[ Pobierz całość w formacie PDF ]

\ebra na spojeniu nie zasznurowanego pancerza, a przed oczyma błysnął uniesiony do ciosu
miecz. Cymeryjczyk lewą ręką odepchnął napastnika ze sztyletem i rękojeścią ułamanego
orę\a jak kastetem uderzył w skroń drugiego przeciwnika. Mózg tamtego opryskał mu twarz.
 Pięciu do drzwi!  wrzasnął Ascalant, miotający się za plecami nacierających w
Strona 70
Howard Robert E - Conan uzurpator
obawie, \e król przedrze się przez nich i umknie. Zbóje cofnęli się na moment, a ich
przywódca skierował kilku do drzwi. Ta krótka chwila przerwy wystarczyła Conanowi.
Doskoczył do ściany i zerwał z niej staro\ytny topór, który wisiał tam od pół wieku.
Oparłszy się plecami o ścianę, spojrzał na zaciskający się krąg napastników, po czym
skoczył w sam ich środek. Obrona nie le\ała w jego naturze, nawet wobec przygniatającej
przewagi przeciwników zawsze wolał atakować. Ka\dy inny człowiek na jego miejscu
musiałby zginąć, a i sam Cymeryjczyk nie \ywił nadziei, \e wyjdzie z tego cało, lecz pragnął
przed śmiercią zabić jak najwięcej wrogów. Jego barbarzyńską duszę ogarnęła euforia, a w
uszach dzwięczały mu pieśni o dawnych herosach.
Skoczył w ci\bę wrogów, rozrąbał bark jednemu z nich i straszliwym, zamachowym
ciosem rozłupał czaszkę innemu. Ostrza opadały ze świstem, lecz Cymeryjczyk szczęśliwie
unikał śmierci. Błyskawicznymi ruchami dezorientował przeciwników; był jak tygrys wśród
stada małp. Skacząc, uchylając się, schodząc z linii ciosów stanowił niezwykle trudny cel,
który wcią\ się poruszał w świetlistym kręgu błyszczącego ostrza jego topora.
Na moment zabójcy przyparli go do muru, na oślep wymierzając potę\ne ciosy i
przeszkadzając sobie wzajemnie, po czym cofnęli się pospiesznie, odsłaniając na podłodze
dwa nieruchome ciała  świadectwo wściekłości króla. Po tym starciu Conan solidnie
krwawił z ran na szyi, ramionach i nogach.
 Aotry!  wrzasnął Rinaldo, ciskając na podłogę swój zwieńczony piórami kapelusz. 
Boicie się walki? Czy tyran ma zostać przy \yciu? Na niego!
Skoczył naprzód, siekąc jak szalony, lecz Conan, rozpoznawszy go, jednym strasznym
ciosem złamał mu miecz i pięścią powalił na podłogę. Ostrze broni Ascalanta wbiło się w
lewe ramię króla.
Banita ledwo uszedł śmierci, uchylając się i w ostatniej chwili uskakując przed
opadającym toporem. Zabójcy znów tłumnie zaatakowali Cymeryjczyka. Jego topór raz po
raz unosił się i opadał ze świstem. Jeden z napastników zanurkował pod jego podniesionym
ramieniem i złapał go za nogi, usiłując wywrócić, lecz z równym powodzeniem mógłby
wywracać wie\ę z litego \elaza. Po krótkich zmaganiach spojrzał w górę w samą porę, by
dostrzec spadające ostrze, ale zbyt pózno, by go uniknąć. Tymczasem jeden z jego kompanów
podniósł obydwoma rękami miecz i ciął w naramiennik króla, raniąc go w ramię. W jednej
chwili pancerz Conana napełnił się krwią.
Volmana, gwałtownie odpychając na boki atakujących, przedarł się przez pierścień
otaczający króla i zadał mu morderczy cios w nie osłoniętą hełmem głowę. Cymeryjczyk
schylił się, a świszcząca klinga ucięła tylko kosmyk jego czarnych włosów. Barbarzyńca
okręcił się na pięcie i uderzył z rozmachem. Topór zgruchotał stalowy pancerz i Volmana
osunął się na posadzkę z połamanymi \ebrami.
 Volmana!  zachrypiał Conan.  Poznałbym cię w piekle, ty karle!
Wyprostował się i odparł szaleńczy atak Rinalda, który szar\ował, wcale się nie osłaniając,
uzbrojony jedynie w sztylet. Conan odskoczył w tył, unosząc topór.
 Rinaldo!  krzyknął z rozpaczą.  Cofnij się! Nie chcę cię zabić!
 Giń, tyranie!  wrzasnął oszalały minstrel, rzucając się na króla.
Conan zwlekał z zadaniem ciosu  trochę za długo. Dopiero gdy poczuł zimną stal
sztyletu wbijającego się w nie osłonięty pancerzem bok, uderzył oburącz.
Rinaldo padł ze strzaskaną czaszką, a Conan cię\ko oparł się o ścianę. Krew ciekła mu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •