[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kach. – Nie zadawaj niemądrych pytań, tylko zanieś
im menu. Specjalnie prosił, żebyś ty go obsłużyła.
42
MAGGIE COX
I pamiętaj o uśmiechu. Z taką miną tylko wystra-
szysz klientów.
Emmie zwilgotniały dłonie. Wytarła je o spód-
nicę. Czuła w skroniach przyspieszony puls. Przy-
gryzła wargi. Postąpiła krok do tyłu i popatrzyła na
szefową rozszerzonymi z przerażenia oczami.
– Powiedz, błagam, że jestem chora, zajęta albo
że wyszłam do dentysty. Zresztą cokolwiek, byle-
bym nie musiała go oglądać.
– Sprawił ci jakąś przykrość?
– Właściwie nie.
– No to czego się boisz? W końcu to tylko
człowiek. Może bogatszy od innych, ale ma takie
same potrzeby jak zwykli śmiertelnicy – tłumaczyła
Liz z pobłażliwym uśmiechem. – Akurat teraz chce
jeść. Zrób wszystko, żeby zechciał tu wrócić. Może
kiedyś przyprowadzi przyjaciół.
Tego akurat Emma wcale sobie nie życzyła.
Spełniła jednak polecenie. Restauracja nie powinna
tracić klientów z powodu jej zahamowań. Piers
siedział w jednej z nisz w towarzystwie pięknej,
starannie umalowanej blondynki. Mała czarna su-
kienka pewnie kosztowała tyle, ile roczne dochody
kelnerki. Chyba wszyscy goście dostrzegli zamożną
parę, bo wielu z nich odwróciło głowy w tamtym
kierunku. Piers zmierzył ją wzrokiem od stóp do
głów.
– Moja ulubiona kelnerka! – wykrzyknął z en-
tuzjazmem.
Emma przywołała na twarz urzędowy uśmiech.
PARYSKA PRZYGODA
43
Miała ochotę wziąć nogi za pas i uciec. Piers do-
strzegł jej zmieszanie. Najwidoczniej sprawiło mu
sporą przyjemność. W błękitnych oczach zamigota-
ły wesołe iskierki.
– Co pana do nas znów sprowadza, panie Red-
field?
– Piers chwalił tutejszą kuchnię – odrzekła pięk-
ność. – Postanowiłam spróbować waszych spe-
cjałów. Co pani poleca?
– Serwujemy różne dania. Mięsne i wegetariań-
skie. Wszystkie smakują gościom – odrzekła nie-
śmiało.
– Może spróbujemy ryb, Caroline? – zapropono-
wał Piers.
Dyskutowali w nieskończoność o zaletach róż-
nych potraw. Piers zadawał niezliczone pytania.
Emma stała przy stoliku onieśmielona jak na eg-
zaminie. Męczyła ją ta wymuszona konwersacja,
a aromat doskonałej wody kolońskiej przyprawiał
o zawrót głowy. W końcu wybrali rybę w sosie
śmietanowym, bukiet z warzyw i wino. Odetchnęła
z ulgą. Za wcześnie. Zanim zdążyła odejść, chwycił
ją za rękę. Zamarła z przerażenia.
– Chciałbym z tobą porozmawiać. Poświęcisz
mi pięć minut?
– Jestem zajęta. Odłóżmy to na kiedy indziej.
– Wykluczone. – Pogładził delikatną skórę powy-
żej nadgarstka, zupełnie oficjalnie i bez śladu zażeno-
wania, nie zważając na obecność przyjaciółki.
Emma zadrżała i dyskretnie uwolniła dłoń. Błysk
44
MAGGIE COX
satysfakcji w lazurowych źrenicach uprzytomnił
jej, że zdaje sobie sprawę, jak silnie na nią działa.
Pięć minut to niewiele, pomyślała, jednak wystar-
czająco dużo, żeby stracić głowę. Nie chciała ry-
zykować, nawet w obecności pięknej Caroline.
Wbrew sobie jednak wyszła za nim na patio na
tyłach restauracji, kiedy Caroline udała się do
łazienki poprawić makijaż. Pochwalił znakomite
dania i obiecał, że poleci lokal znajomym. Gdyby
Liz słyszała te komplementy, odtańczyłaby na za-
pleczu taniec tryumfu. Ona sama nie widziała
powodów do radości. Przestępowała z nogi na nogę
i ponownie próbowała wymówić się obowiązkami.
Jednak żadne argumenty nie trafiały Piersowi do
przekonania.
– Nikt ci nie urwie głowy za kilka minut nieobec-
ności. Zasłużysz raczej na pochwałę, że spełniłaś
życzenie klienta. Właściciele restauracji na ogół
witają mnie z otwartymi rękami – dodał z nieza-
chwianą pewnością siebie. – Przestań wreszcie wal-
czyć i pozwól, że na chwilę cię porwę.
Propozycja porwania przez tak atrakcyjnego męż-
czyznę zabrzmiała wyjątkowo kusząco. Wyglądał
oszałamiająco, pachniał wspaniale i patrzył tak, że
tonęła w głębokim błękicie jego oczu. Czuła się,
jakby nagle przeniesiono ją na plan filmu o życiu
wyższych sfer. Brakło jej siły woli, by odeprzeć
pokusę.
– Słucham, o co chodzi?
– Wyjeżdżam na najbliższy weekend w spra-
PARYSKA PRZYGODA
45
wach służbowych do Paryża. Chciałbym, żebyś mi
towarzyszyła.
Nie wierzyła własnym uszom. Poprosiła o po-
wtórzenie. Piers z przyjemnością patrzył w słodkie,
rozszerzone ze zdumienia oczy. Zapomniał o pierw-
szym, niefortunnym spotkaniu i dwuznacznej misji
dziewczyny. Opór Emmy jeszcze podsycał jego
żądzę. Ponowił zaproszenie.
– W jakim charakterze miałabym tam pojechać?
– Zadajesz dziecinne pytania – odparł ze śmie-
chem. – A jak myślisz?
W ogóle nie myślała. Po raz pierwszy ujrzała
jego uśmiech. Pogodna twarz Piersa i iskierki weso-
łości w pięknych oczach wprawiły ją w absolutny
zachwyt. Jeden z najbogatszych ludzi w Anglii
zaproponował jej wspólną wyprawę do miasta ko-
chanków. Była oczarowana i oszołomiona. Takie
historie nie zdarzają się codziennie. Nie potrzebo-
wała wielkiej przenikliwości, żeby odgadnąć cel [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •