[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ruchach, zachowaniu ...
- No właśnie, goryle! - Amber rzuciła okiem na drogowskazy i
skierowała Sophie we właściwym kierunku. Jej myśli także skierowały
się na nowe tory.
Wspomnienie kobiety ze sklepu Nicole, kobiety szukającej zaginionej
monety, ponownie zaniepokoiło Amber. Spojrzała na córeczkę,
podskakującą wesoło u jej boku. To wykluczone, by Sophie miała dwie
brakujące monety. Jedną oddała, więc dlaczego miałaby zatrzymać
pozostałe i kłamać?
Ale dla Sophie nie byłoby to kłamstwem. Szczerze wierzyła, że wedle
boskiego prawa wszystkie jednocentówki należą do niej. A jeśli Sophie
ją zatrzymała i Sterlingowie nigdy nie odzyskają swojej własności, to
czy Amber będzie odpowiadać finansowo? Czy będzie musiała zapłacić
Octavii Sterling?
Zadrżała. Nigdy nie zdobędzie pięćdziesięciu tysięcy dolarów.
Mogła tylko modlić się, żeby ktoś inny miał tę monetę i żeby udało się
ją odzyskać.
Gdyby tak się stało, nigdy już nie zobaczyłaby Quintina Sterlinga.
Uśmiechnęła się leciutko. Był naprawdę bardzo miły, chociaż
zawiadomił policję o stracie i zrobił z Sophie główną podejrzaną.
Pewnie na jego miejscu postąpiłaby tak samo. Po zajściu ze złodziejką
w sklepie okazał żal, jakby brał na siebie pełną odpowiedzialność za
narażenie ich na niebezpieczeństwo.
Niebezpieczeństwo. To słowo wcale się Amber nie podobało. Quint,
stając w ich obronie, o mało nie przestraszył biednego Mizella na
śmierć. Przecież ten chłopak spędzał całe dnie na surfingu i jeździe na
deskorolce, nie na napadach na banki.
- Mamo! Gorylie! - Sophie ruszyła biegiem w stronę wybiegu
ogrodzonego barierką i fosą.
- Zobacz, dzidziuś! - wskazała matce. Amber skinęła głową.
-A popatrz na tamtego wielkiego, córeczko. Chyba jest na coś zły,
prawda?
-Takim dużym nie wolno ufać - mruknął ktoś tuż przy jej uchu.
-Wszystko im poszło w mięcho, a nie w rozum.
Zaskoczona Amber odwróciła się. Quintin Sterling uśmiechał się do
niej.
- Proszę, proszę, co za spotkanie - oznajmił. - Cześć, Sophie. Jak leci?
- Ja nie latam - odpowiedziała dziewczynka z godnością. Oglądam
wzierzątka. - Spojrzała na matkę i sama się poprawiła: - Zwierzątka.
-Śledziłeś nas - rzuciła oskarżycielsko Amber. O dziwo, wcale jej to nie
rozzłościło, tylko zaskoczyło i zdenerwowało. Dlaczego zadał sobie
tyle trudu? Czyżby był przekonany, że Sophie przez cały czas nosi
monetę ze sobą?
-Tak, to prawda - przyznał lekko zakłopotany. - Martwię się tym, co się
stało rano w La Jolli.
- Chodzi ci o tę kobietę w sklepie Nicole?
-Tak. Nic złego się nie stało, ale jeśli spróbuje ponownie? Nie wiemy,
co ... - Urwał gwałtownie i zerknął na Sophie, która przysłuchiwała się
rozmowie z ogromnym zainteresowaniem.
- Nie ma się o co martwić - zapewniła pośpiesznie Amber.
- Nie mamy nawet pewności, że chodziło jej o monetę.
Sophie zacisnęła piąstkę w kieszonce fartuszka. - Ktoś chce mi zabrać
pieniążki.
-Wcale nie, kochanie. - Amber poklepała córeczkę po ramieniu. -
Rozmawialiśmy o czymś innym.
-Aha. - Uspokojona Sophie odwróciła się do goryli.
- I do tego ten chłopak kopiący na podwórku. - Quint zniżył głos. -
Wolałbym, żebyś mi pozwoliła
wezwać policję.
- Naprawdę nie było po co. Mizell to całkiem miły chłopak.
-Amber Brannigan, jesteś bardzo upartą kobietą - westchnął.
- Nie jestem uparta. Wiem, co wiem, i już.
Wyraz jego twarzy złagodniał.
- Owszem jesteś uparta. Jesteś też ...
Oczekiwała, że powie "piękna ... czarująca ... fascynująca". Ale
powiedział "inna".
Nie czuła się inna. Czuła to, co czuje każda kobieta, spoglądająca w
oczy bardzo atrakcyjnemu mężczyźnie. Może i był trochę sztywny i
miał w żyłach błękitną krew, ale był też tak ogromnie, ogromnie
seksowny.
- Dziękuję - oznajmiła dumnie. - Zawsze starałam się być inna.
Każda kobieta to właśnie pragnie usłyszeć.
Wydawał się zaskoczony.
- Sprawiłem ci przykrość? Nie chciałem ... Ze śmiechem przerwała mu
przeprosiny.
- Przecież żartuję. Mogę sobie być inna. Nie zależy mi na tym, ale też
mi to nie przeszkadza. Jestem, kim jestem.
- I bardzo mi się ten ktoś podoba. - Quint nachylił się ku Amber.
- I podoba mi się, że nie zbeształaś mnie za sprowadzenie glin.
- Zrobiłeś, co uznałeś za słuszne. Dlaczego miałabym cię besztać?
- Podoba mi się również, że jesteś taka cierpliwa i pozwoliłaś mi
namówić Sophie na oddanie tej monety.
Sophie posłała mu znaczące spojrzenie przez ramię.
- Quin, ja chcę moje pieniążki!
- Niedługo je oddam, kochanie, obiecuję. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •