[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie chcę tego robić - wydusiła.
- Nie w tym rzecz, czego my chcemy, Alison. Chodzi o to, co jest właściwe. I co
jest najlepsze dla dziecka.
Westchnęła, zgnębiona. Aatwiej byłoby jej odmówić, gdyby Maximo zachowywał
się jak autorytatywny tyran, gdyby był arogancki i tonem nieznoszącym sprzeciwu wy-
dawał jej polecenia. Ale tak nie było. Miał rację. Odmawiając poślubienia go, okazałaby
się wielką egoistką.
- Dobrze - zaczęła powoli, z namysłem, czując, jak słowa więzną jej w gardle. -
Zrobię to. Wyjdę za ciebie.
R
L
T
ROZDZIAA PITY
- Wyjdę za ciebie, ale pod pewnymi warunkami - kontynuowała. Jej śliczna twarz
była śmiertelnie poważna. - Zgadzam się z tobą, że małżeństwo jest najlepszym rozwią-
zaniem, ale to nie znaczy, że zgodzę się również bez zastrzeżeń na wszystkie twoje żąda-
nia.
Postawiła nogi na podłodze i trzymając krakersa w ręce, podniosła się z łóżka. Za-
chwiała się jednak i Maximo musiał ją podtrzymać, oplótłszy ramionami w talii. Nie mu-
siał długo czekać na reakcję. Jego ciało zapłonęło, krew uderzyła mu do głowy. Mógł
poczuć jej serce bijące przy jego piersi. Jej błyszczące oczy otwarte były szeroko, a usta
rozchyliły się lekko. Jakie to byłoby proste, schylić się do jej wargi i ucałować je tak jak
wcześniej...
Alison zesztywniała w jego objęciach i po kilku sekundach odsunęła się.
- Dziękuję - powiedziała cierpko, zwiększając między nimi dystans. - Nie czuję się
zbyt dobrze.
- Rozumiem. Czy tak jest każdego dnia?
- Prawie każdego dnia. Zaczęło się w szóstym tygodniu.
- A teraz jesteś w którym? - Uświadomił sobie, że nigdy o to nie zapytał.
- W siódmym.
Poczuł ucisk w żołądku. Już za siedem miesięcy będzie trzymał w ramionach syna
lub córkę. Alison nadal była szczupła, a jej brzuch był płaski. Zastanawiał się, czy jej
piersi zmieniły się pod wpływem ciąży, czy też zawsze miały taki kształt.
- Dziecko przyjdzie na świat w pazdzierniku.
Maximo nieraz słyszał, że kobiety w ciąży promienieją wewnętrznym blaskiem, ale
dopiero teraz zdał sobie sprawę, że to prawda. Twarz Alison rozjaśniał tajemniczy słodki
uśmiech, jakby przechowywała w sercu jakiś piękny sekret. Jej oczy pałały radością i
spełnieniem. I znów uzmysłowił sobie, że poślubienie jej jest najlepszym rozwiązaniem
zarówno dla dziecka, jak i dla niego. Alison będzie bardzo dobrą matką. Nie miał co do
tego żadnych wątpliwości.
R
L
T
- Jesteś bardzo podekscytowana tym faktem - stwierdził, wsuwając kosmyk jej
włosów za ucho.
- Oczywiście, że jestem.
Ich spojrzenia skrzyżowały się na dłuższą chwilę, wyzwalając ogromne ładunki
emocji.
- Powinniśmy się pobrać w miarę szybko. Zanim będzie cokolwiek po tobie widać.
- Dobrze, ale tak jak wspominałam, wyjdę za ciebie pod pewnymi warunkami.
- O jakie warunki chodzi?
- Nie chcę, by nasze dziecko uczyło się w szkole z internatem, daleko od domu.
Chcę, żeby wychowywało się w miarę możliwości tak jak każde normalne dziecko. %7ład-
nych niań i służby spełniającej jego najmniejszą zachciankę. Nie chcę, żeby było roz-
pieszczone.
- Czy ja wyglądam albo zachowuję się tak, jakbym był rozpieszczony?
- Owszem - odparła bez wahania, po czym mówiła dalej: - Chciałabym się nadal
udzielać jako adwokat na rzecz dzieci. Może w jakiejś instytucji charytatywnej lub
czymś w tym rodzaju.
- Zwietny pomysł. Istnieje wiele takich organizacji i z pewnością powitają księżnę
de Rossi z radością.
- I nie chcę... - zaczęła pewnie, ale przerwała speszona. - Chcę mieć swój własny
pokój.
- To oczywiste. Powiedziałbym nawet, że w królewskich rodach to norma.
- Nie zrozumiałeś mnie. Nie chcę, żebyśmy... Nie chcę dzielić z tobą łóżka.
Alison próbowała się uspokoić, żeby powoli wyjaśnić wszystkie kierujące nią mo-
tywy. Wiedziała, że Maximo nie będzie zachwycony. Czy nie wymienił ich wzajemnego
przyciągania jako jednej z przyczyn zawarcia związku? A jednak, jeśli miała przystać na
jego warunki, on musiał zaakceptować jej.
Jego pocałunek sprawił, że zupełnie straciła nad sobą kontrolę. Zapomniała, kim
jest, z kim jest i gdzie jest. Gdyby poszła z nim do łóżka... Przerażała ją perspektywa
utraty niezależności, oddanie swoich emocji we władanie drugiej osobie. Mogła zaakcep-
tować małżeństwo z nim, ale nie intymną relację. Może, gdyby tak na nią nie działał,
R
L
T
gdyby nie drżały jej kolana w jego obecności, gdyby nie czuła się taka zawstydzona, to
podjęłaby inną decyzję. Maximo miał jednak nad nią zbyt wielką władzę.
- To nie ma sensu - usłyszała jego mocny, ochrypły głos. - Nie zaprzeczysz chyba,
że pragniemy się nawzajem.
- Być może. Nie mogę się jednak zgodzić na to, by nasz związek miał taki charak-
ter. Sprawy i tak są dostatecznie skomplikowane. Znam cię zaledwie od dwudziestu czte-
rech godzin, to dla mnie zbyt krótko, by się nawet nad tym zastanawiać. A poza tym je-
steś bardzo przystojnym mężczyzną, z pewnością znajdzie się wiele kobiet, które chęt-
nie...
- Jeśli powątpiewasz w to, czy potrafię być wierny, to niesłusznie. Byłem żonaty
siedem lat i przez ten czas ani razu nie spojrzałem na inną kobietę. Zdrada nie jest w mo-
im stylu.
Być może mówił prawdę, ale przecież on był zakochany w swojej żonie, a jej nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •