[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kroków na wybrzeżu. Dain nasłuchiwał przez chwilę.
- Tak. To nie może być Babalatji; ten przyjechałby otwarcie, w wielkiej
łodzi wojennej, a ci przybysze nie chcą widać robić hałasu. Ale ty słyszałaś, a
ja już widzę - dodał prędko. - To tylko jeden człowiek. Stań za mną, Nino.
Jeśli to przyjaciel, powitamy go z radością, jeśli wróg - zobaczysz, jak będzie
umierał.
Położył rękę na krisie i czekał na niespodziewanego gościa. Ogień
przygasł. Drobne chmurki, zwiastunki burzy, przelatywały szybkim korowodem
przed tarczą księżyca; lotne ich cienie powlekały mrokiem polankę. Dain nie
mógł rozpoznać zbliżającego się człowieka, ale uczuł niepokój na widok
wysokiej postaci posuwającej się spokojnym, ciężkim krokiem.  Stój! -
krzyknął. Człowiek zatrzymał się w pewnym oddaleniu; Dain oczekiwał, że się
odezwie, lecz słyszał tylko głęboki jego oddech. Przez rozdarcie w lecącej
chmurze przelotna jasność spłynęła na polankę: spostrzegł nagle wyciągniętą
ku sobie rękę z czymś błyszczącym i usłyszał krzyk Niny:  Ojcze! Dziewczyna
znalazła się w mgnieniu oka między Dainem i rewolwerem Almayera.
Gwałtowny jej okrzyk zbudził echa drzemiących lasów. Wszyscy troje zastygli
w milczeniu: zdawało się, ze czekają z wyrażeniem swych różnorakich uczuć
aż do chwili, gdy cisza nastanie. Na widok Niny Almayer opuścił rękę i
postąpił krok naprzód. Dain łagodnie usunął Ninę na bok.
- Czy jestem dzikim zwierzem, że usiłujesz zabić mnie znienacka i w
ciemności, tuanie Almayer? - rzekł przerywając naprężone milczenie. -
Dorzuć chrustu do ognia - ciągnął dalej zwracając się do Niny - a ja będę
pilnował mego białego przyjaciela, aby nie wyrządził krzywdy ani mnie, ani
tobie, o rozkoszy mego serca!
Almayer ścisnął zęby i podniósł znów ramię. Błyskawicznym skokiem
Dain znalazł się przy nim; zawiązała się krótka walka, rewolwer wypalił
nieszkodliwie, aż wreszcie, wyrwany z ręki Almayera, zawirował w powietrzu i
padł w krzaki. Obaj mężczyzni stali obok siebie ciężko dysząc. Podsycony
ogień rzucał niepewny krąg blasku i oświetlał przerażoną twarz Niny, która
patrzyła na nich z wyciągniętymi rękoma.
- Dainie! - krzyknęła ostrzegawczo - Dainie! Uspokoił ją skinieniem i
zwrócił się z dwornością do Almayera.
- Możemy teraz porozmawiać, tuanie. Aatwo zadać śmierć, ale czy
twoja mądrość potrafi przyzwać z powrotem życie? Mogłeś ją zranić - ciągnął
wskazując na Ninę - Ręka ci mocno drżała; nie bałem się o siebie.
- Nino! - krzyknął Almayer - chodz tu natychmiast! Co znaczy ten nagły
obłęd? Co cię opętało? Chodz do ojca, postaramy się zapomnieć o tej
ohydnej zmorze!
Otworzył ramiona, pewien, że przyciśnie ją natychmiast do serca. Nie
poruszyła się wcale. Gdy zrozumiał, że nie zechce go usłuchać, poczuł
śmiertelny chłód w sercu i ścisnął dłońmi czoło w niemej rozpaczy. Dain wziął
Ninę za ramię i powiódł ją do Ojca.
- Przemów w języku jego narodu - rzekł do niej. - On rozpacza i któż by
nie rozpaczał tracąc ciebie, moja perło! To już ostatnie słowa, które możesz
do niego powiedzieć. Głos twój słodkim być musi i dla niego, ale dla mnie jest
wszystkim.
Puścił ją. odstąpił poza krąg światła i zatrzymał się w mroku
przypatrując się obojgu ze spokojnym zainteresowaniem. Daleka błyskawica
zapaliła chmury nad ich głowami; rozległ się stłumiony łoskot grzmotu i zlał
się z głosem Almayera, który wreszcie przemówił.
- Czy ty wiesz, co robisz? Czy wiesz, co cię czeka, jeśli pójdziesz za
tym człowiekiem? Nie masz nad sobą litości! Będziesz z początku jego
zabawką, a potem wzgardzoną niewolnicą, popychadłem, igraszką każdej
nowej fantazji tego człowieka!
Przerwała mu ruchem ręki i odwróciła z lekka głowę pytając:
- Słyszysz, Dainie! czy to prawda?
- Na wszystkie bogi - zabrzmiała z mroku przesycona namiętnością
odpowiedz - na ziemię i niebo, na moją i na twoją głowę przysięgam: to jest
kłamstwo białego człowieka. Złożyłem duszę na wieki w twoje dłonie;
oddycham twoim tchnieniem, patrzę twoimi oczami, myślę twoim umysłem i
biorę cię w serce na zawsze.
- Złodzieju! - krzyknął rozjątrzony Almayer.
Głęboka cisza zapadła po tym wybuchu; wkrótce głos Daina rozległ się
znowu.
- Nie, tuanie - odrzekł łagodnie - to także nieprawda. Dziewczyna jest
tu z własnej woli. Ja tylko okazałem jej swoją miłość, jak przystoi mężczyznie;
usłyszała krzyk mego serca i przyszła. Okup za nią dałem kobiecie, którą
nazywasz żoną.
Almayer jęknął w ostatecznej wściekłości i wstydzie. Nina położyła mu
lekko rękę na ramieniu; dotknięcie to, słabe jak otarcie się spadającego liścia,
zdało się nieść mu ukojenie. Zaczął prędko mówić, tym razem po angielsku.
- Powiedz, co oni ci zadali oboje, twoja matka i ten człowiek? Co cię
przywiodło do oddania się temu dzikiemu? Bo to jest dziki. Między nim a tobą
jest przepaść, której nic nie zapełni. Widzę w twoich oczach nieprzytomny
wyraz człowieka, co w chwili szału popełnia samobójstwo. Jesteś szalona! Nie
uśmiechaj się, rozdzierasz mi serce. Nie cierpiałbym straszniejszej męki,
gdybyś tonęła w moich oczach bez możliwości ratunku. Czy zapomniałaś
wszystko, czego cię uczyli przez tyle lat?
- Nie - przerwała - pamiętam dobrze. Pamiętam także, jak się
skończyła moja nauka. Wzgarda za wzgardę, poniżenie za poniżenie,
nienawiść za nienawiść. Nie należę do twojej rasy. Między twoim narodem a
mną jest także przepaść, której nic nie zapełni. Pytasz, czemu odchodzę, a ja
się ciebie pytam, czemu mam pozostać?
Zachwiał się jak od policzka, lecz podtrzymała go szybkim ruchem,
chwyciwszy jego ramię.
- Czemu masz pozostać! - powtórzył zwolna jak otępiały i urwał,
zdumiony ogromem swego nieszczęścia.
- Powiedziałeś mi wczoraj - ciągnęła - że nie umiem ciebie zrozumieć,
że nie widzę twojej miłości; to jest prawda. I jakże ma być inaczej? Nie ma na
świecie dwóch istot rozumiejących się nawzajem; rozumieją tylko swoje [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •