoja krwiożer-
cza zgraja spróbujecie mnie zabić i zabrać mi to, co myślicie, że tu znalazłem.
Raithen wyszczerzył się bez radości.
 Nie jest to zbyt ładne sformułowanie, ale owszem.
Cholik majestatycznym gestem otoczył się szatą.
 Nie. Nie zrobisz tego tej nocy.
Idąc do przodu, Raithen stwierdził:
 Nie wiem, co sobie zaplanowałeś na tę noc, Cholik, ale ja mam zamiar
zrobić to, po co tutaj przyszedłem. Moi ludzie i ja przelewaliśmy dla ciebie krew
i, jak nam się wydaje, nie dostaliśmy w zamian zbyt wiele.
 Twoja chciwość kiedyś cię zabije  zagroził Cholik.
Raithen uniósł miecz.
 Najpierw zabije ciebie.
Przez drzwi przeszła potężna postać. Darrick uważnie przyjrzał się demonowi,
zauważając wijące się wężowe włosy, barbarzyńskie rysy, potężne trójpalczaste
ręce i czarną skórę poprzecinaną bladym błękitem.
Dziesięć
Gdy koszmar z Piekieł wstąpił do jaskini, Raithen i jego piraci cofnęli się,
przepełnieni strachem. Ludzie krzyczeli z przerażenia i próbowali uciekać.
 Dobra  wyszeptał Mat ze strachem w oczach  możemy powiedzieć
chłopakowi i jego królewskiemu wujowi, że demon istnieje. Wynośmy się stąd.
 Czekaj  powiedział Darrick, opanowując przerażenie, które wypełniło go
na widok demona. Wyjrzał zza głazu, za którym się ukrywali.
 Na co?  Mat spojrzał na niego z niedowierzaniem. Zupełnie nieświa-
domie zrobił znak Zwiatłości w powietrzu przed sobą, jak to robił jako dziecko,
kiedy chodzili do kościoła w Hillsfar.
 Czy wiesz, ilu ludzi widziało demona?  spytał Darrick.
 I przeżyło, żeby o tym opowiedzieć? Cholernie mało. A chcesz wiedzieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •