[ Pobierz całość w formacie PDF ]

za niecałe trzy miesiące będzie musiała wyprowadzić się stamtąd.
W niewesołym nastroju Mallon ubrała się, spakowała walizkę i zeszła na
dół na śniadanie. W restauracji było niemal pusto. Wokół kręcili się
jedynie niemrawo wyraznie zaspani kelnerzy.
Jadła śniadanie, z niepokojem myśląc o zbliżającej się chwili
uregulowania rachunku za hotel. Nie była pewna, czy wystarczy jej
pieniędzy.
Kiedy jednak z ciężkim sercem podeszła do kontuaru recepcji i podała
swój numer pokoju, usłyszała coś zadziwiającego.
- Proszę nie przejmować się rachunkiem - poinformowała Mallon
recepcjonistka. - Wszystko jest już załatwione.
- Nie rozumiem. To chyba jakaś pomyłka.
- Pan Cjuillian prosił, żeby obciążyć rachunkiem jego konto. -
Recepcjonistka uśmiechnęła się porozumiewawczo. - Nie mogę przyjąć
od pani pieniędzy.
Coś podobnego! A więc Harris kolejny raz postawił na swoim. Chciał
pokazać, że ma gest, czy też po prostu ją upokorzyć?
NAWET ZA MILION LAT
213
Mallon, z trudem powstrzymując wybuch złości, miała właśnie
powiedzieć recepcjonistce, że nie interesują jej polecenia pana Quilliana,
gdy do kontuaru podszedł Tony Wilson.
- Miałem nadzieję, że cię tu spotkam - wyznał, zaglądając jej w oczy. -
Uciekłaś wczoraj tak szybko. Nawet nie zdążyłem zapytać, czy nie
zechciałabyś się kiedyś ze mną spotkać. Moglibyśmy pójść na kolację
albo...
- Przykro mi, Tony, ale nie - powiedziała Mallon, nadal nieco wzburzona.
Do kontuaru zaczęli podchodzić inni goście, dlatego oboje odeszli kilka
kroków w stronę wind.
- Dlaczego? - dopytywał się Tony.
Mallon uznała, że należą mu się jakieś wyjaśnienia.
- Niedawno się z kimś rozstałam. Nie jestem jeszcze gotowa na kolejny
związek.
- To może przynajmniej daj mi swój numer telefonu - nie poddawał się
Tony.
- Nie - powiedziała Mallon stanowczo.
- Będziesz tutaj w przyszły weekend?
Musiała przyznać, że był uparty. Roześmiała się serdecznie, już zupełnie
rozluzniona.
I nagle uświadomiła sobie, że od dłuższej chwili ktoś im się przypatruje.
Odwróciła głowę i napotkała złowrogie spojrzenie szarych oczu.
- Harris!
Nie spodziewała się go tak wcześnie.
A on najwyrazniej nie spodziewał się zobaczyć Mallon w towarzystwie
mężczyzny. Nie spuszczał wzroku z Tony'ego Wilsona.
214
JESSICA STEELE
Nie było innego wyjścia, jak tylko przedstawić sobie obu panów.
- Tony, to jest mój pracodawca, Harris Quillian, Harris, to jest Tony
Wilson - dokonała prezentacji, licząc na szybkie rozładowanie napiętej
atmosfery.
- Jesteś gotowa? - zapytał Harris. Chyba nie miał ochoty nawiązywać
bliższej znajomości z Tonym.
- Muszę pójść po walizkę - powiedziała, patrząc na Harrisa z wyrzutem i
skierowała się w stronę wind.
- To jak będzie z tym numerem telefonu? - zapytał jeszcze raz Tony.
- Nic z tego - odparła Mallon, kątem oka widząc, że Quillian wciąż ich
obserwuje. Posłała Tony'emu najpiękniejszy uśmiech. - Do zobaczenia.
Jadąc windą, Mallon zastanawiała się, co też wstąpiło w jej pracodawcę.
Był wyraznie zły i zniecierpliwiony. Jeśli tak mu się spieszyło do
Londynu, nie musiał przecież po nią przyjeżdżać. Z przyjemnością
wróciłaby do Harcourt taksówką. Proponowała mu przecież takie
rozwiązanie.
Zabrała z pokoju walizkę i wróciła na dół.
Harris Quillian, ku jej zaskoczeniu, nie czekał wcale niecierpliwie przy
windzie, tylko gawędził z roześmianą recepcjonistką.
- Jestem gotowa. - Z satysfakcją przerwała ten żałosny i śmieszny flirt.
Harris bez słowa odebrał od Mallon walizkę i skierował się do wyjścia.
Droga do Harcourt wcale nie upłynęła w milczeniu, jak oczekiwała
Mallon. Ledwie opuścili miasto, Harris zaatakował ją:
NAWET ZA MILION LAT
215
- Kto to był?
- O kim mówisz? - zapytała lekko, choć doskonale wiedziała, kogo Harris
ma na myśli.
- O tym Wilsonie! - wypalił.
- To jeden z gości hotelowych - wyjaśniła.
- Poznałaś go wczoraj?
Znowu mu się zebrało na przesłuchanie! Czemu tak ją dręczył?
- Tak, poznałam go przy obiedzie.
- Jadłaś z nim obiad?!
- Nie.
- Ale umówiłaś się z nim na następny dzień?
- A skąd! - Mallon z najwyższym trudem ukrywała narastającą irytację.
- Gdzie on mieszka?
- Niedaleko.
- Powiedziałaś mu, gdzie ty mieszkasz?
- Naprawdę podejrzewasz mnie o taką głupotę?
Uspokoił się odrobinę i przez chwilę jechali w milczeniu. Mallon doszła
do wniosku, że może Harris nie życzył sobie niespodziewanych
odwiedzin obcych ludzi. To byłaby w stanie zrozumieć...
- Dałaś mu numer telefonu? - zaatakował ponownie.
- Czyżbyś zapomniał, że w Harcourt nie ma telefonu? - zapytała ze
zjadliwą ironią.
- Nie masz komórki? - spytał już spokojnie.
- Nie - odparła i odwróciła głowę w stronę okna.
- Nie pomyślałem o tym. Chyba powinienem ci kupić telefon.
Rety! Co za człowiek!
216
JESSICA STEELE
- Celowo mnie prowokujesz? - Rzuciła mu oskarżyciel-skie spojrzenie. -
Musisz ciągle gadać o pieniądzach? Nie umiesz inaczej
- Znowu coś nie tak? - Był szczerze zaskoczony.
- Nie wystarczy, że zapłaciłeś rachunek za nocleg w luksusowym hotelu?
- A, o to ci chodzi. - Uśmiechnął się pod nosem. -Przepraszam, że kolejny
raz zraniłem twoją dumną i wrażliwą duszyczkę.
Znowu odwróciła się, ale tym razem po to, żeby ukryć rozbawienie.
No nie, ten facet był po prostu nieprzewidywalny.
- Dlaczego chce mi się śmiać? - zapytała.
- To proste - odparł Harris po chwili zastanowienia. -W gruncie rzeczy
jesteś wesołą osóbką. Zycie ostatnio dało ci niezle w kość i dopiero teraz
-zaczynasz odzyskiwać poczucie humoru.
- Nie prosiłam o głęboką psychoanalizę - odgryzła się natychmiast
Roześmiał się.
- Nie pobijesz mnie, jeśli cię skomplementuję? - zapytał z wahaniem.
- Za co?
- Za to, że Harcourt coraz bardziej przypomina prawdziwy dom.
Spojrzała na niego z niedowierzaniem. Czyżby zauważył, że powiesiła
firanki i kupiła nowy obrus?
- Mówisz o kuchni? - upewniła się.
- Kwiaty i ciasto powaliły mnie na kolana - zapewnił ją szczerze.
NAWET ZA MILION LAT
217
I nagle całe napięcie i wrogość między nimi prysnęły jak mydlana bańka.
Reszta podróży upłynęła w spokoju, a widok Harcourt, nawet w deszczu,
sprawił, że Mallon zrobiło się ciepło na duszy.
- Może napijemy się kawy, zanim odjedziesz? - zaproponowała, kiedy
Harris wniósł jej walizkę do środka.
- Nigdzie mi się nie śpieszy.
A więc miał zamiar zostać jeszcze kilka godzin! Mallon, choć nie do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •