[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gami, a plecami przywierała do jego piersi. Jego ręce oplatały ją niczym żelazne kajdany.
- Nawet nie próbujesz mnie przekonać, że nie lubisz dotyku moich rąk - mruknął,
chuchając jej w kark.
Spojrzała na jego muskularne ramiona. Zadrżała, zanim przesunął jedną ręką po jej
brzuchu. Nie mogła zaprzeczyć: uwielbiała jego pieszczoty, tęskniła za nimi. W tej chwi-
li marzyła tylko o tym, by kochał się z nią bez opamiętania. Wystarczyło muśnięcie jego
palców, by przyśpieszył jej puls.
Mimo to nie chciała się tak czuć. Dałaby wszystko, by móc się od niego uwolnić.
- Jesteś cudowna - wyszeptał jej do ucha.
Wsunął dłoń pod błękitny materiał kostiumu i ujął jej pierś. Mimowolnie jęknęła
cicho i wygięła się w łuk w niemym zaproszeniu. Pieścił ją tak jak dawniej. Wiedział, jak
sprawić jej rozkosz.
Kerry nawet nie próbowała z nim walczyć, a gdy poluzował uchwyt, przesunęła się
i położyła na łóżku. Z zamkniętymi oczami przeżywała ekstazę.
- Och, Theo...
A potem gwałtownie uniosła powieki i odepchnęła go, jakby wyzwoliła się spod
jego uroku w chwili, gdy wymówiła na głos jego imię. Wróciła na ziemię i przypomniała
R
L
T
sobie, że musi być silna. Zebrała myśli, spoglądając mu w twarz. A potem przywołała
obraz jego zniesmaczonej miny. Podziałało jak kubeł zimnej wody.
- Ty mnie wcale nie pragniesz! - wykrzyknęła, zrywając się na równe nogi. - Cze-
mu to robisz? Widziałam, jak patrzyłeś na moje rozstępy.
- Naprawdę uważasz, że obchodzą mnie twoje rozstępy? - Theo wstał z klęczek. -
Nie zdawałem sobie sprawy, jaka jesteś próżna i płytka.
- Widziałam, jak ze wstrętem przyglądasz się tym czerwonym śladom na moim
brzuchu!
- To nic takiego! - warknął. - Niedługo zbledną i ledwie będzie je widać. To sym-
bole macierzyństwa. Powinnaś być dumna, że je masz, zamiast próbować je ukrywać.
- Kłamiesz!
- Nigdy nie upadłbym tak nisko. A twoje rozstępy przeszkadzają mi tylko dlatego,
że przypominają o tym, czego mnie pozbawiłaś. Przez sześć miesięcy ani razu nie wi-
działem mojego syna! Nie wiedziałem nawet o jego istnieniu!
Kerry wpatrywała się w niego zdumiona. Nigdy nie przyszło jej do głowy, że to
tyle dla niego znaczy.
- Próbowałam ci powiedzieć - szepnęła - ale nie słuchałeś.
- Nie wierzę. Nie próbowałaś się ze mną skontaktować.
- Chodzi mi o to... - Zawahała się, gdy zrozumiała, że Theo sądził, iż dowiedziała
się o ciąży po tym, jak ją wyrzucił.
Theo przeklął po grecku, po czym chwycił ją za ramiona.
- Wiedziałaś! Wiedziałaś, zanim wyjechałaś z Aten!
- Powinieneś był mnie wysłuchać.
- Powinnaś była mnie do tego nakłonić. Mój Boże! I pomyśleć, że opuściłaś mój
dom, chociaż wiedziałaś, że nosisz mojego syna! - Ponownie przeklął. - Kiedy to odkry-
łaś?
- Tamtego wieczoru - wyjaśniła drżącym głosem, posyłając mu nerwowe spojrze-
nie. Czuła się tak, jakby pędziła na nią ogromna ciężarówka, a ona nie miała dokąd uciec.
- Szłam do gabinetu, żeby cię poinformować, ale usłyszałam twoją rozmowę z Corba-
nem.
R
L
T
Oczy Theo błysnęły groznie na wspomnienie brata i tamtej nocy, która mogła
skończyć się tragicznie. Mimo to Kerry była zdeterminowana wyznać całą prawdę. Jeśli
miała zostać żoną Theo i stworzyć szczęśliwy dom dla Lucasa, nigdy więcej nie mogła
dać mu podstaw do oskarżeń o brak szczerości.
- Pózniej zachowałam tę wiadomość dla siebie, bo byłam przerażona - wyszeptała.
- Bałam się tego, co mógłbyś zrobić. Bo przecież sam poradziłeś bratu, by zabrał Nicca
od matki. Nie zniosłabym, gdybyś odebrał mi moje dziecko.
Gdy Theo patrzył na nią badawczo, przestąpiła z nogi na nogę.
- Nigdy nie odebrałbym ci Lucasa - odezwał się w końcu. - Właściwie oczekuję, że
zrobisz wszystko co w twojej mocy, by być jak najlepszą matką dla niego i reszty na-
szych dzieci.
- Reszty naszych dzieci? - wykrztusiła. - Chyba trochę za wcześnie na planowanie
większej rodziny?
- Dlaczego? - zdziwił się. - Chyba nie chcesz, żeby Lucas był jedynakiem? Nie
zamierzasz angażować się w nasze małżeństwo?
- Nie... nie o to chodzi. - Zamilkła przytłoczona sytuacją.
Wszystko działo się tak szybko, że nie wiedziała, co o tym myśleć.
- Zapewniam cię o moim stuprocentowym zaangażowaniu w tworzenie tej rodziny
- poinformował ją Theo. - I oczekuję, że urodzisz mi więcej dzieci.
Jego słowa zabrzmiały jak rozkaz, więc Kerry zagryzła zęby i spojrzała na niego
butnie.
- I będziesz idealną żoną - dodał. - W sypialni i wszędzie.
Całe jego ciało emanowało seksualną energią. Przez moment myślała, że się na nią
rzuci, gdy świdrował wzrokiem jej niemal nagie ciało, ale on wyszedł.
Kerry przełknęła ślinę, po czym opadła na łóżko. Dobrze wiedziała, czego od niej
oczekiwał.
Wieczorem, po uśpieniu Lucasa w jego nowym pokoju, Kerry przemierzała długie
korytarze z uczuciem niepokoju. Theo pracował w gabinecie, ale obiecał, że zjedzą ra-
zem kolację. Powlokła się więc do sypialni i wzięła prysznic. W garderobie spędziła tro-
chę więcej czasu niż zwykle. Zależało jej, by wyglądać olśniewająco. Wybrała więc nie-
R
L
T
bieską sukienkę bez pleców i sandały na wysokich obcasach. Miękki jedwab zebrany pod
biustem falował wokół jej nóg i spływał tuż przed kolana.
Ponieważ wyszykowała się za wcześnie, postanowiła przejść się po domu. Cho-
dziła od pokój u do pokoju, rozmyślając o minionych wydarzeniach. Nadal nie mogła
uwierzyć, jak bardzo zmieniło się jej życie przez ostatnie kilka dni. Lecz jednego była
pewna: musiała dołożyć wszelkich starań, by stworzyć z Theo udany związek, dla Luca-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Pokrewne
- Home
- Lords of Kassis 1 Rivers Run S.E. Smith
- Wilde Lori Cudowne przebudzenie
- Roberts Nora śÂwićÂte grzechy 2 Bezwstydna cnota
- Howard, Robert E Conan el Vagabundo
- (47) Olszakowski Tomasz Pan Samochodzik i ... WićÂzieśÂ Jasnej Góry
- Harris Lynn Raye Wenecka noc
- Westleigh Sarah Ród d'Evreux 01 Z ojca na syna
- Jack Vance Elder Isles 3 Madouc
- Howard Robert E Conan uzurpator
- Defoe Robinson Crusoe [WolneLek]
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- onaonaona.keep.pl